Logo
UżywaneKomfort i... wydatki

Komfort i... wydatki

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Biorąc pod uwagę jakość wykończenia, przestronność wnętrza, warunki trakcyjne i dobrą markę, kupiony na początku 1998 roku Passat 1.8 Comfortline był rozsądnym wyborem.

Komfort i... wydatki
Zobacz galerię (3)
Auto Świat
Komfort i... wydatki

Fakt, że za wygodę trzeba płacić. Volkswagen wyposażony w atrakcyjne dodatki (m.in. automatyczną klimatyzację) jest autem "ludowym" tylko z nazwy (Volkswagen - dosłownie samochód dla ludu). Cztery lata temu kosztował 80 499 zł. Inwestycja dawała jednak nadzieję na pokonanie 100 tys. kilometrów w więcej niż przyzwoitych warunkach i bez nieprzewidzianych przestojów. Zarówno Volkswagen, jak i większość europejskich konkurentów oferuje zaledwie 12-miesięczną gwarancję mechaniczną. W związku z tym bezawaryjność jest istotnym czynnikiem wpływającym na koszty użytkowania samochodu. Dotyczy to szczególnie aut klasy średniej i wyższej, "narażonych" na uzyskiwanie dużych przebiegów.Pod względem komfortu Passat nie zawiódł. Wrażenie niezwykłej przestronności obecne w wersji kombi daje się odczuć rownież w eleganckim sedanie. Nie brakuje miejsca na nogi i głowę zarówno kierowcy, jak i towarzyszących mu osób. Choć wyprofilowanie kanapy sugeruje możliwość przewożenia zaledwie czterech osób, szerokość wnętrza jest na tyle duża, aby można było zaprosić do tyłu trzech pasażerów.Kierowca ma przed sobą konserwatywnie zaprojektowaną deskę rozdzielczą, która jest tak przejrzysta, że nawet nowicjusz "znajdzie się" w tym miejscu z łatwością. Optymalne zajęcie pozycji ułatwia wszechstronna regulacja fotela oraz możliwość zmiany położenia kolumny kierownicy. Bezpieczeństwo w aucie zapewniają cztery poduszki powietrzne i ABS. Na poczucie przepychu poza automatyczną klimatyzacją wpływa welurowa tapicerka, elektryczne sterowanie szyb i lusterek, komputer pokładowy i mniejsze drobiazgi.Wolno ssący silnik 1.8 wydawał się optymalnym wyborem - 125 KM powinno wystarczyć aż nadto do swobodnej jazdy autem klasy średniej. Jednostka wykonana w technice 5-zaworowej (rzad-kość w tej klasie aut) okazała się jednak mało kulturalna, choć osiągi można uznać za więcej niż wystarczające. Zużycie paliwa ma duże wahania w zależności od stylu jazdy. Wprawdzie na trasie niejednokrotnie samochód zadowalał się 7-8 l na "setkę", ale w mieście często palił więcej niż 10. Przez cały okres eksploatacji ani razu nie była potrzebna pomoc drogowa. To duży plus. Jednak już pierwszy płatny przegląd wykazał nieodporność hamulców na działanie soli. W Niemczech okładziny w Passacie i Audi A4 w takiej sytuacji często były wymieniane gratis. W Polsce przednie Klocki hamulcowe kosztowały 330 złotych. Wraz z pozostałymi materiałami eksploatacyjnymi (w tym olej do wspomagania kierownicy, którego systematycznie ubywało) i usługą pierwszy duży serwis kosztował ponad 1300 złotych. Potem było lepiej. Do następnego przeglądu nie zaobserwowano w aucie żadnych niepokojących odgłosów, rachunek też był przyzwoity. Zanim Passat zdążył jednak "zasłużyć" na przegląd, po 45 tysiącach kilometrów przestało działać podświetlenie bagażnika (wymieniono włącznik na przeglądzie). Pojawiły się też szumy towarzyszące hamowaniu - problem został usunięty przez wyczyszczenie klocków i zacisków. O tym, że Passat jest bardzo dobrze wygłuszony, świadczy niezauważony przez kierowców, a wykryty dopiero przez mechaników niewielki luz na prawym przednim wahaczu. To typowa usterka spotykana także w Audi A4 - wielowahaczowe przednie zawieszenie bardzo wygodne, sprężyste i zapewniające wzorowe właściwości trakcyjne jest nietrwałe. Prawdziwa niespodzianka (finansowa) czekała jednak dopiero na "dużym" przeglądzie przeprowadzonym po przejechaniu 75 tysięcy kilometrów. W przypadku Volkswagena jest to ostatnia chwila, aby bez ryzyka poważnych uszkodzeń wymienić pasek napędu rozrządu. Ta rutynowa czynność kosztowała, uwzględniając części zamienne oraz robociznę, prawie 1900 złotych. Cały zaś przegląd, obejmujący m.in. konieczną już wymianę przednich tarcz hamulcowych i klocków, zużytej poduszki silnika, a także szkła lewego lusterka zewnętrznego, w którym "wysiadło" ogrzewanie, wyniósł 4757 złotych. Właściciele nawet bardzo drogich samochodów nie lubią takich gigantycznych rachunków.Z czasem cichy i sterylny Volkswagen stał się nieco głośniejszy - dowód na to, że technika 5-zaworowa wymaga, przynajmniej w tym wypadku, dopracowania. Pod koniec testu już wyraźnie odczuwalne były drgania koła kierownicy. Widoczne było też zapocenie uszczelki głowicy. Ten ostatni problem został zakwalifikowany "do usunięcia na następnym przeglądzie". Jeżeli zaś chodzi o drgania kierownicy - w jednym serwisie zostały "wycenione" na 1500 złotych, w innym usunięte za darmo w ciągu kilku minut przy okazji wymiany tylnych klocków hamulcowych.Większość zastrzeżeń dotyczących technicznej kondycji auta, gdyby nie uwagi mechaników, pozostałaby niezauważona - nie miały dużego wpływu na komfort jazdy i bezpieczeństwo. Volkswagen po ponad 100 tysiącach kilometrów sprawia wrażenie samochodu gotowego do dalszej niezakłóconej znaczącymi problemami jazdy. Tyle że jego nabywca może stanąć przed koniecznością poniesienia jednorazowych, ale stosunkowo dużych wydatków. Ostatnie badanie, przeprowadzone już po zakończeniu testu, oprócz wadliwej uszczelki pod głowicą wykazało też zbyt duże stężenie substancji toksycznych w spalinach - konieczna okazała się m.in. regulacja układu wtryskowego.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: