• Oszuści wykorzystują naiwność, ale też i to, że chętnie pomagamy rodzinie i przyjaciołom
  • Historie, którymi się posługują, mogą brzmieć całkiem wiarygodnie
  • Pod presją możemy dać się nabrać na coś, w co na spokojnie byśmy nie uwierzyli
  • Przestępcy działają psychologicznie – wiedzą, jak wywołać u ofiar odpowiednie reakcje
  • Na celowniku oszustów są nie tylko seniorzy. Młodzi ludzie są podatni na oszustwa przez to, że korzystają z mediów społecznościowych

Kradzieże i oszustwa przy użyciu różnych odmian "metody na wnuczka" to prawdziwa plaga, przez którą co roku wielu seniorów traci oszczędności swojego życia. Jak wygląda takie oszustwo w praktyce? O to typowy przypadek, który na szczęście skończył się dobrze.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Pani Jolanta (75. lat) w czwartkowe popołudnie odebrała telefon. W słuchawce usłyszała zapłakany, kobiecy głos.

Teraz, analizując na spokojnie, wiem przecież, że w takich sytuacjach o żadnej kaucji nie może być mowy, że tak to działa tylko na amerykańskich filmach. Ale w stresie człowiek nie ma czasu, żeby to wszystko analizować – relacjonuje Pani Jolanta.

Oczyma wyobraźni widziałam już moją kochaną wnuczkę, której przydarzyła się tragedia i której chciałam pomóc. Nie poznałam głosu, ale przecież człowiek, który płacze, jest w traumie, nie brzmi tak, jak w normalnych sytuacjach – kontynuuje niedoszła ofiara oszustów.

– Coś mnie tknęło, kiedy osoba, która ze mną rozmawiała, wywierała na mnie coraz większą presję. W końcu powiedziała, że na komisariat przyjechał tata i wszystko mi wyjaśni. Usłyszałam w słuchawce męski głos i przez chwilę rzeczywiście myślałam, że rozmawiam z synem, ale coś mi nie pasowała. Oczywiście, powtórzył całą historię o potrąceniu na pasach, o grożącej karze wieloletniego więzienia, o potrzebnych natychmiast pieniądzach. Byłam absolutnie przerażona i gotowa, żeby zdobyć te pieniądze dla wnuczki, których sama też nie miałam. Przerwałam jednak rozmowę i powiedziałam, że oddzwonię. Skontaktowałam się z rodziną i na szczęście okazało się, że żadnego wypadku nie było, wnuczka była bezpieczna w pracy – kończy opowieść pani Jolanta, która wprawdzie nie straciła pieniędzy, bo zachowała czujność, ale kilkanaście minut rozmów z oszustami kosztowało ją mnóstwo nerwów.

Tym razem oszustom się nie udało

Tym razem plan oszustów się nie powiódł, być może dlatego, że wybrali mało wiarygodny wariant rozwoju rozmowy, dołączając kolejną osobę, którą ofiara powinna była przez telefon poznać. Z relacji ofiar, które dały się rzeczywiście oszukać, znamy historie, kiedy tą osobą, której zapłakany wnuczek lub wnuczka przekazuje telefon, był rzekomy policjant, prokurator albo kolega lub koleżanka, która później przyjeżdża po pieniądze "na ratowanie wnuczki". Czasem zamiast kaucji mowa jest po prostu o łapówce, którą trzeba przekazać po cichu.

Oszuści też doskonale wiedzą, jak powstrzymać potencjalną ofiarę przed przerwaniem połączenia, czy próbą samodzielnego nawiązania kontaktu z bliskimi. "Babciu, pozwolili mi wykonać tylko jeden telefon. Tata jest w pracy, mama ma zepsuty telefon, tylko do ciebie można się dodzwonić. Nie rozłączaj się, bo mi drugi raz nie pozwolą zadzwonić".

