W swojej nowej książce "James May i jego wspaniałe maszyny. O tym, jak faceci w szopach zmienili nasze życie" James May oddaje hołd wynalazkom XX wieku i ich niestrudzonym autorom, którzy swoich odkryć dokonywali najczęściej w... zwykłych przydomowych szopach.

W ekskluzywnym wywiadzie, udzielonym redakcji OnetMoto, James May zdradził kilka tajemnic. Dowiedziałem się o czym jest jego nowa książka i dlaczego w ogóle ją napisał, jakie samochody stoją w jego garażu, kim byłby, gdyby nie został dziennikarzem, jakie rewolucyjne zmiany czekają samochody w niedalekiej przyszłości, nad czym pracuje w swojej szopie w każdej w wolnej chwili i dlaczego uważa, że Fiat Panda to najlepszy samochód, jakim jeździł...

Michał Szymaczek, Onet: Czy ma Pan swoją własną szopę?

JM: Tak, oczywiście, właściwie to mam nawet dwie. Jedna z nich służy jako garaż, a druga, większa, stoi obok.

MS: Jak dużo czasu Pan tam spędza?

JM: Zbyt mało. Jestem bardzo zajęty. W garażu mam warsztat, w którym w wolnych chwilach zajmuję się odbudową starego motocykla Hondy. Mam nadzieję, że w najbliższy weekend uda mi się podciągnąć pracę.

MS: Co to za motocykl, może Pan powiedzieć coś więcej?

JM: To bardzo mały motocykl - Honda C200. Ma nieduży silnik o pojemności 90 cm sześc. Zbudowano ją w 1963 roku, ma więc tyle lat, co ja. Kupiłem ją od przyjaciela wiele, wiele lat temu. Była dość odrapana, ale na chodzie. Pewnego dnia pomyślałem, że jest jednak zbyt odrapana i postanowiłem ją bardzo starannie odnowić. Musiałem ją oczyścić z pojawiającej się rdzy i przemalować. Moją Hondą zainteresowało się nawet brytyjskie czasopismo zajmujące się starą motoryzacją, a dzięki artykułowi o niej stała się w pewnym sensie obiektem muzealnym. Praca nad nią wciąż jeszcze trwa, bo nad odnawianiem motocykla pracuję z doskoku, z reguły w wolne wieczory.

MS: Przy braku czasu takie zajęcie to niekończąca się historia…

JM: Tak, dokładnie. Wiem, że w końcu mi się uda zakończyć prace, ale trwa to już dobrze ponad rok. (śmiech)

MS: Udało się Panu cokolwiek wynaleźć w swojej szopie?

JM: Nie, żadnego wynalazku nie wymyśliłem. Zbudowałem tam kilka rzeczy i naprawiłem ich sporo. Wymyślanie wynalazków, szczególnie tych wartościowych, jest jednak niezwykle trudnym zadaniem. Ale im więcej czasu będę tam spędzał, tym większa szansa, że coś uda się wynaleźć.

MS: Dlaczego zdecydował się Pan na napisanie tej książki?

JM: Myślę, że dwudziesty wiek był czasem fantastycznych wynalazków i ogromnego rozwoju. Zarówno jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju urządzenia mechaniczne sprzed lat, jak i bardziej współczesne odkrycia, jak nanoelektronika czy badania nad DNA i neurokomputerami. Myślę, że XX wiek to okres, który rozumiem najlepiej. Przez te 100 lat nastąpiło najwięcej zmian w historii ludzkości. Dlatego warto o tym napisać.

MS: Jeśli miałby Pan w krótkich słowach opisać, o czym jest ta książka, co by Pan powiedział?

JM: Krótko mówiąc, jest to książka o nadziei i... szopach.

MS: Co jest Pana największą pasją, pomijając motoryzację, i czym zajmuje się Pan w wolnym czasie?

JM: W wolnym czasie lubię poświęcać się muzyce, gram na fortepianie. Oprócz tego trochę latam.

MS: Gdyby nie był Pan dziennikarzem, jaki uprawiałby Pan zawód?

JM: Gdybym nie robił tego, co robię teraz... sam nie wiem... czasem myślę, że chciałbym robić coś związanego z medycyną. Mógłbym być na przykład chirurgiem.

MS: Ma pan wymarzoną pracę, ponieważ w dużej mierze polega ona na prowadzeniu wielu fantastycznych samochodów. Czy może pan podać własną listę pięciu najgorszych i pięciu najlepszych samochodów, z jakimi kiedykolwiek miał pan do czynienia?

JM: Dobrze. Zatem pięć najlepszych... Fiat Panda, Ferrari 458, Rolls-Royce Phantom, pierwsze Mini oraz… myślę, że moim piątym typem będzie… Porsche 911.

