• W ciągu ostatniego roku w Niemczech spłonęły już 3 hale, w których przechowywano autobusy miejskie, w tym autobusy elektryczne.
  • W dwóch przypadkach najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru był samozapłon pojazdu elektrycznego.
  • We wszystkich tych pożarach obecność aut elektrycznych utrudniła akcję gaśniczą.
  • Standardowe metody gaszenia pożarów aut są w przypadku pojazdów elektrycznych skazane na porażkę.

Niemieckie media donoszą o serii pożarów autobusów elektrycznych, choć mówienie o tym, że to nagminne zjawisko byłoby w tym przypadku znaczną przesadą. Nic nie wskazuje na to, żeby autobusy elektryczne paliły się znacząco częściej od autobusów spalinowych – problem polega jednak na tym, że kiedy "elektryk" stanie już w ogniu, to niezwykle trudno go ugasić. O problemie zrobiło się ostatnio głośno po tym, kiedy w hali przedsiębiorstwa obsługującego komunikację miejską w Stuttgarcie (Stuttgarter Straßenbahnen AG) zapalił się – prawdopodobnie w trakcie ładowania akumulatorów – niemal nowy autobus elektryczny wyprodukowany przez firmę Daimler.

Chodzi o model wyposażony w nowatorskie akumulatory ze stałym elektrolitem. Przebieg pożaru był o tyle spektakularny, że na skutek trudnego do opanowania pożaru pojazdu elektrycznego spłonęła hala wypełniona innymi autobusami, w tym również elektrycznymi i z napędem hybrydowym, zniszczone zostały też dwa autobusy zabytkowe. O mały włos szkody mogłyby być jeszcze większe, bo nieopodal znajdowały się też stacje tankowania, w tym punkt tankowania wodoru!

Pożary autobusów elektrycznych – straż pożarna ma problem z gaszeniem

W 2021 roku doszło już do dwóch innych, poważnych pożarów hal w Hanowerze (8 spalonych autobusów i stacja ładowania) oraz w Duesseldorfie (38 spalonych pojazdów), w których przechowywane były autobusy elektryczne. W tych przypadkach nie ma jednak pewności, że to auta elektryczne były źródłem pożaru, pewne jest jednak to, że ich obecność utrudniła gaszenie ognia. W rozgrzanych ogniwach dochodzi do zjawiska znanego jako "Thermal Runaway" – czyli do niestabilności termicznej, czegoś w rodzaju "reakcji łańcuchowej". Akumulatory trakcyjne w autach elektrycznych to pakiety składające się z wielu ogniw.

Bezpośrednią przyczyną inicjującą zjawisko może być przegrzanie choćby jednego ogniwa (ale też zwarcie w ogniwie, uszkodzenie mechaniczne). Najpierw dochodzi do uszkodzenia separatora, przez co jeszcze bardziej wzrasta temperatura, przegrzana katoda uwalnia tlen, który wchodzi w reakcję z elektrolitem, co przy rosnącej temperaturze prowadzi do zapłonu baterii. Ciepło uwolnione w w wyniku zapalenia lub eksplozji jednego ogniwa wyzwala niestabilność termiczną w ogniwach z nim sąsiadujących. Standardowe metody gaszenia za pomocą piany gaśniczej nic nie dają – proces przebiega wewnątrz szczelnej obudowy, polewanie jej od zewnątrz może spowolnić proces, ale go nie zatrzymuje. W przypadku elektrycznych aut osobowych stosuje się często metodę polegającą na zatopieniu całego pojazdu w płynie gaśniczym – z autobusem miejskim, a już na pewno z całą halą pełną autobusów nie da się tego zrobić. Pożar może trwać wiele dni!

Fakty są takie, że wszystkie oszczędności w emisji szkodliwych spalin, na jakie można było liczyć dzięki temu, że po mieście poruszało się mniej autobusów z silnikami wysokoprężnymi, zostały z nawiązką zniweczone przez gigantyczną chmurę toksycznego dymu, która powstała w wyniku pożaru.