To w Niemczech. A jak w Polsce? - tu Golf jest synonimem luksusu i trwałości. Czy spełni nadzieje?W reklamie nie ma wiele przesady: od wprowadzenia na rynek aktualnego modelu, jesienią 1997 roku, sprzedano w Niemczech ponad 900 000 Golfów.Golf numer cztery, trudny do odróżnienia od poprzednika, u zachodnich sąsiadów stoi za każdym rogiem. Ale czy codzienność z Golfem, cieszącym się niemal prawami członka rodziny, jest rzeczywiście tak idealna, jak przedstawia cukierkowa reklama? Na to pytanie powinien dać odpowiedź srebrnoszary Golf 1.4 Trendline. Wzięliśmy go na rok do redakcyjnej rodziny na początku 1999 roku. Był pięciodrzwiowy, miał radio, szyberdach i czujnik deszczu. Kosztował ponad 67 tys. zł, a miał zaledwie 75 KM. Ten podstawowy silnik, najczęściej wybierany przez kupujących, był powodem gorących dyskusji. Według jednych samochód był potwornie "wołowaty", a według innych 75 KM w zupełności wystarczało.Faktycznie, silnik 1.4 spełniał podstawowe potrzeby motoryzacyjne, ale kto chciałby jeść tylko chleb? Dynamiczna jazda wymagała utrzymywania wysokich obrotów, a to zwiększało zużycie paliwa, średnio do 8,1 l na 100 km. To trochę za dużo, zważywszy że mocniejszy o 30 KM i żwawszy silnik 1.6 zużył w teście zaledwie o dwie dziesiąte litra więcej.Podstawowy silnik wymagał częstego używania skrzyni biegów, a z tym były problemy od samego początku testu. "Zgrzyty przy zmianie biegów" - zanotowano w książce testu już przy przebiegu 5802 km.W zasadzie pozytywne opinie przeważały: "W tym samochodzie nie da się popełnić żadnego błędu"; "to samochód dla każdego" - głównie za sprawą sztywnych, nadających się do dłuższych podróży foteli, w których niezależnie od sylwetki można łatwo znaleźć sobie wygodną pozycję. Samochód przekonuje również swoim perfekcyjnym układem kierowniczym i przyjemnie zestrojonym zawieszeniem.To, że inne kompakty mają większe bagażniki albo że z tyłu nie ma zbyt wiele miejsca na nogi, w codziennej eksploatacji ma najczęściej mniejsze znaczenie.Jeden z redaktorów miał po 6000 kilometrów zupełnie inny problem. Żalił się, że: "teraz moja żona chce mieć taki sam samochód".Nasz Volkswagen bezproblemowo i szybko połykał kilometr za kilometrem. Było tak aż do czasu, gdy przy przebiegu 22 009 km zobaczyliśmy migającą lampkę kontrolną oleju oraz przestraszyliśmy się zanikaniem mocy silnika. Warsztat stwierdził, że poziom oleju jest właściwy i nie wykrył usterek. Problem rozwiązała porada z centrali. Komputer pokładowy domagał się jednak już stale zmiany oleju i przeglądu.Elektronika wariuje: to łagodne określenie na denerwującą usterkę, która - jak przypuszczał nasz rzeczoznawca Wolf Gudlat - spowodowana była przewodem masowym. Ekspert miał rację. Połączenie kabla było skorodowane, co nie przystaje do wizerunku szlachetnej marki, jaki chciałby mieć Volkswagen. Podobny problem dotyczył testów długodystansowych Passata i Sharana.Ta mała usterka miała poważne konsekwencje, negatywnie wpływając na funkcjonowanie elektroniki. Listy czytelników świadczą, że nie był to odosobniony przypadek. Szczególnie modele TDI narażone są na najróżniejsze usterki układów elektronicznych.Następny problem powstał przy 64 758 km z winy warsztatu. Gdy należało wymienić przednie tarcze i klocki hamulcowe, mimo umówienia się w warsztacie nie było wolnego podnośnika. A kiedy już znalazło się miejsce, założono skrzywione tarcze. W efekcie kierownica dostała drgań. Ponowny montaż oraz jazda