Zespoły Campos oraz US F1 jeszcze nie pojawiły się na torach. Atmosfera w nich jest jednak zupełnie różna. Okazuje się też, że Takuma Sato był o krok od powrotu na tor...

TEAM CAMPOS poinformował o przejęciu przez Jose Ramona Carabante udziałów Adriana Camposa. Nowym szefem zespołu i jednocześnie menedżerem został Colin Kolles (niegdyś dyrektor Spykera i Midlanda).

- Dziękuję Berniemu Ecclestonowi, za pomoc w wysiłkach utrzymania zespołu przy życiu. Operacja ratunkowa była wyścigiem z czasem, ale powiodło się i wystartujemy w Grand Prix F1 w Bahrajnie - stwierdził Ramon Carabante.

Na razie znany jest jeden kierowca - Bruno Senna.

Jak wynika natomiast z nieoficjalnych informacji, team US F1 ma poważne kłopoty i nie pojawi się podczas wyścigu w Bahrajnie.

US F1 chce opuścić pierwsze wyścigi. Na razie nie wiadomo, jaka decyzje w tej sprawie podejmie FIA. Międzynarodowa federacja samochodowa wstępnie powołała się na regulamin, w myśl którego niestawienie się na start zawodów równoznaczne jest z wykluczeniem. Tymczasem Berni Eccleston, szef F1 podobno dopuścił możliwość udziału US F1 dopiero od czwartego czy nawet piątego Grand Prix...

Jeżeli władze nie przychyla się do sugestii amerykańskiego teamu, zapewne zostanie on zastąpiony przez zespół Stefan GP.

TAKUMA SATO nie zdecydował się na powrót na tory Formuły 1.

Japoński kierowca (na zdjęciu u góry) przyznał ostatnio, że miał propozycje jeżdżenia w zespołach Campos lub US F1.

- Byłem blisko zespołów Toro Rosso, Lotusa i Renault, ale nie udało się podpisać kontraktu. Campos i US F1 nie są konkurencyjne, stąd nie interesowało mnie jeżdżenie w ich barwach - powiedział Sato.

Sato, który w F1 przejechał 87 wyścigów i zdobył 44 punkty, wolał - zamiast narażać na szwank własne imię - podpisać kontrakt z zespołem serii IndyCar - KV Racing.

Zdjęcia: takumasato.org