- Na dystansie 125 tys. km Tiguana poddaliśmy trudnej próbie po to, aby dokładnie go poznać i jak najlepiej ocenić jego jakość, trwałość oraz niezawodność
- Podczas testu nie zdarzyła się żadna poważna usterka, zaś we wnętrzu praktycznie nie było widać żadnych śladów zużycia
- Po rozebraniu Tiguana na drobne części nie wszystko okazało się idealne
Wydłużony test długodystansowy to zawsze duże emocje. I dla nas, i dla samochodu, i dla (niektórych) producentów. Znamy bowiem takie przypadki, gdy w tym dodatkowym czasie gry auto nagle, po przekroczeniu 105 tys. km, zaczynało – samo z siebie – rozkładać się na czynniki pierwsze, ale też są samochody, które do 150 czy nawet 200 tys. km dojechały bez większych problemów! A Tiguan?
Cóż, w przypadku niebieskiego SUV-a VW wymuszona dogrywka okazała się dość skromna, bo auto pokonało jedynie 25 tys. km ponad normę. Dla przypomnienia: po 100 tys. km VW dostał od nas ocenę celującą, ale wystawiliśmy ją jedynie na podstawie przebiegu testu oraz oględzin przeprowadzonych na koniec. Demontażu nie było jak wykonać z powodu pandemii COVID-19. Jednak jakiś czas temu okno się otworzyło i Tiguan trafił pod nóż.
Volkswagen Tiguan – pierwsza "setka" na szóstkę!
Tak jak już wspomnieliśmy, pierwsze 100 tys. km to dla Tiguana przysłowiowa bułka z masłem. Nie mogliśmy się wówczas niebieskiego SUV-a nachwalić – podczas testu nie zdarzyła się żadna poważna usterka, zaś we wnętrzu praktycznie nie było widać żadnych śladów zużycia – nawet fotele okazały się wciąż sprężyste i niewysiedziane, bez zarzutów działał też mechanizm przesuwnej tylnej kanapy. Niepożądane dźwięki, trzaski? Nic z tych rzeczy. Bez dwóch zdań – samochód na wieki bezawaryjnej jazdy. Tak się nam przynajmniej wówczas wydawało, a końcowy demontaż miał te odczucia jedynie potwierdzić.
Wielka chwila nadeszła – w końcu – na początku września. Kiedy Tiguan wjechał na podnośnik, wszyscy zgromadzeni wokół zaczęli od głębokiego zaczerpnięcia powietrza... ze zdumienia. Auto od góry wyglądało jak nowe, natomiast od spodu naszym oczom ukazała się gruba warstwa zaschniętego błota. Brązowa maź była wszędzie – na osłonach, podwoziu, w komorze silnika. No tak, efekt uboczny sytuacji ze zdjęcia widocznego obok. Oczywiście, po wyjechaniu z błota nasz VW trafił prosto do myjni, dodatkowo miało też być oczyszczone podwozie... Cóż, jak widać, nie zostało doczyszczone. Aż ciężko uwierzyć, jak głęboko brud potrafił spenetrować zakamarki auta!
Gdy pierwszy szok zdążył już minąć, mogliśmy na spokojnie zająć się właściwym demontażem. Pierwsze naprawdę niemiłe zaskoczenie to korozja (na razie – początkowa jej faza!) na dolnej krawędzi załadunkowej bagażnika. Co gorsza, brązowy nalot zdołał dobrze ukryć się pod gumową uszczelką, pod którą normalnie też nikt nie zagląda. Na pewno trzeba by było się już tym zająć, i to szybko – w przeciwnym razie może zrobić się nieciekawie! Lekki rdzawy nalot odkryliśmy też na obu tylnych amortyzatorach, a także pod maską, na obudowie wariatora zmiennych faz i na kablu masowym. To wszystko jednak głównie kosmetyka, bez wpływu na poprawne działanie poszczególnych elementów.
Volkswagen Tiguan – kłopoty ze szczelnością
Lecz im dalej w las, tym gorzej, a na liście uchybień pojawiają się kolejne punkty. Weźmy np. wyraźne zapocenie między przekładnią DSG a skrzynką rozdzielczą napędu 4x4, olejowy nalot widać też na osłonie lewego wewnętrznego przegubu z przodu. Mało? To dodajmy do tego jeszcze wyciek płynu z modułu termostatu... Żeby nie było – wszystkie te uchybienia zostały odnotowane podczas inspekcji, którą przeprowadziliśmy po 100 tys. km, a dobra wiadomość, bo takie też są, brzmi tak, że przez te ostatnie 25 tys. km żaden z wycieków się nie powiększył. Jeśli natomiast chodzi o skrzynię i silnik, to i tu mamy powody do narzekania.
