W lipcu, jedynym miesiącu w tym roku, popyt na nowe samochody osobowe w Unii Europejskiej wzrósł o 1,4 procent. Zwiększenie sprzedaży w całym regionie było jednak w dużej mierze wspierane przez kraje Europy Środkowej, w których liczba rejestracji wzrosła w lipcu o 13,4 procent. Już w sierpniu rynek europejski skurczył się o 8,4 procent, a liczba rejestracji spadła o 1,07 mln na obszarze wspólnoty i krajów EFTA. Trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że w sierpniu 2018 roku zanotowano wyjątkowo wysoki wzrost sprzedaży (+ 31,2 proc.) przed wprowadzeniem nowego testu emisji WLTP.
Nie zmienia to faktu, że wszystkie pięć największych rynków UE odnotowało spadki, przy czym najbardziej ucierpiała sprzedaż w Hiszpanii (-30,8 proc.) i Francji (-14,1 proc.). Niestety, ogólna tendencja spadkowa utrzymuje się już od dłuższego czasu. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2019 roku sprzedaż spadła o 3,2 procenta. Tylko Niemcy (+ 0,9 proc.) osiągnęły w tym roku pozytywny wynik, ale na innych głównych rynkach samochodowych w UE spadł popyt.
Kto zanotował największe spadki?
Rok 2019 najgorzej będą wspominać Alfa Romeo (spadek o blisko 46 proc.), Porsche (-18,7 proc.), Honda (-14,1 proc.) oraz Renault (-11,9 proc.). Spore spadki w UE zanotowały też najwięksi, m.in. Volkswagen (- 7,6 proc.). To wyniki za pierwsze osiem miesięcy. W samym sierpniu spektakularny spadek zaliczył sojusz Nissan i Renault. Sprzedaż Nissana w ostatnim miesiącu spadła aż o 48 proc., podczas gdy Renault – o 38 procent. W tym samym czasie liczba rejestracji marki Fiat spadła o 26 procent, a wolumen Volkswagena spadł o 14 procent.
Wśród marek premium liczba zarejestrowanych Jaguarów spadła o 21 procent, podczas gdy siostrzana marka Land Rover odnotowała spadek sprzedaży o 3,3 procent. Z kolei sprzedaż Mercedesa wzrosła o 13 procent, czyli bardziej, niż w przypadku rywali, Audi i BMW, którzy odnotowali spadek liczby rejestracji odpowiednio o 9,1 procent i 8,4 procent.
Lista „spadkowiczów” jest długa, z kolei marki, które obroniły się, można policzyć na palcach jednej ręki. Ponadto większość wzrostów, poza dwoma wyjątkami, jest raczej symboliczna. Najlepiej wypadły w tym okresie: Lancia/Chrysler (+29,7 proc.), Lexus (+13,7 proc.) i Dacia (+10,5 proc.) przy czym tylko ta ostatnia marka ma liczący się wolumen sprzedaży – 368 tys. sprzedanych aut od początku roku.
Czy to oznaki recesji?
Gorszym sygnałem jest mocne spowolnienie największego rynku sprzedaży i jednocześnie producenta samochodów osobowych, czyli Niemiec. Wzrost na poziomie 1,2 proc. jest słabym wynikiem, tym bardziej że inne większe rynki zanotowały poważne spadki. W tym czasie urosły tylko małe rynki, jak: Litwa i Rumunia. To za mało, żeby uratować cały rynek.
Co gorsza dla producentów, kurczy się nie tylko rynek Europejski, ale także poważne spowolnienie dopadło potężny rynek chiński. Co to oznacza? Dla wielu ekonomistów rynek motoryzacyjny, jest niejako papierem lakmusowym nastrojów społecznych i koniunktury na rynku globalnym, zatem kurcząca się sprzedaż może być oznaką zbliżającej się recesji.
Problem w tym, że branża motoryzacyjna, nadszarpnięta przez ostatnie afery, mająca w perspektywie wielomilionowe kary ekologiczne i zmuszona do ogromnych nakładów na rozwój alternatywnych źródeł, może zostać bardziej poturbowana niż podczas ostatniego kryzysu. Tym razem z rynku może zniknąć znacznie więcej marek.