Chińskie władze same przyznają, że ich kraj to nadal państwo rozwijające się, co jest zgodne z prawdą, mimo, że gospodarka Chin zalicza się do największych w świecie. Jak na kraj na dorobku, zwraca tu uwagę duża liczba nowych lub najnowszych samochodów na ulicach. Wszystkie czyste i w większości dobrze utrzymane. Praktycznie nie spotkamy tutaj zdezelowanych aut osobowych, co jest tak powszechnym widokiem, właśnie w krajach rozwijających się.

W 2010 r. najwięcej aut osobowych na świecie sprzedawano właśnie tutaj - 13 mln 760 tys. Chiny wyprzedziły pod tym względem Stany Zjednoczone. W 2011 roku boom ten nieco osłabł i Chińczycy kupili "tylko" około miliona aut więcej aniżeli w rekordowym roku 2010. Rekordy notują w Państwie Środka także marki luksusowe takie jak: Rolls Royce - należący do BMW, czy Bentley - marka koncernu VW. Ten ostatni z roku na rok umacnia swą pozycję w Chinach i szacuje, że zeszły rok zamknie sprzedażą około 2 mln aut. Do 2015 r. zamierza ich sprzedać tu 3 mln.

Na chińskich drogach oprócz aut rodzimej produkcji, z roku na rok coraz lepszych, choć nie są one marzeniem Chińczyków - dominują samochody niemieckie, japońskie, koreańskie oraz amerykańskiego koncernu GM, który chwali się, iż w 2011 r. znów sprzedał najwięcej pojazdów na świecie. Sukces ten zawdzięcza m.in. rynkowi chińskiemu na którym posiada swoje spółki motoryzacyjne SAIC i Liuzhou Wuling. Większość światowych koncernów wytwarza lub montuje swe samochody tu na miejscu, gdzie działają na zasadach joint-venture z chińskim kapitałem.

Rekordowa sprzedaż aut z jednej strony cieszy władze, gdyż podtrzymuje wysoką konsumpcję i wzrost gospodarczy, jednak z drugiej strony narastają kłopoty dotychczas omijające tutejsze metropolie. Choć ulice w nich są przeważnie szerokie a inwestycje drogowe spotyka się na każdym kroku, duże miasta zaczynają być permanentnie zakorkowane i to nie tylko w godzinach szczytu. Zanieczyszczenie powietrza w stolicy kraju przekracza już wszelkie normy. Słychać nawet w żartach, że jak tak dalej pójdzie to Chińczykom przyjdzie przeprosić się z rowerami, które dominowały przez tyle lat w tutejszym krajobrazie. Choć całkowicie nie zniknęły, to motoryzacyjna ofensywa zepchnęła je na margines. Miejscowi kierowcy nie mają tak dla rowerzystów - jak i dla pieszych - żadnej litości, trąbiąc na nich bez opamiętania i bez powodu.

Zmotoryzowani też nie mają lekko. W samym Pekinie w którym liczba aut dochodzi już do 5 mln, na ulice mogą wyjeżdżać na przemian jednego dnia samochody z parzystą końcówką numeru rejestracyjnego, drugiego z nieparzystą.

Wprowadzono dodatkowe ograniczenia. Polegają na internetowym losowaniu prawa do zarejestrowania auta. Chodzi o to, aby opanować lawinowy wzrost liczby aut w mieście i ograniczyć ją do około 250 tys. rocznie. Kto "wyciągnie" szczęśliwy los może auto kupić i je zarejestrować. Kto nie, czeka na następne losowanie. Ponieważ Chińczycy to naród zaradny i przedsiębiorczy, od razu pojawili się tacy, którzy odsprzedawali wylosowane prawo do rejestracji auta, sami nie mając wcześniej zamiaru go kupować. Jednak mimo to, podobne rozwiązania chcą wprowadzić także inne tutejsze miasta.

Tytułem ciekawostki dodam, że polska motoryzacja była kiedyś w Chinach silnie reprezentowana. Jako taksówki jeździły po Pekinie nasze Polonezy. Przy dużym szczęściu można czasem jeszcze spotkać jakiś wysłużony egzemplarz na chińskiej prowincji. Mnie się nawet raz udało. Teraz taksówki to głównie koreańskie Hyundaie i Volkswageny. Jeżeli chodzi o inne polskie motoryzacyjne akcenty to polecam odwiedzić w Pekinie ultranowoczesne muzeum motoryzacji, które posiada w swych zbiorach świetnie utrzymany, jeden z pierwszych modeli Warszawy M20.