- Ponad 300 prowadzonych projektów by wdrożyć silniki dostosowane do jeszcze ostrzejszych norm
- W przyszłym roku Bosch rozpoczyna produkcję nowej generacji tarcz hamulcowych, dzięki którym uda się nawet o 90 proc. ograniczyć emisję pyłów
- Prezes zarządu firmy Bosch – debata na temat przyszłości diesla jest jednostronna
Prezesi mówią o przyszłości
Konferencja prasowa firmy podczas pierwszego dnia targów. Na scenie pokazują się znamienite osobistości: sam prezes zarządu Volkmar Denner oraz Rolf Bulander, który prócz funkcji członka zarządu zajmuje jeszcze stanowiska prezesa jednego z najważniejszych działów firmy - Mobility Solutions. Trudno o lepszą reprezentację. I tak otwartą jak nigdy dotąd.
Ze sceny pada dużo ważnych haseł. O utracie zaufania do przemysłu motoryzacyjnego, samego samochodu, konieczności przemyślenia idei mobilności, prawdziwych testów emisji spalin, walki z korkami i zupełnie nowego podejścia do budowania samochodów. Nie zabrakło goryczy na temat atmosfery wokół diesla, która dotyka firmę w szczególności. Czyli?
Co dalej z dieslem?
Władze koncernu nie pozostawiają wątpliwości. Obecna debata na temat diesla jest dla nich jednostronna. Padają słowa o ignorowaniu walorów ekonomicznych (diesel wciąż potrafi spalić mniej paliwa od silnika benzynowego i ma skromniejszy wpływ na globalne ocieplenie). Pojawiają się również zapewnienia, że olej napędowy wciąż ma przyszłość mimo pędu w stronę elektryfikacji. Diesel nie może być jedynym chłopcem do bicia, skoro problem redukcji cząstek stałych dotyczy także emisji w ramach naturalnego cyklu eksploatacji i zużycia hamulców oraz opon.
Wspomniano przy okazji o inwestycjach: w realizacji jest ponad 300 projektów prowadzonych z producentami samochodów. Przy okazji podkreślono, że w realnych warunkach drogowych a nie laboratoryjnych testach już teraz uzyskano wyniki emisji jakie będą wymagane dopiero w 2021 roku (jakże wymowne staje się podkreślanie wagi nowych rodzajów testów). Ale na tym nie koniec. Bosch chwali się, że pracuje także nad nową generacją tarcz hamulcowych iDisc, które mają generować aż do 90 proc. mniej pyłów. Wszystko w imię walki z zanieczyszczeniem powietrza.
Czy prąd to jedyna alternatywa?
W Boschu widzą kilka opcji alternatywnych układów napędowych. Energia elektryczna? Oczywiście, ale nie za wszelką cenę. Na pewno nie w przypadku, gdy prąd uzyskamy z paliw kopalnych. Stąd wspomniano o ogniwach (choć wciąż jeszcze traktowane jako odległa przyszłość) i zasilaniu gazowym. Przy okazji jednak wyraźnie podkreślono – obecne jednostki spalinowe tak szybko nie znikną. Choćby dlatego, że mogą być zasilane syntetycznymi paliwami, które w końcu zaczynają być komercjalizowane. Wbrew pozorom to żadna nowość. Już pod koniec drugiej wojny światowej zmotoryzowane jednostki Wehrmachtu korzystały z paliw otrzymywanych z węgla, gdy niedobory ropy zaczynały mocno doskwierać.
W Boschu bardzo liczą na syntetyczne paliwa, także ze względu na to, że można je wykorzystać w istniejącej sieci stacji benzynowych. I co równie mocno podkreślane – mają być kompatybilne z obecnymi generacjami silników. W ramach zamiłowania do ekologii podkreśla się jednak, że paliwa mają być wytwarzane wyłącznie z odnawialnych źródeł energii. Skąd zatem szybko uzyskać węgiel? Wspomina się o odzyskiwaniu z procesów przemysłowych, a nawet z powietrza przy użyciu filtrów. Osobną kwestią pozostaje oczywiście ile to będzie wszystko kosztować. Liczy się jednak wyższy cel. Prezes firmy twierdzi: „Paliwa syntetyczne mogą sprawić, że samochody z silnikiem benzynowym i wysokoprężnym będą neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla, a tym samym znacząco przyczynią się do ograniczenia globalnego ocieplenia”.
W Boschu chętnie wspomina się jeszcze o jednym: „nawet jeśli jednego dnia wszystkie samochody zostałyby zamienione na elektryczne, to samoloty, statki, a nawet pojazdy ciężarowe nadal będą wykorzystywać głównie paliwo. Dlatego silniki spalinowe, neutralne po względem emisji dwutlenku węgla, które są zasilane paliwami syntetycznymi, stanowią bardzo obiecującą ścieżkę rozwoju – także dla samochodów osobowych”.
Co dalej? Pora zerknąć poza Europę
Trudno wyobrazić sobie, że nagle samochody elektryczne wyprą wszystkie spalinowe (to wciąż koszmar dla branży energetyki). W Boschu wierzą, że prócz pojazdów elektrycznych na drogach pojawi się więcej modeli hybrydowych. Zasilane będą oczywiście paliwami syntetycznymi. A jakżeby inaczej?
Oczywiście prąd to potencjalnie dobry biznes. Bosch ma przecież do zagospodarowania ogromny rynek podzespołów przygotowywanych na potrzeby produkcji samochodów elektrycznych. Już teraz na całym świecie porusza się ponad pół miliona pojazdów wyposażonych w elektryczne układy napędowe Boscha. Według firmowych prognoz do 2020 roku z taśm produkcyjnych zjedzie 100 milionów lekkich pojazdów elektrycznych. Choćby takich na jakie obecnie przesiada się niemiecka poczta.
Walka toczy się zatem o odpowiedni udział w rynku, który może ale wcale nie musi przynieść ogromne profity. Wiele bowiem zależy od tego kiedy ostatecznie kierowcy zostaną zmuszeni (trudno to inaczej nazwać) do zmiany swoich samochodów na elektryczne lub hybrydowe. Pierwsze deklaracje o zakazie sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi już złożono w Europie (m.in. Francja, Holandia, Norwegia i Wielka Brytania). Najwięcej do powiedzenia będą jednak miały władze poza Europą. Już teraz w Chinach trwają przymiarki do regulacji rynku motoryzacyjnego poprzez zmuszenie producentów, by uzyskali odpowiednie udziały elektrycznych aut w całej sprzedaży. Nie dziwi zatem, że prezes Boscha ma się czym pochwalić – nowymi chińskimi zamówieniami wśród których nie zabrakło także kontraktów dotyczących coraz mocniej lansowanej technologii baterii 48 V.
A co z innymi technologiami, które wkrótce pojawią się masowo w samochodach? To już temat na osobny materiał.