MS: A co z Bugatti Veyronem, w którym pokonał Pan barierę 400 km/h?

JM: Bugatti Veyron jest, owszem, bardzo dobrym i imponującym samochodem, ale mnie nie uwiódł w takim stopniu, w jakim zrobiło to wiele innych aut.

MS: Zatem pięć najgorszych samochodów…

JM: Wśród najgorszych wymieniłbym takie auta, jak Volkswagen Beetle, Asia Rocsta… Muszę się skupić, żeby wybrać te naprawdę najgorsze… Jak nazywa się to Daewoo z brzydkim przodem… Tacuma, Daewoo Tacuma. Do tego jeszcze londyńska taksówka LT1, jazda nią była okropnym doświadczeniem. I Yugo Sana. To był straszny samochód, nieprawdaż? (śmiech)

MS: Jakim samochodem jeździ Pan na co dzień i jakie inne auta stoją u Pana w garażu?

JM: Na co dzień jeżdżę Fiatem Panda. Mam też Porsche 911, Ferrari F430 oraz Rolls-Royce’a Corniche.

MS: Imponująca kolekcja.

JM: Tak, to prawda, niezła mieszanka. (śmiech)

MS: Z pewnością wie Pan, że Fiat Panda, którym Pan jeździ, jest produkowany w Polsce.

JM: Tak, oczywiście, wiem. Dlatego jest taki dobry!

MS: Który samochód, z przeszłości lub też produkowany w ostatnich latach, uważa Pan za samochód wszech czasów?

JM: Myślę, że wytypowałbym Citroena DS. Był niezwykle nowoczesny w swoim czasie. Wiele rozwiązań zastosowanych w tym modelu było stosowanych w innych samochodach dopiero znacznie później.

MS: Napisał Pan w swojej książce, że teraz jest najlepszy czas do tego, by samochody przeszły duże, ewolucyjne zmiany. Jak Pan uważa, co może się zmienić. W którą stronę te zmiany pójdą?

JM: Uważam, że przyszłość należy do napędu elektrycznego. Ten temat mnie interesuje i myślę, że taki rodzaj zasilania aut ma sens. W motoryzacji silniki elektryczne są obecne od przeszło stu lat. Jestem też wielkim fanem ogniw wodorowych i w nich widzę przyszłość. Patrząc dalej, myślę, że samochody będą musiały zacząć… latać, żeby zaoszczędzić nieco miejsca na ziemi, a zająć przestrzeń powietrzną. Nie wiem tylko jak to rozwiązać… (śmiech)

MS: Czy nie jest zaskakujące, jak napisał Pan w swojej książce, że pierwsze samochody napędzane były właśnie silnikiem elektrycznym, a później na wiele lat ten rodzaj napędu został porzucony i teraz, po przeszło stu latach, znów temat ten wrócił i napęd elektryczny wydaje się być przyszłością przemysłu samochodowego?

JM: Owszem, z tym że sto lat temu zasadniczym problemem były baterie. Dzisiaj wciąż nie jest to kwestia do końca rozwiązana, ale i tak jest nieporównanie lepiej, niż było wtedy. Napęd elektryczny musiał w końcu powrócić, pytaniem było tylko kiedy to nastąpi.

MS: Czy według Pana technologia napędów hybrydowych to przyszłość motoryzacji?

JM: Myślę, że przyszłością mógłby być napęd wodorowy. Samochody zasilane energią z wodoru już przecież jeżdżą. Problemem jest tylko brak infrastruktury stacji tankowania. Z tym paliwem są oczywiście związane różne trudności, zdaję sobie z tego sprawę, ale i tak jest to problem bardziej natury politycznej, niż technologicznej.

MS: Z pewnością słyszał Pan o latającym samochodzie Terrafugia Transition, wyposażonym w składane skrzydła, który może zarówno jeździć po drogach, jak i latać w przestworzach. Uważa Pan, że to przyszłość? Czy jest to droga którą pójdzie motoryzacja, czy też jest to jeden z tych ślepych zaułków, jakie od zawsze dotyczą wynalazków?

JM: Według mnie, to może być rzeczywiście coś w rodzaju ślepej uliczki, ponieważ próbowano tego wcześniej już kilkakrotnie. Zasadniczo problem polega na tym, że po rozłożeniu skrzydeł jest to zwykły samolot i żeby wzbić się w powietrze, nie można zrobić tego w dowolnym miejscu. Potrzeba do tego odpowiedniego pasa startowego. Poza tym nie wydaje mi się, żeby połączenie samolotu z samochodem było dobrym pomysłem, bo to sprawia, że auto traci swoje zalety. Taki samochód jest za szeroki i przez to niepraktyczny. Lepiej wziąć samochód, pojechać na lotnisko i tam przesiąść się do awionetki…

MS: To może taki latający samochód powinien być bardziej jak helikopter, a nie samolot?