próbna zaowocowały stratą całego dnia. Był to więc typowy problem z niesolidnością warsztatu, a nie z techniką Golfa.Golf zasługuje natomiast na krytykę za działanie elektrycznie sterowanego szyberdachu, który otwierał się razem z osłoną przeciwsłoneczną (usterkę zauważyliśmy po przejechaniu 83 201 km). W końcu 99 r. zmodyfikowano mechanizm, co według Volkswagena usunęło problem.Z inną reakcją spotkały się kłopoty z biegami, których zmiana "wymagała sporo siły". Mimo naszych uwag podczas demontażu samochodu na koniec testu eksperci Volkswagena nie stwierdzili nieprawidłowości. A co powiecie, na rysę na obudowie skrzyni biegów? "To nie ma wpływu na funkcjonowanie przekładni - brzmiała odpowiedź. - Nie są nam znane skargi klientów w tej sprawie".To dziwne, zważywszy, że otrzymujemy regularnie listy od czytelników narzekających na działanie skrzyni oraz inne problemy z Golfem: trzeszczącą deskę rozdzielczą, chwiejne fotele czy też otwierające się szyby. "Jestem zawiedziony jakością Volkswagena, która była tak chwalona" - napisał jeden z czytelników. "W warsztatach Volkswagena oraz korzystając z telefonu serwisowego tej firmy nabywcy Golfa czują się jak klienci drugiej kategorii" - pisze inny.Są to doświadczenia, których my jednak nie podzielamy. Nasz Golf zaliczył 100 tys. km w doskonałej formie. Ochrona przed rdzą okazała się skuteczna, kondycja foteli i części plastikowych wróży im długie życie, silnik i zawieszenie - bez zastrzeżeń. Pozytywny obraz psuje tylko skrzynia biegów i elektronika.Ogólnie test wygląda pozytywnie. Tylko czy oporna skrzynia biegów musi być stałym elementem życia pokolenia kierowców Golfa? Niezbyt to pasuje do aspiracji Volkswagena.Z pękniętą obudową skrzyni biegówKłopoty z "elektryką" lub uszkodzona dźwignia regulacji lusterek to usterki, z którymi warsztat Volkswagena dawał sobie radę. Ale nie ze zgrzytającą skrzynią biegów. Demontaż Golfa po teście pokazał, że było wręcz blisko katastrofy.Silnik: Średnie starcie tłoków wyniosło setne części milimetra - to bardzo dobra wartość. Żadnych zastrzeżeń nie budził stan zaworów i wału korbowego.Skrzynia biegów: Na wszystkich drążkach i przegubach powiększyły się luzy. To pogorszyło pracę i tak opornie działającej skrzyni biegów. Aby temu zaradzić, od końca 2000 roku Volkswagen stosuje w modelach 1.4 i 1.6 linki zamiast drążków, tak jak robi to w wersjach z mocniejszymi silnikami. Większym problemem są rysy po wewnętrznej stronie obudowy skrzyni biegów. Powstały one w marnej jakości stopie aluminium wokół wałka napędzającego. Volkswagen miał szczęście, bo przedwczesne pękniecie mogło mieć bardzo poważne konsekwencje.Instalacja elektryczna: Na kilku połączeniach kabli przy silniku styki pokryła patyna. W przyszłości mogłoby to doprowadzić do zakłóceń, których nie wykryłoby urządzenie diagnostyczne.Karoseria: Szyberdach i osłona przeciwsłoneczna blokowały się, ale siły, które trzeba było użyć do ich zamknięcia, mieściły się jeszcze w zakresie tolerancji.Zabezpieczenie antykorozyjne: To najmocniejsza strona Volkswagena. Wyśmienita ochrona przed rdzą nie daje jej żadnych szans.
Beztroska generacja?
Puszczają w powietrze latawce, troszczą się o dzieci tak czule jak o kursy giełdowe, krótko mówiąc: rozkoszują się życiem. Witajcie w generacji Golfa! Sielankowy świat z reklamy Volkswagena pokazywać ma normalnych ludzi, dla których Golf jest tak samo niezbędny do życia jak ekspres do kawy.
Auto Świat
Beztroska generacja?