Odświeżone Ka, zgodnie z nową linią stylistyczną Kinetic Design,upodabnia się do większych braci, przypominając po prostu Fiestę. Ma od niej jednak większe grono lojalnych użytkowników. I właśnie z myślą o powiększeniu go o kolejnych „amatorów małych aut”, konstruktorzy i styliści Forda stworzyli wygodny, funkcjonalny i stylowy pojazd przeznaczony do miejskiego użytku.Nie przypadkowo premiera nowego Ka zbiegła się z premierą najnowszego filmu o przygodach agenta 007 – Jamesa Bonda, gdyż właśnie w „Quantum of Solace” po raz pierwszy można było podziwiać jeden z egzemplarzy tego malucha. Trudno o lepszy pomysł na premierę. Produkcją zajęła się fabryka Fiata w Tychach, gdzie wytwarzane są jednocześnie włoskie „Pięćsetki”, z którymi fordowskie maluchy mają wspólną płytę podłogową i wiele części wewnętrznych. Jednak fakt ten, że konstruuje się oba te pojazdy prawie z tych samych elementów, nie wpłynął na własności jezdne Forda. Sposób prowadzenia pozostał ten sam, charakterystyczny dla Ka, przypominający jazdę go-kartem. Natomiast modyfikacjom i to odważnym uległo wnętrze. Nie jest już szare i monotonne, lecz kolorowe i nowoczesne, odpowiednio dopasowane stylem do koloru karoserii. Dodatkowo, na specjalne zamówienie, do wyboru oferowane są 3 oryginalne wersje stylistyczne: Grand Prix, Tattoo i Digital Art, pozwalające właścicielowi wyrazić siebie i wyróżnić się z tłumu.Oprócz przyjemnego estetycznie, wnętrze Forda Ka jest również dość przestrzenne i funkcjonalne. Ergonomicznie rozstawione wskaźniki i przełączniki, lepsza widoczność dzięki wyższej pozycji kierowcy i obecność poręcznych schowków to zalety. Niestety, pomimo głośno wyrażanego niezadowolenia, konstruktorzy powielili wady z poprzedniej generacji i w wyposażeniu auta nie znalazły się regulacja pasów bezpieczeństwa i dźwignia do otwierania klapy bagażnika z wewnątrz (nadal robi się to za pomocą kluczyka).Jest to cecha wspólna obu oferowanych wersji wyposażenia, tej tańszej – Ambiente, i tej bogatszej – Titanium. W standardzie zabraknie również radioodtwarzacza CD. Znajdą się za to m.in. przednie poduszki powietrzne, ABS z EBD (elektroniczny układ podziału siły hamowania), opóźnienie wygaszania reflektorów po zamknięciu pojazdu i 14-calowe felgi. Co więcej, Ford Ka jako jedyne w swoim segmencie, oferuje dodatkowo za dopłatą podgrzewanie przedniej szyby i foteli.{player}1226981191767.flv{/player} W porównaniu z fiatowską 500, „Kaczka” wypada lepiej. Pomimo, że łączą je wspólne części, to w efekcie końcowym wydaje się być lepiej wyciszona i odporniejsza na nierówności drogi. Również układ kierowniczy jest zaskakująco precyzyjny, dokładniejszy niż we włoskim maluchu, pomimo, że jest to ten sam elektryczny układ wspomagania. W ofercie dostępne będą 2 wersje silnikowe. Jednostka benzynowa 1.2 l o mocy 69KM (wyceniona na 28 900 zł) i nieco szybsza 75-konna 1.3 l turbodiesel (wyceniona na 35 900 zł). Już ta pierwsza jest wystarczająco dynamiczna, aby dostarczyć przyjemnych emocji z jazdy, i oszczędna (średnie spalanie wg producenta to 5,1 l/km). Zużycie paliwa dla diesla jest jeszcze niższe, bo 4,2 l/km, ta wersja będzie jednak droższa. Obydwie jednostki napędowe mogą się pochwalić niską emisją CO2 – 119 g/km, co czyni je przyjaznym dla środowiska. Cenniki w wersji PDF znajdziecie poniżej.
Ford KA może być twój już za 28 900 zł
Po 12 latach od debiutu tzw. „Kaczki”, Ford zdecydował się stworzyć nową wersję najmniejszego ze swoich przedstawicieli, uzupełniając tym samym ofertę o typowo miejskie auto.