JM: To już prędzej. Ale jak mówię, to jest kwestia dość odległej przyszłości, a wtedy zapewne do głosu dojdą silniki antygrawitacyjne czy coś w tym rodzaju.

MS: Będąc w temacie wynalazków. Jakie jest, Pana zdaniem, największe i najważniejsze odkrycie w historii, jeśli chodzi o motoryzację?

JM: Hmm, najważniejsze rozwiązanie w historii samochodów… To bardzo, bardzo dobre pytanie. Oczywiście, z jednej strony może to być silnik spalinowy. Jeśli miałbym jednak podać tylko jedną rzecz, według mnie jest to odtwarzacz płyt CD. Zastanawiam się jeszcze nad gaźnikiem oraz dyferencjałem. Tak, mechanizm różnicowy jest ogromnie ważny w samochodach.

MS: Czy nie ma Pan nic przeciwko swojemu pseudonimowi "Kapitan Snuja", jaki nadali Panu koledzy z Top Gear? Przecież prowadził Pan Bugatti Veyron Super Sport z prędkością 417 km/h, czym udowodnił Pan, że potrafi szybko jeździć. Może powinni zacząć Pana nazywać "Kapitanem Szybkość"?

JM: Tak, to prawda. Ale ja myślę, że oni są po prostu zazdrośni… (śmiech)

MS: Swoją drogą, jakie to uczucie prowadzić samochód z tak dużą prędkością?

JM: Tak naprawdę było to całkiem łatwe. Oczywiście, wszystko dzieje się wtedy niezwykle szybko, ale technicznie nie jest to wcale trudne. Dopóki trzymasz kurs i panujesz nad samochodem, to jest łatwizna.

MS: Jeśli jesteśmy przy Pana pseudonimie. Proszę powiedzieć, jaką osobą jest Pan na co dzień? Czy jest Pan raczej spokojny, stateczny i planujący każdy krok, czy też może wprost przeciwnie?

JM: Nie jestem dobry, jeśli chodzi o planowanie, ale na pewno jestem spokojnym człowiekiem. Muszę przyznać, że jestem też leniwy.

MS: Jak większość z nas…

JM: Tak, dokładnie tak.

MS: A jeśli chodzi o prowadzenie samochodu, jakim kierowcą jest James May na co dzień? Dostaje Pan sporo mandatów za przekroczenie prędkości, czy też przestrzega Pan wszystkich przepisów?

JM: Nie, jak chyba wszyscy, nie przestrzegam absolutnie wszystkich przepisów. Myślę, że na drodze trzeba wykazywać się zdroworozsądkowym myśleniem. Niestety, niektórzy wydają się tego zdrowego rozsądku nie mieć…

MS: Czy prowadził Pan kiedykolwiek polski samochód? Jeremy Clarkson na przykład jeździł kiedyś w Top Gear Polonezem…

JM: Jeździłem wieloma samochodami wyprodukowanymi w Polsce, to na pewno, szczególnie Fiatami. Kiedyś, bardzo dawno temu, jeździłem Polskim Fiatem, ale nie produkują ich już od dawna, prawda?

MS: Tak, to prawda. Polski Fiat to już przeszłość. A czy poza Polskim Fiatem, kojarzy Pan jakiś polski model? Słyszał Pan może o supersamochodzie Arrinera?

JM: Tak, oczywiście, słyszałem o tym aucie, ale nie miałem z nim jeszcze do czynienia.

MS: Jakie ma Pan plany na przyszłość? Czy myśli Pan już o kolejnej książce? A może zacznie Pan pracować w swojej szopie nad jakimś wynalazkiem, który zmieni losy ludzkości?

JM: O tak, bardzo chciałbym coś wynaleźć, ale jak mówiłem, to nie takie proste. Nie da się tego niestety tak do końca zaplanować, to musi przyjść samo, nagle. Na taki moment trzeba czekać, ale nigdy nie zna się dnia ani godziny… Będę do tego dążył i szukał inspiracji… (śmiech)

MS: A co z planami dotyczącymi kolejnej książki?

JM: Plany są. Moja następna książka będzie dotyczyła praktycznych umiejętności - jak używać narzędzi i tego typu rzeczy. Jak tylko będzie gotowa, prześlę kopię.

MS: Nie mogę się doczekać. Dziękuję za rozmowę, to dla mnie ogromna przyjemność i zaszczyt. Życzę wszystkiego dobrego.

JM: Dziękuję również. Do następnego razu. Pozdrawiam.