Były to oczywiście typowe "dolegliwości wieku dziecięcego", które firma starała się sukcesywnie eliminować. Dla Forda Focus C-Max był pierwszym minivanem i... poligonem doświadczalnym drugiej generacji Focusa II, z którym ma wiele wspólnych rozwiązań konstrukcyjnych, m.in. płytę podłogową.
Problemy występowały w wielu różnych podzespołach, ale najczęściej związane były z elektroniką sterującą. Wnętrze ma typowo prorodzinny charakterJednak obecnie nie jest to już coś, czym należy się szczególnie przejmować – z większością powtarzających się awarii firma dość skutecznie się uporała, usuwając je w ramach gwarancji. Poziom usterkowości spadł na tyle, że mechanicy z ASO twierdzą, iż C-Max zawodzi rzadziej niż Focus II. Być może jest to subiektywne odczucie spowodowane po prostu mniejszą liczebnością tego modelu na rynku.
Z pewnością Focus C-Max wart jest zainteresowania ze strony osób oczekujących funkcjonalności i przyjaznego charakteru. Auto ma o 148 mm wyższe nadwozie niż klasyczny Focus, więc w środku znajdziemy dużo miejsca. W vanach istotne jest też pomysłowe zagospodarowanie wnętrza – w tej kwestii Ford nie musi mieć kompleksów. Poczynając od przodu, mamy ładną i łatwą w obsłudze deskę rozdzielczą, pełną regulację kierownicy i fotela kierowcy.
Siedzi się oczywiście wyżej niż w klasycznym aucie osobowym, dzięki czemu zyskujemy też lepszą widoczność. Z tyłu standardowo stosowano trzy oddzielne fotele, które można składać, pochylać i wyjmować. W bogatszych wersjach, np. Ghia, FX Silver, FX Gold, oferowany był system Comfort Seat. To pomysłowe rozwiązanie umożliwia złożenie środkowego fotela i przesunięcie dwóch pozostałych po skosie do tyłu. Stwarzamy w ten sposób bardzo komfortowe warunki podróżowania dla dwóch osób.
Pomyślano również o podręcznych schowkach i o dużej pojemności bagażnika (460 litrów). Wyposażenie rzadko zawodzi, a jego poziom należy uznać za wysoki – już wersja Trend miała w standardzie klimatyzację. Na szczęście nadwozie nie ma problemów z korozją (co zdarza się np. w Fusionie), ale w niektórych autach dokuczają skrzypiące uszczelki drzwi – trzeba je wymienić (producent zmienił materiał).
Do napędu auta stosowano trzy diesle: 1.6, 1.8 i 2.0. Najpopularniejszy – 1.6 TDCi – początkowo rozwijał moc 109 KM, ale w 2005 roku pojawiła się też słabsza, 90-konna wersja. Wbrew pozorom jednostka ta świetnie pasuje do C-Maksa, jest ekonomiczna (spala tylko około 5 l/100 km) oraz zapewnia doskonałe osiągi. Mocniejsza wersja przyspiesza do 100 km/h w 11,3 s, słabsza – o 1,8 s dłużej.
Usterkowość C-Maksa mieści się w normie
Motor 1.6 TDCi nie należy do awaryjnych, ale czasami zawodzi osprzęt. Trzeba co kilkadziesiąt tys. km czyścić zawór EGR, występują też problemy z brakiem ładowania przez alternator i pęknięcia przewodów doprowadzających powietrze. Rzadko, ale zdarzają się przypadki przedwczesnego zużycia turbiny (cena nowej 4147 zł). Dużo dobrego można powiedzieć o podwoziu. Własności jezdne są bardzo dobre, a trwałość wysoka. Portfela nie uszczupla też wymiana części eksploatacyjnych, gdyż poziom cen jest raczej umiarkowany.
Nasza opinia
Na tle rywali Forda Focusa C-Max wypada nieźle. Być może niektórzy oferują ciekawsze sposoby konfigurowania wnętrza, ale nas rozwiązania zaproponowane w C-Maksie satysfakcjonują. Bardzo dobre wrażenie sprawia diesel 1.6 TDCi. Co do awaryjności, to nie ma się czego bać.
Prawidłowo obsługiwane egzemplarze są mało awaryjne, a poważne usterki (wiążące się z dużymi wydatkami) należą do rzadkości. C-Maksy rzadko były autami flotowymi, jest małe prawdopodobieństwo, że trafimy na taki egzemplarz.