Po pierwsze, czujne oko rzeczoznawcy od razu padło na minimalne pęknięcie w komorze spalania czwartego cylindra. Jak wynika z odpowiedzi dostarczonej nam przez Volkswagena, nie ma ono wpływu na działanie silnika, gdyż zasklepia się pod wpływem temperatury. Podobno w starszych generacyjnie silnikach TDI był to normalny obraz sytuacji, bez negatywnych skutków ubocznych dla jednostki. Poza ową rysą nie było już więcej powodów do narzekania: tłoki, gładzie, wałki rozrządu i zawory mieszczą się absolutnie w granicach tolerancji.
Po drugie, skrzynia biegów. Po otwarciu obudowy naszym oczom od razu ukazał się... spory kawałek metalu przyczepiony do magnesu wyłapującego opiłki. Po krótkim dochodzeniu udało się ustalić winowajcę – ów metalowy fragment to nic innego, jak element jednego z synchronizatorów. Dokładnie rzecz biorąc – tego od trzeciego biegu. Co jednak ciekawe, podczas jazdy defekt nie dawał żadnych efektów ubocznych, nie mogliśmy więc przypuszczać, że i ze skrzynią dzieje się coś niedobrego. Na całe szczęście magnes spełnił swoją funkcję. Producent zna problem i od 2018 r. stosuje w DSG już poprawione pierścienie synchronizujące.
Jak więc podsumujemy test VW Tiguana 2.0 TSI na dystansie 125 tys. km? Cóż, nie da się ukryć, że akurat końcowy demontaż nie wypadł już tak śpiewająco jak cały test i kładzie się lekkim cieniem na wizerunku auta. Po doliczeniu dodatkowych punktów karnych obniżamy Tiguanowi ocenę na 6-, ale to chyba nadal całkiem nieźle, prawda.
Volkswagen Tiguan – dane techniczne
Silnik | Volkswagen Tiguan 2.0 TSI 4x4 |
Rodzaj | t.benz. R4/16 |
Pojemność silnika | 1984 cm3 |
Średnica cylindra x skok tłoka | 82,5 x 92,8 mm |
Napęd rozrządu | łańcuch |
Moc maksymalna | 180 KM/3940 obr./min |
Maks. moment obrotowy | 320 Nm/1500 obr./min |
Prędkość maksymalna | 210 km/h |
Skrzynia biegów | aut. 7 (DSG) |
Napęd | 4x4 |
Nadwozie/podwozie | Volkswagen Tiguan 2.0 TSI 4x4 |
Długość/szerokość/wysokość | 4486/1839/1673 mm |
Rozstaw osi | 2677 mm |
Masa własna/ładown. (rzeczywista) | 1694/536 kg |
Hamulce: przód/tył | tarczowe wentyl./tarczowe |
Pojemność zbiornika paliwa | 58 l |
Pojemność bagażnika | 615-1655 l |
Ogumienie (testowe) | 235/55 R 18 V |
Volkswagen Tiguan – naszym zdaniem
Volkswagen Tiguan otrzymuje 6— i zajmuje 6. miejsce w naszym rankingu testów długodystansowych. To bardzo dobry wynik, ale przyznajemy, że poczuliśmy drobne rozczarowanie. Dlaczego? Nasze apetyty rozbudził świetny ogólny stan auta po 100 tys. km (tylko 2 pkt karne i ocena 6). Tiguan miał duże szanse na podium, a tak...
Po rozebraniu auta na części największym zaskoczeniem był spory kawałek metalu w skrzyni biegów – przyczepiony do magnesu wyłapującego opiłki. Po krótkim dochodzeniu udało się ustalić winowajcę: ów metalowy fragment to nic innego, jak element jednego z synchronizatorów.
Pod koniec testu Tiguanowi zafundowaliśmy przejażdżkę po gruntowych drogach, a że wcześniej padał deszcz, karoseria, a szczególnie podwozie, zebrała sporo błotnistej masy!
Nie jest terenówką, ale zwiększony prześwit oraz napęd 4x4 przydają się w lekkim terenie.
To znamy też z innych modeli Grupy VW: między chłodnicami wody i powietrza doładowującego zebrało się sporo brudu.
Tarczki z zestawu sprzęgieł przekładni DSG nie noszą śladów ponadnormatywnego zużycia
Oto ów „słynny” metalowy element synchronizatora, który znaleźliśmy na magnesie.
Są takie trzy.
Pęknięcie w głowicy znajduje się obok gwintu świecy zapłonowej i zasklepia się pod wpływem temperatury.
Zawory ssące i wydechowe w dobrej kondycji – nie są zbyt mocno zabrudzone nagarem.
Kokpit jest przejrzysty i łatwy w obsłudze. Do tego trwałe elementy wykończenia wnętrza oraz bogate wyposażenie wersji Highline.
Pomiary tulei cylindrycznych wypadły świetnie – odchyłki mieściły się w tolerancji dla nowych części. Gdyby nie głowica, silnik wypadłby celująco
Bagażnik jest ustawny i praktyczny – pojemność wynosi 615-1655 l.