Jak informuje PAP, analityk serwisu autobaza.pl Marek Trofimiuk wskazał, że w 2021 r. na 18 mln 645 tys. 953 przeglądów okresowych, 18 mln 208 tys. 873 były zakończone wynikiem pozytywnym, co oznacza, że jedynie 2,3 proc. pojazdów zostało odrzuconych.

W tym samym czasie w Niemczech badania technicznego nie zaliczyło aż 20 proc. aut. To dość dziwne, jeśli popatrzymy na średni wiek samochodów w Polsce i u naszych zachodnich sąsiadów. Tam auto jest średnio o 4,5 roku młodsze.

W teorii z tych statystyk wynika, że nasze samochody są nadzwyczajnie zadbane, z kolei młodsze auta Niemców muszą być dużo bardziej zajechane. Ciężko jednak znaleźć argumenty, że rzeczywiście tak jest, tym bardziej że najwięcej sprowadzonych samochodów pochodzi... z Niemiec. Czyżby, przekraczając linię Odry, samochody nagle się naprawiały? Oczywiście, że nie.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Stacje Kontroli Pojazdów są biedne

Jak zauważył ekspert, problemem mogą być przepisy, a raczej stawki, za które wykonywane są badania w Polsce. Nie zmieniły się one od 2004 r., ale wszelkie opłaty i płace dla pracowników wzrosły, w związku z tym Stacje Kontroli Pojazdów balansują na krawędzi upadku.

Koszt wykonania badania dla samochodów zasilanych silnikami diesla i benzynowymi wynosi 99 zł, a dla aut z dodatkową instalacją LPG i CNG – 162 zł.

Tak niskie ceny powodują, że właściciele Stacji Kontroli Pojazdów robią wszystko, aby utrzymać się na rynku. Nie mogą więc zwracać uwagi na każdą niesprawność samochodu, bowiem niedaleko znajdzie się inna stacja, która przepuści ten sam samochód, ponieważ "nie zauważy pewnych niedociągnięć". Wtedy to ta druga stacja zarobi, a właściciel pierwszej pozostanie bez jakiegokolwiek zarobku. Bywa też tak, że właściciele aut pod stołem dopłacają za to, aby samochód miał ważny przegląd techniczny.

Z tego powodu wiele samochodów na naszych drogach jest nie do końca sprawnych i niestety bywa tak, że są mocno skorodowane, lub ich hamulce nadają się tylko na złom.

Na razie nie widać perspektyw na znaczące zmiany

Diagności już dawno informowali o tym problemie, złożyli nawet stosowne pisma do Ministerstwa Infrastruktury. Sami rządzący także co jakiś czas obiecują zmiany, jednak jak do tej pory nic się nie zmieniło i nie widać, żeby miało się zmienić.

Jak dodał Trofimiuk, Ministerstwo Infrastruktury przygotowało rozporządzenie, karzące kierowców, którzy spóźnili się z przeglądem o ponad miesiąc. W takim wypadku właściciel auta płaci podwójną stawkę za przegląd, czyli zamiast 99 zł będzie to 198 zł, a w przypadku aut zasilanych LPG lub CNG cena wzrośnie z 162 zł do 324 zł.

To jednak kropla w morzu potrzeb, która nie poprawi znacząco sytuacji stacji kontroli pojazdów, zatem także jakości sprawdzania samochodów.