Aktualnie kierowcy zawodowi jeżdżący po Europie muszą przed każdym przekroczeniem granicy przechodzić testy na COVID-19. W zależności od kraju muszą one być wykonane na 48 lub 36 godzin przed wjazdem do danego kraju. To oznacza, że kierowcy regularnie muszą stać w długich kolejkach do punktów badań – często bez dostępu do punktów sanitarnych i ciepłych posiłków. Dlatego też Maciej Wroński, prezes TLP, skierował dość dramatyczne pismo z prośbą do Ministra Zdrowia.

– Taka sytuacja oznacza, że wielu kierowców praktycznie co kilka dni jest zmuszonych do przeprowadzania tych samych testów na COVID-19. Dodatkowo, w wielu przypadkach kierowcy muszą płacić niemałe kwoty (40-50 euro) za wykonanie testu. Zatory na granicy niemiecko-czeskiej sięgają już wielu kilometrów. Władze Austrii natomiast przeniosły punkty testowania kierowców na terytorium Włoch. A to kolejne, wielokilometrowe zatory, tym razem po stronie włoskiej. Główny korytarz transportowy z północnych Włoch do południowych Niemiec przez Austrię (Tyrol) został całkowicie zablokowany. Tysiące kierowców w środku zimy zostało uwięzionych na środku autostrady w oczekiwaniu na testy – czytamy w piśmie Macieja Wrońskiego.

TLP ostrzega, że obostrzenia te mogą doprowadzić do „zaburzenia lub wręcz przerwania łańcuchów dostaw w Europie”. Według związku jedynym wyjściem, aby do tego nie dopuścić jest wciągnięcie kierowców wykonujących przewozy towarowe i pasażerskie na terenie Europy na listę priorytetową szczepień przeciwko COVID-19. Dodatkowo prosi też rząd Polski o wystąpienie do władz innych państw członkowskich UE o zwolnienie z wymogu poddawania się testom kierowców zaszczepionym przeciwko COVID-19.

Jak tłumaczy prezes TLP, w innym przypadku nie ma mowy o dotrzymanie harmonogramu dostaw, co będzie miało zgubny skutek dla wszystkich gospodarek europejskich, a w konsekwencji także dla mieszkańców tych krajów.