Praktycznie każdy producent magnetyzerów reklamując swój produkt pisze o technicznej rewolucji w uszlachetnianiu paliw. Na czym ona polega? Benzyna, olej napędowy i gaz poddane działaniu pola magnetycznego dużo lepiej mieszają się z tlenem, a w efekcie ich spalanie jest bardziej efektywne. Według wyliczeń wytwórców tego typu urządzeń w toku eksploatacji spalanie spadnie o 20 procent, moc wzrośnie o 10 procent, emisja spalin zostanie zredukowana, a życia silnika, katalizatora i filtra cząstek stałych będzie wydłużone.

Teoria to jedno, a nauka drugie

Ceny magnetyzerów są zróżnicowane i zaczynają się już od 50 złotych. Najdroższe mechanizmy na rynku potrafią kosztować nawet 30-krotnie więcej. Spora rozbieżność wynika przede wszystkim z różnic w budowie oraz ilości wykorzystanego materiału magnetycznego. Najczęściej kierowcy wybierają produkty średniej klasy, których konstrukcja jest oparta o stosunkowo silne magnesy neodymowe. Ich ceny wahają się od 100 do 300 złotych.

Na pierwszy rzut oka dowody wysuwane przez producentów, dokładny opis działania urządzeń i szeroka lista korzyści wyglądają bardzo przekonywująco. Wszystko wskazuje na to, że są to jednak wyłącznie pozory. Wystarczy sprawdzić podstawowe fakty dotyczące pól magnetycznych i właściwości paliw oraz przejrzeć dyskusje na forach internetowych, aby pojawiły się pierwsze wątpliwości. Ciężko zgodzić się chociażby z tezą dotyczącą spalania zupełnego. Producenci magnetyzerów twierdzą, że oddziaływanie ich urządzeń zwiększa przestrzenie między cząsteczkami paliwa. Dzięki temu w procesie spalania bierze udział większa ilość tlenu, co przekłada się na dokładniejsze pożytkowanie benzyny.

Efektywność spalania wzrośnie? To chyba żart!

Teoria wygląda fantastycznie, jednak niestety pomija bardzo ważny fakt. Nowoczesne silniki mają elektronicznie sterowane układy wtryskowe i masę czujników. W efekcie nieustannie zmieniają skład mieszanki, co pozwala im spalić ponad 99 procent masy dostarczonego paliwa. Nietrudno wyliczyć, że skoro magnetyzer ma usprawnić ten proces, może zwiększyć efektywność zaledwie o niespełna procent.

Wątpliwości budzi także specyfika pracy układu paliwowego. Zarówno ropa, jak i benzyna w przewodach prowadzących od baku do silnika pozostaje w stanie ciekłym. Do komory spalania natomiast jest wtryskiwana w postaci chmury. Zakładając, że magnesowanie paliwa (czytaj ustawianie jego cząsteczek) w kanałach doprowadzających jest w ogóle możliwe, ciężko uwierzyć, że finalnie ma jakikolwiek wpływ na proces spalania. W końcu podczas zmiany stanu skupienia, układ drobin osiągnięty podczas oddziaływania pola magnetycznego zostanie zmieniony.

Pole magnetyczne nie działa na paliwo!

Najważniejszy argument w rękach przeciwników magnetyzerów dotyczy właściwości fizycznych paliw samochodowych. Ponieważ są one symetrycznymi węglowodorami o prostych łańcuchach, nie posiadają momentu dipolowego i charakteryzują się niepolarnością. Co to oznacza? Mówiąc prostym językiem nie ma takiej możliwości, aby pole magnetycznie w jakikolwiek sposób wpływało na ułożenie cząsteczek benzyny lub ropy. Jako że fundamentalne prawa fizyki całkowicie wykluczają podstawę działania magnetyzerów, nie ma także mowy o pozytywnych skutkach ich stosowania. Tym samym teorie o pełniejszym spalaniu mieszanki, czy obniżaniu zapotrzebowania na paliwo spokojnie można traktować jako informacje z zakresu fantastyki.

Absurdu całej sprawie dodają także sami producenci oraz samozwańczy specjaliści od tematu magnetyzerów. Ich zdaniem konieczne jest ustawienie urządzenia tak, aby biegun dodatni był skierowany w stronę przewodu paliwowego. Motywacja tej rady jest tajemnicza. Zwłaszcza że według teorii fizyki, dla samego faktu powstania pola magnetycznego oraz jego późniejszego oddziaływania nie ma znaczenia pozycja biegunów w materiałach magnetycznych.

Aktywuj magnes! Inaczej nici z cudownego działania!

Jeszcze gorzej wypada próba wyjaśnienia sposobu na budowę magnetyzera we własnym zakresie. Zdaniem "specjalistycznych" porad w przypadku, w którym urządzenie składa się z jednego magnesu, po jego przeciwnej stronie należy ustawić kawałek metalu. Czemu? Dzięki temu magnetyk zostanie aktywowany. Sprawa jest o tyle ciekawa, że o potrzebie inicjowania pracy magnesu nie słyszał nawet żaden z fizyków. Takie pojęcie najnormalniej w świecie nie istnieje.

Podsumowując zróbmy krótki eksperyment i proste wyliczenie. Na potrzebę chwili przyjmijmy, że prawa fizyki nie obowiązują silników samochodowych. Tym samym pole magnetyczne działa na paliwa, a zmiana stanu skupienia we wtryskach nie ma żadnego znaczenia dla układu cząsteczek. Jakie będą oszczędności? Skoro magnetyzery mogą przyczynić się do dopalenia zaledwie 1 procenta paliwa, w przeciętnym samochodzie z silnikiem benzynowym sam koszt zakupu urządzenia średniej klasy zwróciłby się po przejechaniu aż 30 tysięcy kilometrów. W przypadku diesla dystans wydłuża się o 7,5 tysiąca kilometrów. Skoro nawet hipotetycznie korzyść jest znikoma, tym bardziej w świecie realnym gra nie jest warta świeczki!