Volvo nie używa określenia face lifting. I słusznie, bo trudno mówić o zmianie twarzy, jeśli zmodernizowane V70 i S80 można poznać tylko po LED-owych migaczach w lusterkach bocznych (XC70 miało je już wcześniej).
Łatwiej będzie, gdy zajrzymy do kabiny – deska rozdzielcza we wszystkich autach zmieniła się, bo w górnej części konsoli centralnej pojawił się duży kolorowy ekran systemu Volvo Sensus. Tak, tego samego, który w zeszłym roku zadebiutował w mniejszych modelach S60 i V60. Teraz (można powiedzieć, że nareszcie) pojawił się też we flagowych modelach firmy.
Przypomnijmy, że Volvo Sensus oznacza coś, co informatycy nazwaliby nowym interfejsem użytkownika samochodu Volvo. Wraz z nim w autach serii 70 i 80 pojawiły się takie, znane już z „60-ek”, rozwiązania jak system City Safety, zapobiegający (lub zmniejszający skutki) kolizji przy prędkościach do 30 km/h, układ Pedestrian Detection włączający hamowanie w razie groźby najechania na pieszego lub rowerzystę oraz aktywny tempomat z funkcją „podjeżdżania” w korku.
A użytkownicy iPhone’ów lub telefonów z systemem Android mogą teraz, nie ruszając się z domu, sprawdzić zasięg auta, a także otworzyć je albo zamknąć. Samochód powiadomi też właściciela o próbie kradzieży.
Coś dla tych, których bardziej interesują osiągi niż elektronika: silnik D5 (2.4) w modelach na rok 2012 ma nie 205, ale 215 koni. I jest jeszcze oszczędniejszy niż dotychczasowy.