- Na podpis prezydenta czeka duża nowelizacja Kodeksu karnego, która przewiduje m.in. konfiskatę samochodu dla pijanych kierowców
- Kierowcy jadący cudzym samochodem będą musieli zapłacić równowartość pojazdu, którym kierowali po pijanemu.
- Obowiązek zapłaty równowartości pojazdu nie będzie jednak dotyczyć osób prowadzących pojazdy służbowe zatrudnionych w charakterze kierowcy
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Prawie każdego dnia policja zatrzymuje z górą 200 kierowców jadących po alkoholu. Czasem jest ich nieco mniej, np. 190, ale częściej więcej, bywa, że i ponad 400. Liczby rosną, pojawiają się kolejne rekordy. Przykładowo w lipcu tego roku zatrzymano 10 645 tys. pijanych kierowców – o 24 proc. więcej niż rok wcześniej. Sierpień był jeszcze gorszy – zarejestrowano wynik o 29 proc. "lepszy" niż przed rokiem. Od lat rośnie też odsetek nietrzeźwych wśród kontrolowanych kierowców. Tak działa, a właściwie nie działa zaostrzone niedawno prawo antyalkoholowe, które należy obecnie (jeszcze przed wprowadzeniem konfiskaty samochodów pijanych kierowców) do najsurowszych w Europie.
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoGroźba więzienia nie działa. Zadziała ryzyko utraty pojazdu?
Dzieje się dokładnie tak, jak przestrzegają rządzących od lat fachowcy od penalizacji: zaostrzenie kar nie ogranicza niepożądanego zjawiska, a w każdym razie nie działa w oderwaniu od bardziej ambitnych działań. Tymczasem czeka na podpis prezydenta kolejne zaostrzenie Kodeksu karnego, które tym razem kierowcom jeżdżącym po pijanemu grozi konfiskatą aut albo ich równowartości – jeśli zostaną zatrzymani za kierownicą cudzego pojazdu. Jednak tak wysokie kary – potencjalnie rzędu kilkudziesięciu-kilkuset tysięcy zł – nie grożą każdemu kierowcy, który "wydmucha" wynik większy niż 1,5 promila, a jedynie niektórym.
Niższe kary dla pijanych kierowców ciężarówek i autobusów
Poza tym, że nowe prawo nie zadziała, bo surowość i komplikacja przepisów karnych już dziś wymyka się percepcji przeciętnego alkoholika bądź osoby okazjonalnie pijanej, przewiduje ono jedno rozwiązanie zadziwiające, niespotykane w innych systemach prawnych: oto sankcja karna dla pijanego kierowcy dużej ciężarówki ma być wielokrotnie niższa niż przewidziana dla kierowcy samochodu osobowego. Jeśli ktoś pożyczy od znajomego Porsche warte np. 300 tys. zł, to ma zapłacić w ramach grzywny 300 tys. zł, nawet jeśli nie ma takiej sumy. To sytuacja jak najbardziej możliwa, ja np. często jeżdżę samochodami o nawet grubo wyższej wartości, choć nie stać mnie, aby mieć takie auto na własność. Gdyby jednak ktoś prowadził w stanie kompletnego upojenia 40-tonowy zestaw należący do pracodawcy, temu grozi kara pieniężna w wysokości… 5 tys. zł.
Przepadku pojazdu mechanicznego oraz przepadku równowartości pojazdu określonego w § 2 nie orzeka się, jeżeli sprawca prowadził niestanowiący jego własności pojazd mechaniczny, wykonując czynności zawodowe lub służbowe polegające na prowadzeniu pojazdu na rzecz pracodawcy. W takim wypadku sąd orzeka nawiązkę w wysokości co najmniej 5000 złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Nie twierdzę, że 5 tys. zł (obok innych kar) to dla zawodowego kierowcy, który i tak straci pracę, mało. Pytanie tylko, jak ma się tak różne podejście do czynów o jakże różnej szkodliwości społecznej: po jednej stronie mamy człowieka, który prowadzi mały samochód i grozi mu grzywna równa kilkudziesięciu lub kilkuset tysiącom złotych, a po drugiej mamy pijanego kierowcę autobusu albo ciężarówki, który jednym niepewnym ruchem może doprowadzić do potężnej katastrofy. W tej drugiej sytuacji grozi odpowiedzialność – przynajmniej finansowa – znacząco niższa.
Co ministerstwo sprawiedliwości, które stworzyło projekt ustawy, chciało przez taki zapis powiedzieć?
Za granicą wyższe limity zawartości alkoholu, ale nie dla zawodowców
W tym miejscu warto wyjaśnić, jak postępuje się z pijanymi kierowcami w krajach, w których problem również istnieje, ale mniejszy. Ważne: mówimy o pijanych, którzy zostali zatrzymani, ale nie zdążyli jeszcze spowodować wypadku.
- Po pierwsze, kary dla pijanych kierowców są znacznie niższe niż w Polsce, ale za to nakładane z miejsca. Grzywny zaczynają się od 100, 200, a w niektórych krajach (np. w Niemczech) od 500 euro. Są to stawki „od”, a więc mogą być wyższe (np. 1500 euro) plus np. trzy miesiące zakazu prowadzenia pojazdu.
- Po trzecie, kary nakładane są bez zwłoki: grzywna boli, bo jak cię złapią, to płacisz nie za rok, nie za dwa lata, tylko dostajesz mandat i albo płacisz, albo idziesz na miesiąc do aresztu.
- Po trzecie, dopuszczalne limity zawartości alkoholu we krwi są w większości krajów wyższe niż w Polsce i jest to zwykle 0,5 promila (ale np. w Rumunii, na Węgrzech i na Słowacji zero). Co jednak najważniejsze, zawodowi kierowcy, kierowcy pojazdów cięższych niż 3,5 t albo autobusów, a także kierowcy początkujący w większości krajów (m.in. w Belgii, Francji, Grecji, Irlandii, we Włoszech, w Chorwacji, na Litwie, w Luksemburgu, na Malcie, w Holandii, Austrii, Portugalii, w Niemczech, w Szwajcarii i in.) mają limity zawartości alkoholu we krwi obniżone do zera. Wieziesz towar ciężarówką, przewozisz ludzi, masz na głowie dużą odpowiedzialność – masz być trzeźwy jak niemowlę.
I nikomu nie wpadnie do głowy, aby odpowiedzialność, jaka by ona nie była, dotyczyła w mniejszym stopniu kierowców zawodowych niż prywatnych. Jesteś w pracy – nie pijesz i nie ma dyskusji.