Logo
WiadomościAktualnościBez ryzyka nie ma zabawy

Bez ryzyka nie ma zabawy

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

W poprzedniej dekadzie wizyta w warsztacie kończyła się najczęściej stwierdzeniem mechaników: "ten typ tak ma". Dotyczyło to jednak samochodów wyprodukowanych w krajach demokracji ludowej.

Wyjące mosty, awarie układu hamulcowego, dzwoniące zawory - taki był wówczas standard. Właściciel zgrzytał zębami, ale nie mając innego wyjścia, jeździł dalej. Współczesne samochody to już nie zestawy dla majsterkowiczów. Skomplikowane technologie, bardzo dużo elektroniki. Niektórzy producenci wręcz zabraniają zaglądać pod maskę i cokolwiek tam robić. A jeżeli nawet ją otworzymy, to poza plastikowymi obudowami nic nie zobaczymy. Wady, wady, wadyDecydując się na kupno nowego samochodu, chcemy mieć pewność, że wszystkie jego elementy są sprawdzone, pozbawione defektów. Życie lubi jednak zaskakiwać. W 1995 roku Opel wezwał wszystkich właścicieli modelu Astra. Okazało się, że na skutek niedostatecznego zabezpieczenia wlewu paliwa przed naelektryzowaniem się w szczególnie niesprzyjających warunkach może dojść do samoczynnego zapalenia się benzyny podczas tankowania. Na domiar złego taka sytuacja pojawiła się kilka razy. I nie jest to odosobniony przypadek poważnych usterek w nowoczesnych konstrukcjach. W roku 1997 Mercedes klasy A okazał się "bombą z opóźnionym zapłonem". Dzięki skandynawskim dziennikarzom świat obiegła wiadomość, że nowy Mercedes nie przeszedł, a właściwie nie przejechał, pomyślnie tzw. testu łosia. Producent początkowo kręcił, ale potem wezwał, oczywiście, wszystkich posiadaczy modelu A do serwisów, zamontował odpowiednie urządzenie lub wymienił pojazd na nowy. Lecz pech nie opuszczał producenta ze Stuttgartu. Terenowa klasa M również miała problemy z osławionym "testem łosia" - mała stabilność powodowała znaczne przechyły nadwozia, ponadto okazało się, że układ kierowniczy jest nieprecyzyjny, a system ESP źle zestrojony. Dopiero face lifting poprawił wszystkie mankamenty tego samochodu. Nauka poszła w las... Od pamiętnych wydarzeń z klasą A minęły cztery lata, a najnowszy produkt koncernu DaimlerChrysler, Jeep Cherokee, przewraca się podczas pokonywania slalomu z prędkością 59-69 km/h. Test przeprowadzili dziennikarze z amerykańskiego "Auto Week". Wykorzystano w nim sa-mochód w wersji amerykańskiej, w pełni załadowany. "Test łosia" okazał się równie kłopotliwy - tylko szybka interwencja kierującego i jego wysokie umiejętności pozwoliły na uniknięcie wywrotki. Inny niemiecki producent nie dopracował swojego road-stera. Audi TT miało tendencję do wpadania w poślizg w momencie zdjęcia nogi z gazu na szybko pokonywanym zakręcie. Tym razem producent stwierdził, że jego produkt jest bezpieczny i spełnia wszelkie normy obowiązujące w UE. Zmodyfikowana wersja TT nie ma już tego "defektu". Problem usterek bezpośrednio wpływających na bezpieczeństwo podróżowania pojawił się ostatnio w naszym kraju. Daewoo Motor Poland, producent Lublinów, przyznał, że wykryto usterkę w układzie kierowniczym - wadliwe śruby mocujące dźwignie zwrotnicy drążka poprzecznego mogą pęknąć. Wada dotyczy pojazdów produkowanych przez ponad trzy lata! Na domiar złego usterkę wykryto w maju, a poinformowano o niej opinię publiczną dopiero w grudniu 2001 r. Właściciele feralnych Lublinów są zmuszeni usunąć usterkę na własny koszt.Małe... drobne kłopotyPowyższe przykłady dowodzą, jak niedokładnie producenci przeprowadzają symulacje i testy tak ważnych dla bezpieczeństwa podzespołów nowych samochodów wprowadzanych do seryjnej produkcji. Wadliwe czujniki położenia wałka rozrządu i wału korbowego w nissanowskich silnikach 1.6 i 1.8 (3940 sztuk w Polsce) mogą doprowadzić do unieruchomienia pojazdu. Pół biedy, gdy okaże się, że odkleja się listwa ozdobna, pęka tapicerka lub lakier ma tendencje do łuszczenia się. Gorzej, gdy zacina się sprężyna w prowadnicy fotela kierowcy, jak to się dzieje w nowej Corsie. Tylko w Polsce defekt ten dotyka ok. 400 posiadaczy Opli. Przy okazji w autach z silnikiem Diesla zostanie wymienione mocowanie wiązki przewodów elektrycznych obok akumulatora. Walka producentów samochodów o pozycję lidera toczy się naszym kosztem. Patrząc na powyższe przykłady, możemy sądzić, iż to my, a nie manekiny, jesteśmy królikami doświadczalnymi. Cieszmy się, gdy nasz samochód tylko stanie nagle gdzieś na drodze. Przecież zawsze mógł mieć inne, poważniejsze usterki. Lecz o nich zapewne nigdy byśmy się już nie dowiedzieli.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy: