Współpraca reklamowaTestujemy na paliwach
Auto Świat > Używane > Co warto kupić > 29-letnie Subaru za dychę. Sprawdzamy Subaru serii L 1.8.

29-letnie Subaru za dychę. Sprawdzamy Subaru serii L 1.8.

Autor Andrzej Jedynak
Andrzej Jedynak

Leciwe Subaru od 1. właściciela i w świetnej kondycji? Brzmi na tyle nieprawdopodobnie, że postanowiliśmy sprawdzić, ile wart jest pojazd z ogłoszenia. Oczywiście, w przypadku klasycznych aut kryteria oceny muszą być nieco inne.

Sprawdzamy auto z ogłoszenia: Subaru L.Źródło: Auto Świat / ACZ

Subaru serii L (następca Leone) nie jest propozycją dla każdego (to raczej gratka dla miłośników youngtimerów, a także napędu na obie osie), ale opis i wygląd auta na zdjęciach zachęciły nas do oględzin.

Przypomnimy tylko, że japońska firma jest jednym z pionierów na rynku osobowych aut 4x4. Eksploatacja na co dzień? Ma już niewielki sens, głównie z powodu trudnego dostępu do części zamiennych. Ale jako ozdoba kolekcji – proszę bardzo!

Zakup takiego Subaru jest bardziej opłacalny niż remont, zwłaszcza że bardzo trudno o części

Takich aut nie znajdziecie wiele nawet w niemieckiej bazie ogłoszeń (różne ceny, od kilkuset do 8000 euro), w naszym kraju oferty można policzyć na palcach. Wybrany egzemplarz pozytywnie wyróżniał się stanem, bo zazwyczaj auta są już kompletnie skorodowane i trzeba by skierować się prosto do blacharza.

Oczywiście, ma to przełożenie na cenę – o ile zniszczone są wyceniane niewiele wyżej niż wartość złomu (1000-1500 zł), o tyle za auto z ogłoszenia chciano 9900 zł (plus akcyza i rejestracja).

Dużo? Pozornie tak, ale jeśli policzymy koszty ewentualnego remontu, to proporcje szybko się odwrócą. Wystarczy podać cenę położenia lakieru na już przygotowane auto – operacja kosztuje 4000-6000 zł! A przecież trzeba jeszcze doliczyć części, prace blacharskie i przygotowanie samochodu.

Wypatrzony w ogłoszeniach egzemplarz Subaru serii L znajduje się w starachowickim komisie. Od Warszawy to ok. 150 km, ale w przypadku rzadkich modeli odległość ma drugorzędne znaczenie. Jaka rzeczywistość czekała na nas w komisie?

Właściciel komisu okazał się pasjonatem motoryzacji, który chętnie opowiada historię auta. Przez 27 lat (pierwsza rejestracja w 1987 r., do Polski auto trafiło pod koniec 2014 r.) było użytkowane przez jedną, starszą już osobę. Gdy zdecydowała się ona na zamianę swojego Subaru na nowego Volkswagena, trafiła do komisu dilerskiego, w którym pojazd został „przechwycony” i ściągnięty do Polski.

Sprawdzamy stan techniczny samochodu

Obietnice sprzedającego można uznać za prawdziwe – owszem, pojazd nie jest bez wad, ale to świetna baza do dopracowania, z pewnością opłacalna bardziej niż „trupy” do kompleksowej renowacji.

Bezwypadkowe nadwozie w blisko trzydziestoletnim aucie? To wydaje się wręcz nieprawdopodobne, ale okazuje się prawdziwe – wszystkie elementy karoserii mają jeszcze oryginalny lakier!

Co prawda, w kilku miejscach widać już niewielkie oznaki korozji (ramka szyby, podwozie z tyłu, kilka drobnych, punktowych uszkodzeń nadwozia), ale to jeszcze nie problem, zwłaszcza że Subaru z tamtych lat miały istotne kłopoty z rdzą i łatwiej spotkać egzemplarze, w których zawieszenie nie trzyma już geometrii, niż w tak dobrym stanie. Co prawda niektóre miejsca wymagają szybkiej interwencji, ale bardziej chodzi o oczyszczenie słabszych miejsc i zabezpieczenie ich przed rozwojem rdzy.

Bezwypadkowe nadwozie, wszystko jest oryginalne, kompletne i działa!

Inne niedomagania? Same drobiazgi: we wnętrzu widać niefabryczne radio, podsufitka straciła sztywność i koło szyberdachu źle się układa, a przy tylnej szybie nieco odstaje. Poza tym… nie znajdziecie wiele więcej braków, chyba że będziecie czepiać się takich elementów, jak uszkodzona wykładzina w bagażniku.

Oczywiście, jazda próbna czy oględziny na kanale zapewne pozwoliłyby wykryć jeszcze inne wady, ale tak naprawdę nie mają one większego znaczenia – samochód jak na swoje 29 lat jest w doskonałej kondycji i nadwoziowej, i mechanicznej!

„Staroświeckie” podejście poprzedniego właściciela do Subaru potwierdza instrukcja obsługi z pieczołowicie zaznaczonymi interesującymi fragmentami oraz tymi dotyczącymi konkretnego egzemplarza.

Co prawda, w komisie nie było książki przeglądów (sprzedawca miał ją w domu), ale ma ona chyba głównie kolekcjonerskie znaczenie – można by ustalić, co dokładnie w aucie było robione. Stan samochodu potwierdza przebieg z licznika, czyli blisko 138 tys. km.

Komisant twierdzi, że odbiera sporo telefonów, w tym również od… Niemców, którzy chcą zabrać auto z powrotem za granicę!

Naszym zdaniem

Wspaniała okazja dla pasjonatów

Oglądane Subaru jest w tak dobrym stanie, że można by pokusić się o codzienną jazdę, jednak w tym przypadku byłoby to bez większego sensu – auta po prostu szkoda, trudno też o części zamienne. Po drobnych zabiegach będzie z niego świetny klasyk!

To nam się podoba:

Auto jest kompletne i mało zniszczone, wszystko działa jak należy. Trzeba co prawda włożyć jeszcze sporo pracy, ale to świetna baza, żeby stworzyć idealnego klasyka!

To nam się nie podoba:

W kilku miejscach nadwozia wychodzi korozja, więc mimo niezłego stanu trzeba będzie poświęcić mu trochę pracy. Do samochodu trudno znaleźć części.

Andrzej Jedynak
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków