- Każdy nieopłacony przez kierowcę pojazdu lekkiego przejazd rządowymi odcinkami autostrad A2 i A4 zgodnie z prawem ma być ukarany 500-złotowym mandatem
- W przypadku zapłacenia mandatu w ciągu tygodnia kara jest obniżana do 400 zł
- Mandat grozi każdemu, kto nie ma biletu na przejazd autostradą albo "nie może okazać prawidłowo funkcjonującego urządzenia zapewniającego przekazywanie danych geolokalizacyjnych do systemu"
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
- Dużo czytania, a mało czasu? Sprawdź skrót artykułu
Teoria mówi, że mandat dostanie każdy, kto nie zapłacił za przejazd autostradą zarządzaną przez GDDKiA. Prawidłowość wnoszenia opłat kontrolują kamery odczytujące numery rejestracyjne, a także funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej oraz inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego. W praktyce nieoficjalnie dowiadujemy się, że wszystkie zainteresowane instytucje świadome są chaosu, w jakim wprowadzono obowiązkowy dla kierowców osobówek system e-Toll. Nie ma wątpliwości, że zbyt późno wystartowała kampania informacyjna, że system nie mógł być wcześniej przetestowany przez kierowców, że… niektórzy wciąż są zaskoczeni brakiem zamkniętych szlabanów i nie wiedzą, dlaczego tak jest! Ci kierowcy o tym, jak zapłacić – z oczywistych względów też nie mają pojęcia. Więc nie ma decyzji, aby wszystkich skrupulatnie ścigać i karać (czy w praktyce jest taka możliwość, nie wiemy).
Obowiązkowy e-Toll: to ile wystawiono mandatów?
Zadaliśmy więc pytanie Ministerstwu Finansów, ile w ciągu pierwszego tygodnia działania obowiązkowego dla wszystkich systemu e-Toll stwierdzono nieopłaconych przejazdów przez kierowców pojazdów lekkich i ile w związku z tym nałożono kar. Ministerstwo odpisało, unikając odpowiedzi na zadane pytanie i twierdząc, że:
Istotą wdrożonego systemu jest pobór opłat, a nie nakładanie sankcji. Tym samym nie są gromadzone dane dotyczące kontroli mobilnych prowadzonych tylko na tych odcinkach autostrad i w rozbiciu na kategorie pojazdów.
Czy wszystko jasne?