191,2 km Na pustej autostradzie A 96 w kierunku Monachium Mercedes SLS jest w swoim żywiole – król szos. Tu docenia się każdy centymetr stabilizującej szerokości (1,94 m). Coupé umiejętnie prezentuje długi nos w służbie aerodynamiki. Nadzwyczaj mobilny kwartet: rozstaw osi o długości XXL, szerokie opony, nisko położony środek ciężkości i tylny spoiler gwarantuje świetne właściwości jezdne.
301,0 km Powitanie w ASO Mercedesa w Monachium. Panów zachwyca brzmienie i technika, paniom podobają się ekscytujące proporcje i skrzydlate drzwi. Oglądać i być oglądanym – już dawno auto nie wywoływało takich emocji. 350,9 km Zakorkowana w piątkowe popołudnie droga w kierunku Salzburga. Posuwamy się wolno w gąszczu samochodów. Siedzimy na regulowanych w wielu kierunkach kubełkowych fotelach z magnezowymi oparciami. Na łokcie mamy dużo miejsca, ale zaraz za plecami czujemy obecność 85-litrowego zbiornika paliwa. Niebo zaciągnięte jest ciemnymi chmurami, a nogi grzeje ciepło silnika umieszczonego centralnie z przodu.
Z czeluści deski rozdzielczej rozlegają się co 15 minut komunikaty o ruchu drogowym przerywające Mozartowską Eine kleine Nachtmusik. 355,5 km Stacja paliw. W teczce prasowej podano średnie spalanie: 13,2 l/100 km – akurat! Komputer wylicza przeciętną – 21,4 l/100 km, a kierowca stoi zaskoczony. Prędkość jednak kosztuje, a niewiele samochodów opanowało przy tempie między 200 a 300 km/h takie przyspieszenie, jak nowa odmiana skrzydlaka. Którędy na rajd Carrera Panamericana?
404,0 km Nasz prywatny i ściśle tajny teren testowy znajduje się na skrawku obszaru między Salzburgiem, Górną Austrią i Bawarią. Tu się je, śpi i jeździ aż do zużycia opon Continentala. Dzień pracy zaczyna się na długo przed śniadaniem, gdy policjanci zajęci są rogalikami i poranną kawą, a nie bieganiem z laserowymi radarami. 444,1 km Przekładnia w pozycji Sport, tak jak ESP – obie funkcje obsługiwane są przyciskiem AMG w tzw. Drive Unit. Można jeszcze ostrzej: Race Start i ESP Off, ale droga jest mokra po nocnym deszczu, a diabeł – mimo blokowanego mechanizmu różnicowego – nie śpi. Lekkie buksowanie kół kosztuje jedną lub dwie dziesiąte sekundy, jednak możliwości silnika – wchodzenie na obroty i ciąg – są potężne.
Dwusprzęgłowa skrzynia biegów błyskawicznie i płynnie zmienia przełożenia. Wejście na wyższy bieg trwa ledwie mierzalne 100 milisekund, powrotowi na niższy akompaniuje grzmot międzygazu. To wywołuje gęsią skórkę – od uszu po czubki palców. 537,7 km Alpejska droga B 164 w kierunku zachodnim. Pogłos SLS-a wywołuje szczególne wrażenie. W tunelu tynk zaczyna odpadać ze ścian przy 5000 obr./min, na wąskich przejazdach przez miejscowości głowy mieszkańców odwracają się już przy ryku częściowo obciążonego V8, a na otwartej przestrzeni brzmienie uwolnionej mocy pozostawia za sobą przestraszone dzieci.
Wystylizowany przez marketingowców AMG na 6.3, a w rzeczywistości 6,2-litrowy silnik wolnossący rozwija moc 571 KM przy 6800 obr./min. Moment obrotowy osiąga maksymalną wartość 650 Nm wprawdzie dopiero przy 4750 obr./min, ale droga na szczyt prowadzi bez potknięć i czkawki poprzez siedem stopni przekładni. Sprint do setki przeżywa się jak 3,8-sekundową migawkę. 679,0 km Między górskimi jeziorami Wolfgangsee, Mondsee, Wallersee, Mattsee wije się kręta droga: 333 zakręty na 33 kilometrach, tak to przynajmniej czujemy. Co na tym rollercoasterowym szlaku przyprawiającym o zawroty głowy potrafi Mercedes SLS?
Na przykład sprawić nam niespodziankę, zrobić wrażenie, zachwycić. Trzymanie się drogi stanowi trwałą podstawę zaufania, która budzi apetyt na więcej. Układ kierowniczy od położenia środkowego do pełnego skrętu dostarcza dokładnie takiego wyczucia drogi, jakiego nam w innych modelach Mercedesa (patrz SLR) często brakowało. Ceramiczne hamulce w awaryjnej sytuacji sprawiają, że samochód staje jak wryty. Zróżnicowane ogumienie – z przodu 19-, a z tyłu 20-calowe – gwarantuje fantastyczną przyczepność i trakcję, zwłaszcza że inżynierowie AMG zaopatrzyli SLS-a w rozkład masy z lekkim wskazaniem na tył (47:53). Aerodynamiczną kropkę nad i stawia wysuwający się przy 120 km/h spoiler w kształcie bumeranga, który zapewnia maksimum stabilności w zakresie wysokich prędkości.
760,1 km Autostrada A 92 po stronie niemieckiej w kierunku Monachium. Dobra widoczność, sucha nawierzchnia, zero ruchu. Teraz uwaga: jedziemy z maksymalną prędkością. 200 km/h to łatwo osiągalna stacja pośrednia, przy 250 km/h SLS bez wysiłku przekracza barierę dźwięku większości szybkich samochodów, przy 280 km/h wchodzi siódmy bieg, a przy 300 km/h łagodny, pokonywany w przeszłości setki razy łuk staje się nagle próbą odwagi. Mercedes podaje prędkość maksymalną 317 km/h, jednak czerwony bolid przyspiesza dalej: 320, 322, 324, 326, 328, 330 km/h. Brzmi to jak styl macho, ale prawda jest taka, że SLS nawet przy 7300 obr./min jedzie o wiele pewniej niż niejeden domorosły sportowiec. Nierówności poprzeczne mu nie przeszkadzają, podobnie jak boczny wiatr, natomiast w koleinach zaleca się ostrożność.
1111,0 km Dojazd do Stuttgartu. Biksenonowe lampy neutralizują szarość zmroku, ograniczenie prędkości do 120 km/h zmniejsza chwilowe zużycie paliwa do wartości osiąganych przez silniki 4-cylindrowe, a nieregulowane zawieszenie zachowuje się tak spokojnie, jak podczas ekstremalnej jazdy. Ostatnie tankowanie, ostatni występ przed publicznością, ostatni test wytrzymałości kręgosłupa podczas podnoszenia się z fotela umieszczonego na wysokości 37 cm, ostatnie sięgnięcie po unoszące się na 150 cm skrzydło drzwi. Tym razem serce i umysł są zgodne: SLS AMG jest nowym numerem 1 na liście rzeczy nieosiągalnych, nowym obiektem pożądania, na który wydalibyśmy cały majątek.
Kwota z cennika? Wiadomo, poza zasięgiem. Ale samochód testowy – po 47 godzinach i 1150 km wyczerpującej jazdy – powinien być sprzedany znacznie taniej.