Program doskonalenia techniki jazdy oparty w dużej mierze na ćwiczeniach poślizgów i technice jazdy w trudnych warunkach spełnia swoje zadanie jako element obniżania wskaźników szkodowości. Niestety, nie wszystkie firmy chcą szkolić swoich pracowników w ten sposób…

Program, nazwijmy "podstawowy", oferuje praktycznie każda szkoła doskonalenia techniki jazdy w Polsce. Oczywiście zanim zaczął funkcjonować poprawnie i w sposób uniwersalny musiał przejść pewien proces unifikacji. Jeszcze kilka lat temu same szkoły realizowały ten program w różny sposób, nie zawsze reprezentując odpowiedni poziom nauczania. Często program prezentowany w ofercie był podobny lub nawet identyczny z innymi, ale jego realizacja mocno różniła się w zależności od szkoły, która go przeprowadzała. W niektórych wypadkach poziom szkolenia przynosił nawet odwrotny skutek do zamierzonego.

Obecnie większość szkół "nauczyła" się już jak przeprowadzać szkolenie, aby osiągnąć interesujący efekt dla klienta. Dba o to przede wszystkim Polskie Stowarzyszenie Motorowe zrzeszające szkoły, które przeszły swego rodzaju "egzamin" z poziomu prowadzenia zajęć. Jednak bywają jeszcze na rynku "czarne owce" w postaci "szkółek", oferujących pod pozorem nauki raczej pośrednictwo jazdy po lotnisku, to poziom realizacji podstawowego programu szkoleniowego wyrównał się.

Podstawowym celem tego programu jest wyrównanie poziomu wiedzy i umiejętności kierowców. Każdy z nas, jako kierowca wywodzi się z innej szkoły jazdy, a właściwie innego instruktora, który na kursie nauki jazdy próbował nauczyć nas czegokolwiek. Choć wszyscy posiadamy uprawnienia do prowadzenia auta, to reprezentowany poziom jest bardzo różny i nie zawsze to kwestia doświadczenia i ilości przejechanych kilometrów. Drugą intencję zajęć stanowi pokazanie podstawowych zagrożeń związanych z prowadzeniem samochodu. Zajęcia na płytach poślizgowych w doskonały sposób nadają się do realizacji tego typu zadań. Prezentacje filmowe i zdjęcia wypadków przestają niestety robić już na nas wrażenie. Nic nie zastąpi wrażenia, jakiego doznaje kierowca, który przy małej prędkości próbuje opanować auto będące poza jego kontrolą. Chodzi tu również o poznanie zasad fizyki rządzących autem podczas jazdy. W realnych sytuacjach, poza torem, ich przekroczenie kończy się niekiedy bardzo źle dla osób siedzących w pojeździe.

Szkolenie to także wyrobienie automatyzmu działania w sytuacjach ekstremalnych. Kiedy już dojdzie do poślizgu, nie ma czasu na myślenie. Odpowiednia metodyka szkolenia oraz ilość powtórzeń danego ćwiczenia wyrabiają właśnie taki automatyzm w bezpiecznych warunkach pod okiem instruktora.

Większość osób kierujących pracowników na tego typu szkolenia zna ten program. Od pewnego czasu można jednak zauważyć pewne niepokojące zjawisko. W sposób naturalny zaczęto traktować szkolenie jako ofertę handlową. Obecnie nie ma już problemu ze znalezieniem usługodawcy oferującego tego typu zajęcia. Propozycje podmiotów są podobne do siebie jak dwie krople wody. Ceną również nie różnią się zbytnio od siebie. Jak wybrać więc szkolenie?