Jak się zachować, kiedy odbierzemy podejrzany telefon? Rady (nie tylko) dla seniorów

  • Jeśli nie jesteś pewien, kto dzwoni, to dopytuj tak długo, aż uzyskasz odpowiedź. Nie ułatwiaj zadania oszustom, dopytując np. "Iza, czy to ty?" – bo wtedy oszust/ka szybko to podchwyci i... będzie Izą. Nie daj się nabrać na zagrywki typu: "no mnie nie poznajesz, przecież to ja".
  • Nie wierz w żadne historie z kaucjami, łapówkami – jeśli ktoś bliski dzwoni w sytuacji, w której doszło do wypadku czy do zatrzymania z jakiegoś innego powodu, to najlepszym sposobem udzielenia takiej osobie wsparcia jest zorganizowanie pomocy prawnika!
  • Nie ufaj nawet znanym numerom telefonów czy nawet numerom wyświetlającym się jako numery służb (np. 997) – oszuści korzystający z bramek internetowych robią to tak, żeby na telefonie wyświetlał się taki numer telefonu, jaki tylko chcą.
  • Niekiedy przestępcy uderzają dopiero wtedy, kiedy zbiorą już sporo informacji o potencjalnych ofiarach. W dobie internetu i mediów społecznościowych nie trzeba wcale dużo zachodu, żeby ustalić np. imiona członków rodziny, a nawet żeby widzieć, co u nich słychać. Im więcej znają szczegółów z życia ofiar, tym bardziej wiarygodna może być historia.
  • Jeśli czujesz, że ktoś usiłuje cię oszukać, a masz wystarczająco dużo odwagi, możesz wdać się w grę i zacząć umawiać się np. na przekazanie pieniędzy, a jednocześnie zgłoś sprawę policji – funkcjonariusze w takich przypadkach reagują szybko.
  • Jeżeli dzwoni do ciebie ktoś, kto podaje się za policjanta i chce od ciebie pieniędzy na kaucję, albo jako przynęty na oszustów, albo po to, żeby "zabezpieczyć gotówkę", którą złodzieje chcą przejąć – to na pewno próba oszustwa. Uwaga! Czasem brzmi to bardzo wiarygodnie, np. rzekomy funkcjonariusz zaznacza, że "tak zwykle nie robimy, ale sytuacja jest wyjątkowa", albo wręcz zachęca, żeby – nie przerywając połączenia – wybrać 997 czy 112 i połączyć się z komendą, która wszystko potwierdzi!

Starszych oszukują na wnuczka, młodszych na blika

Jeśli jesteście za młodzi, żeby paść ofiarą oszustwa metodą "na wnuczka", to i tak nie jesteście bezpieczni – tak samo popularna jak metoda na wnuczka, jest też metoda "ba blika", a złodzieje często używają historyjek związanych z samochodem. Jaki jest mechanizm takiego oszustwa?

– "Kochana, potrzebuję pomocy, nie wzięłam ze sobą portfela, nie mam jak zapłacić na stacji, możesz mi przesłać blikiem 500 zł. Please, ratuj! Nie dzwoń do mnie, mam 2 proc. baterii, jak się rozładuje, to nawet blika nie odbiorę. Dzięki".

– "Stary, pomóż, pod Szczecinem zepsuło mi się samochód, możesz mi przesłać blikiem kasę, oddam jutro."

Takie lub podobne wiadomości przychodzą przez komunikatory internetowe i to nie z anonimowych kont, ale od naszych znajomych, często o nietypowych porach, które tylko dodatkowo je uwiarygadniają! Mechanizm oszustwa jest dosyć złożony – przestępcy przejmują konta w portalach społecznościowych (np. wysyłając ofiarom wiadomości z zawirusowanym załącznikiem wyglądającym jak film czy pikantne zdjęcie), a następnie, korzystając z tak przejętej wirtualnej tożsamości, wysyłają do wszystkich znajomych posiadacza przejętego konta wiadomości z prośbą o przesłanie "blika" czyli kodu bankowego używanego do płatności. Na kilkadziesiąt czy kilkaset kontaktów osoby, która straciła kontrolę nad swoim kontem w mediach społecznościowych, zwykle znajdzie się jedna, dwie czy nawet kilka osób, które tak dadzą się nabrać! Złodzieje mają ułatwione zadanie, bo mają dostęp do wcześniejszych konwersacji, mają też mnóstwo informacji, które pozwalają uwiarygodnić historyjkę i prośbę o pożyczkę.