O szczegółach tej akcji poinformował w poniedziałek Federalny Urząd Transportu Drogowego (KBA) we Flensburgu. Obok aut ze znakiem VW na masce, naprawą objętych zostanie także ponad pół miliona samochodów marki Audi, ok. 300 tys. samochodów produkowanych przez Skodę i ok. 100 tys. aut marki Seat. Posiadacze tych samochodów zostaną w najbliższych tygodniach poinformowani pisemnie przez koncern Volkswagena, na czym będzie polegała bezpłatna naprawa ich aut. Rzecznik prasowy KBA oświadczył, że Volkswagen przedstawił urzędowi we Flensburgu w uzgodnionym terminie rozwiązania techniczne, które mają zapobiec manipulowaniu danymi o emisji spalin. Dotyczą one także silników o pojemności 1,2 litra.

Federalny Urząd Transportu Drogowego wydał tymczasem wstępną zgodę na zaproponowane przez producenta zmiany w silnikach wysokoprężnych o pojemności 1,6 litra i dwulitrowych. Po otrzymaniu zgody w jej ostatecznej i wymaganej przez przepisy formie, koncern Volkswagena otrzyma z placówki we Flensburgu adresy posiadaczy aut wyposażonych w zmanipulowane silniki. Urząd ten pełni bowiem w Niemczech także rolę centralnej ewidencji pojazdów i kierowców.

W poniedziałek 30 listopada upłynął termin, w którym wmieszany w aferę spalinową koncern Volkswagena miał przedstawić rozwiązania techniczne, które zapobiegłyby jej powtórzeniu w jakiejkolwiek formie, i terminarz związanych z tym napraw serwisowych dla wszystkich modeli aut VW, które były wyposażone w oprogramowanie fałszujące wyniki testów na czystość spalin.

Upłynął termin amnestii

Oceną tych rozwiązań technicznych zajmą się członkowie specjalnej komisji śledczej, powołanej przez federalnego ministra transportu Alexandra Dobrindta. "Pozytywnie oceniamy przedłożony nam projekt akcji serwisowej", oświadczył w wywiadzie dla stołecznej "Die Welt" szef resortu transportu, który ostro naciskał na koncern z Wolfsburga, żeby jak najszybciej uporał się ze skutkami afery spalinowej. Przede wszystkim w interesie posiadaczy pojazdów ze zmanipulowanymi silnikami. Akcja serwisowa rozpocznie się w styczniu 2016 i potrwa przypuszczalnie do końca roku. Wszystko zależy od sprawności i przepustowości autoryzowanych warsztatów zajmujących się obsługą aut produkowanych przez koncern VW.

W poniedziałek 30 listopada upłynął także termin amnestii ogłoszonej w koncernie Volkswagena. Wszyscy pracownicy, w jakikolwiek sposób wmieszani w aferę spalinową, którzy byliby skłoni udzielić dobrowolnie wyjaśnień w tej sprawie, mogli to uczynić do tego czasu, nie ryzykując niekorzystnych dla siebie konsekwencji służbowych i prawnych. Skorzystało z tego uregulowania ok. 50 pracowników zakładów w Wolfsburgu.

Jak poinformowano, obecnie prowadzone są z nimi rozmowy nt. szczegółów przygotowania i montowania oprogramowania, które zaniżało podczas testu faktyczne dane o czystości spalin. Koncern VW nie chciał wyjaśnić, czy któraś z tych osób brała w tym czynny udział, czy też przekazane przez nie informacje dotyczyły innych pracowników. W połowie grudnia mają zostać przedstawione wstępne wyniki wewnętrznego śledztwa w koncernie nt. tej afery, która ogromnie zaszkodziła dobrej do tej pory opinii o największym producencie samochodów w Europie. Afera spalinowa, zwana czasem także "dieselgate", okazała się najpoważniejszym kryzysem w liczącej 78 lat historii firmy Volkswagen, a jej skutków nie da się jeszcze przewidzieć.

Historia emisyjnego skandalu

We wrześniu koncern VW przyznał, że w oprogramowanie zaniżające faktyczne dane o czystości spalin wyposażono ok. 11 mln samochodów osobowych i użytkowych z silnikami wysokoprężnymi. Na początku listopada Volkswagen oświadczył, że poza manipulowaniem danymi o emisji tlenku azotu, fałszowano również wyniki emisji dwutlenku węgla i odnosi się to do dodatkowo ok. 800 tys. samochodów. Afera jest zatem gigantyczna i obejmuje prawie 12 mln pojazdów.

Informacje o tym, że volkswageny wydalały także do atmosfery więcej CO2, niż podawano w danych fabrycznych i wynikało to, dzięki oszukańczemu oprogramowaniu, z badań na stanowisku próbnym, nie pozostały bez wpływu na postawę ewentualnych nabywców samochodów marki VW.

"Obserwujemy już spadek liczby zamówień", powiedział przewodniczący rady zakładowej w koncernie Volkswagena Bernd Osterloh. Trudno jeszcze w tej chwili wyrazić go liczbowo, ale trend jest jednoznaczny. Kierowcy indywidualni przestają ufać firmie z Wolfsburga, ale prawdziwym ciosem dla niej może okazać się wycofanie zamówień przez przedsiębiorstwa wynajmu samochodów i inne, które kupują w zakładach w Wolfsburgu auta flotowe. Te bowiem, zgodnie z przepisami, muszą spełniać określone wymogi dotyczące poziomu emisji CO2, których volkswageny najwidoczniej spełnić nie są w stanie. Poza tym poziom emisji CO2 wpływa w Niemczech bezpośrednio na wysokość podatku drogowego. Jak oświadczył Bernd Osterloch: "Sprawa dwutlenku węgla wywołała znacznie głębszy kryzys zaufania niż ujawnienie prawdziwych danych o poziomie emisji tlenku azotu".

dpa, rtr / Andrzej Pawlak