Coraz częściej decyduje o tym tzw. wartość dodana w postaci jakiejś atrakcji. W zapytaniach ofertowych do szkół standardem stał się wymóg zorganizowania konkursów jazdy z rozdaniem pucharów, przejażdżki samochodem wysokiej klasy, najlepiej sportowym, lub możliwość ścigania się za kierownicą samochodu rajdowego. W sumie to niby normalne. Osoba odpowiedzialna za wysłanie pracowników na szkolenie nie chciałaby, aby po powrocie z kursu kolega prezesa czy inny wysokiej rangi menedżer był niezadowolony.

Trzeba więc zadbać o atrakcyjny program. Szczególnie ma to miejsce, jeśli pracownicy byli już na tego typu szkoleniu i "już to robili". Same szkoły chcąc wyjść naprzeciw oczekiwaniom, zaczynają proponować różnego rodzaju rozwiązania mające na celu uatrakcyjnienie oferty.

Bardzo często przybiera to formy nie mające nic wspólnego z podnoszeniem poziomu bezpieczeństwa jazdy pracowników. Do takich zabiegów należy zwiększenie prędkości z jaką wykonuje się ćwiczenia. Po kursie pracownik jest dumny z tego, że ominął przeszkodę z prędkością 100 km/h, a podczas poprzednich zajęć wykonywał ćwiczenie z prędkością dwa razy mniejszą. Po ominięciu przeszkody zamiatało nim co prawda po pasie startowym lotniska szerokości 60 m od "lewa do prawa", ale to co... Manewr uznał za udany, choć na drodze publicznej pas ruchu ma szerokość 5 metrów.

Niektóre ze szkół, niekorzystające z płyt poślizgowych, oferują szkolenia, których założeniem i wręcz marketingowym "lepem" jest jazda z dużymi prędkościami. Uzasadnieniem takiego rozwiązania ma być fakt, że przecież pracownicy i tak jeżdżą minimum 120 km/h i z takimi prędkościami należy ich szkolić. Najwyraźniej komuś się coś pomieszało. A szczegółowo rzecz ujmując, pomylił szkolenie sportowe i techniki rajdowe ze szkoleniem bezpieczeństwa jazdy. Oczywiście po tego typu zajęciach każdy jest zadowolony - tylko czy spełniło ono swoje zadanie?

Każdy wyjeżdża z przekonaniem: "jestem co najmniej Hołowczycem". Chociaż kursant nie do końca wie, jak działa i do czego służy ABS w jego samochodzie. Dla porównania, w szkoleniach bezpieczeństwa jazdy organizowanych przez szkoły w Niemczech, Austrii, Francji, Szwecji i innych cywilizowanych krajach, górna granica prędkości z jaką wykonuje się ćwiczenia to 50 km/h. Czasami zaburzone zostają proporcje między szkoleniem a atrakcjami. Kurs trwa około 6-7 godzin. W tym czasie można zrealizować różny program. Problem w tym, żeby ilość "bonusów" nie zaburzyła procesu szkoleniowego, bo wychodzi na to, że wysyłamy pracowników do "parku rozrywki" a nie na ćwiczenia jazdy autem. Jeden cel natomiast z pewnością zostanie osiągnięty. Nikt nam nie zarzuci nudnych zajęć. Może nawet zostaniemy pochwaleni?!

Program kursu szkoleniowego, żeby spełnił swoje zadanie, musi zawierać odpowiednio dobraną tematykę, realizowaną wg ustalonej metodyki, ram czasowych i co najważniejsze przy zaangażowaniu kursantów. Jeśli pierwsze pytanie na kursie, zanim uczestnik wsiądzie do auta, to: "kiedy kończymy?", a w trakcie trwania szkolenia ważniejsze jest odbieranie telefonów w służbowych sprawach to nie spodziewajmy się cudów. Szkolenie to ciężka fizyczna i psychiczna praca nad sobą, która nigdy nie wygra pod względem atrakcyjności z miło spędzonym czasem poświęconym na jeżdżenie autem w sposób niestandardowy, tylko przez pomyłkę nazywanym "szkoleniem".

* Akademia Bezpiecznej Jazdy