Mimo lęków zarządu firmy o ewentualny uszczerbek na renomie przedsiębiorstwa Schimpf postawił na swoim. Bo niby dlaczego pozostawiać ochranianie najważniejszych wyścigowych głów Amerykanom (Bell), Japończykom (Arai) czy Włochom (Bieffe)? Dlaczego przy 80-letniej tradycji wytwarzania kasków dla żołnierzy, policjantów, strażaków i motocyklistów nie powalczyć w Formule 1 o podniesienie poziomu bezpieczeństwa? Schimpf miał tak dużą siłę przebicia i perswazji, że utytułowana firma wkroczyła na najwyższych obrotach w nowy etap swej historii. Wraz z siedmioma kolegami Schimpf ustanowił nowy rekord F1, przygotowując w trochę ponad dwa miesiące pełnowartościowy prototyp pierwszego niemieckiego hełmu dla kierowców Formuły 1. Ale to nie Michael Schumacher będzie go nosić. "Jako nowicjusz w tej branży muszę takiego supermana najpierw zaskoczyć superwynikami" - rzekł Oliver i znalazł innego ekskluzywnego niemieckiego partnera: debiutanta w F1, Nicka Heidfelda. Na jego cześć Schimpf nazwał swój pierwszy hełm QF1. Q od przezwiska Heidfelda "Quick Nick", F1 wyjaśniać nie trzeba. Po pierwszej jeździe testowej Nick oświadczył, że za bardzo mu wiało w oczy. Ale Schimpf po otrzymaniu tej informacji wiedział już wszystko. Zadzwonił do szefa Heidfelda, Alaina Prosta, i groźbą, prośbą, szantażem i pochlebstwem wymusił na nim dostarczenie ściśle tajnego i chronionego przed światem, trójwymiarowego komputerowego obrazu kokpitu samochodu Nicka wraz z tzw. airboxem, czyli wlotem powietrza za plecami kierowcy. Na jego podstawie zbudował model w skali 1: 1 i zaczął "dopieszczać" hełm w tunelu aerodynamicznym. Pomogło.Jednakże problemy nie skończyły się na aerodynamice. Trzeba było rozwiązać nie znane dotąd dylematy materiałowe (sztywność, elastyczność, ścieralność itp.). Problem w tym, że hełm taki to połączenie kevlaru, włókien węglowych i szklanych i polietylenu - a nikt nie jest w stanie, z pomocą najlepszych nawet komputerów, wymyślić wszelkie możliwe sytuacje i wypadkowe sił. Pozostaje metoda prób i błędów. Zadanie trudne, ale przecież w tak ambitnym świecie "nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko trudne wyzwania" - i nagle okazało się, że doświadczenia i umiejętności całkowicie wystarczyło, a wiedza zgromadzona podczas opracowywania ostatecznej wersji hełmu dały asumpt do stworzenia zupełnie nowego modelu kasku motocyklowego. Konstruktorzy Schubertha doszli do wniosku, że są w stanie wykonując hełm oszczędzić kierowcy sił potrzebnych na utrzymywanie głowy w pionie, a silnikowi dodać powietrza - więc i mocy. Kwestia masy i aerodynamiki. Na wyścig w belgijskim Spa Heidfeld dostał specjalny "mokry" hełm z wymyślonymi przez Schimpfa specjalnymi uszczelkami, w Monzy natomiast pojechał ze spoilerem na hełmie, ułatwiającym jazdę z wielkimi szybkościami.
Dobrze opancerzony
Wszystko zaczęło się od nieprawdziwego doniesienia telewizyjnego: hełm Michaela Schumachera pękł podczas wypadku! Przysięgły fan "Schumiego" Oliver Schimpf, szef ds. rozwoju największego niemieckiego producenta kasków i hełmów, firmy Schuberth, podjął decyzję od razu, na fotelu, z którego oglądał wyścig: "Schuberth zbuduje własny hełm dla F1!"Nic nie było w stanie odwieść Olivera od tej decyzji, nawet późniejsza korekta informacji o wypadku Schumachera (złamana noga i zaledwie zarysowana szyba hełmu mimo uderzenia z szybkością 107 km/h).