Auto Świat > Wiadomości > Aktualności > Artysta pomalował swoje Lamborghini Aventador SVJ. Gdzieś już to widzieliśmy

Artysta pomalował swoje Lamborghini Aventador SVJ. Gdzieś już to widzieliśmy

Lamborghini Aventador SVJ wzięło udział w nietypowym performansie przed Hotelem de Paris w Monte Carlo. Stało się płótnem dla Abdullaha Qandeela, artysty z Arabii Saudyjskiej i zarazem właściciela tego pojazdu. Nie, nie zostało wcześniej oklejone, a farba nie jest zmywalna pod wodą. To nie pierwsze "mobilne dzieło sztuki".

Lamborghini Aventador SVJ w fabrycznym malowaniuŹródło: Lamborghini

Lamborghini Aventador SVJ Saudyjczyka zmieniło się nie do poznania, ale pomysł wykorzystania karoserii jako płótna nie jest nowy. Jako przykład wystarczy przytoczyć kolekcję BMW Art Cars, której fragment można było podziwiać w czerwcu w Warszawie. Niemiecka marka już od połowy lat 70. oddaje swoje samochody w ręce znanych artystów, takich jak Andy Warhol, Jenny Holzer, Jeff Koons czy Olafur Eliasson.

Ale nawet kolekcja BMW nie była pionierska. Artyści już wcześniej czuli niepohamowaną potrzebę jeżdżenia wyjątkowym wozem – przekładając na język handlarski “jedynym takim”. Pragnienie to realizowali, zlecając przeobrażenie swoich aut w mobilne dzieła sztuki. Dwa najbardziej reprezentacyjne przykłady to psychodeliczny Rolls-Royce Phantom V Johna Lennona i hipisowskie Porsche 356C Janis Joplin. Oba z końca lat 60.

Lambo malowane ręcznie

Sami zatem widzicie, że to nic... wyjątkowego. Tym bardziej, że Włosi stworzyli już co najmniej dwa "art cary" na bazie Aventadora. A jednak Abdullah Qandeel zgromadził przed hotelem tłum gapiów uważnie śledzących ruchy pędzla. W końcu nieczęsto trafia się okazja, żeby popatrzeć, jak ktoś dewastuje / upiększa (niewłaściwe skreślić) superauto za ponad 2,5 mln zł.

Saudyjczyk uznał najwyraźniej, że nawet tak drogi samochód z 6,5-litrowym silnikiem V12 nie wystarczy, żeby się wyróżnić. Nie skusił go też oferowany przez Lamborghini program personalizacji Ad Personam. Wolał – dosłownie – wziąć sprawy we własne ręce. Zresztą nie pierwszy raz, bo wcześniej w ten sam sposób spersonalizował swoje Porsche 911 GT3 Cup.

Efekt nazwalibyśmy "ciekawym", ale nie polecamy tego widoku zagorzałym fanom Aventadora – tego nie da się "odzobaczyć". A już zwłaszcza widoku kokpitu, w którym także pojawiły się kreski Qandeela. Purystów szczególnie będzie boleć fakt, że zniszczony został jeden z zaledwie 963 egzemplarzy Aventadora SVJ. Trzeba przyznać, że to naprawdę drogie płótno. Ale kto bogatemu zabroni?

Krzysztof Grabek
Krzysztof Grabek
Dziennikarz AutoŚwiat.pl
Pokaż listę wszystkich publikacji
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków