- Wystarczy przejażdżka po mieście, żeby zauważyć, że kierowcy ignorują prawidłowe zasady korzystania z sygnalizatora S-3. Na zielonej strzałce w lewo zawracają
- O tym, że może to doprowadzić do groźnego incydentu, przekonała się moja ciotka, która zupełnie legalnie skręcała w prawo na zielonym świetle
- Przed nią nagle wyrósł bus
Do niegroźnej stłuczki doszło w Warszawie na Mokotowie. Moja ciotka jechała ul. Czarnomorską i chciała skręcić w prawo w al. Sikorskiego. Jest tam sygnalizacja świetlna. I skręcała na zielonym po upewnieniu się oczywiście, że po pasach nie idą piesi. Nagle nie wiadomo, skąd przed nią wyrósł spory dostawczak, z którym lekko się zderzyła. Nic nikomu się nie stało, choć jej Toyota Yaris musiała mieć wymieniony zderzak. Przeczytaj także: Sygnalizator ze strzałką w lewo. Kierowcy często się mylą
Strzałka w lewo nie działa tak, jak by wielu chciało
Panowie z busa od razu zaczęli oskarżać ciotkę, że to jej wina, bo jak można uderzyć w tak spore auto, a w ogóle to oni też mieli zielone... Padła nawet propozycja, że za tysiąc zł zapomną o sprawie i nie będą wzywać policji. Bo po co komu mandat i punkty karne, prawda? Ciotka jednak nie dała się omotać, mimo że każda stłuczka to ogromne nerwy. Jakim cudem ten bus w ogóle się tam wziął? Zagadka nie była trudna do rozwiązania, jeśli się zna to skrzyżowanie.
Kierowca busa jechał ul. Sikorskiego w przeciwną stronę. Z pasa do skrętu w lewo w ul. Czarnomorską postanowił zawrócić. Kiedy zaświeciła się zielona strzałka, wykonał swój manewr. Z racji, że auto było bardzo duże i długie, to wjechał na skrajny prawy pas, na który na swoim zielonym właśnie wjeżdżała moja ciotka. Tak chcieli jechać ciotka (żółty) i bus (czerwony).
Kierowca busa owszem miał zielone, ale na jego sygnalizatorze świeciła się strzałka w lewo. To oznacza, że z tego pasa można skręcić tylko i wyłącznie w lewo. Zawracanie jest zabronione. Właśnie z tego powodu, żeby nie doprowadzać do sytuacji kolizyjnych. Skręt w lewo jest bezpieczny i bezkolizyjny. Zawracanie w takiej sytuacji to łamanie przepisów. Kiedy ciotka na to zwróciła uwagę, okazało się, że nie ma tematu tysiąca zł i policji. Kierowca busa szybko spisał oświadczenie dla ubezpieczyciela, w którym przyznał się do winy.
Decyduje się na to wielu kierowców, przymykając oko i udając, że nie znają tego przepisu z prostego powodu. Często tak jest szybciej i wygodniej. Wydaje się, że zawrócenie w takim miejscu to nic złego. Ot drobne przewinienie. Jednak może dojść do poważniejszego zagrożenia. Skręcający w prawo na zielonym kierowca nie spodziewa się, że ktoś może nagle wjechać na jego pas. Tak wygląda skręt w lewo z al. Sikorskiego w ul. Czarnomorską.
Żeby zawrócić, muszą być dwie strzałki na raz. W lewo i w dół
Całą sprawa rozbiła się o prawidłowe korzystanie z sygnalizatora S-3. pozwala na jazdę jedynie w kierunkach wskazanych strzałkami. A zatem strzałki skierowane na wprost, w prawo czy w lewo nie pozwalają na zawracanie. Strzałka w lewo pełni więc w tym przypadku rolę zakazu zawracania. Jeśli sygnalizator wygląda tak, to nie można zawracać.
W Polsce stawiane są także jego warianty, które pozwalają na legalny i bezpieczny manewr zawracania. Na sygnalizatorze muszą jednak znajdować się połączone strzałki w lewo i dół. Tylko wtedy można zawracać.
Warto o tym pamiętać, ponieważ w takiej sytuacji, jak ta którą opisałem we wstępie, może dojść nawet do zderzenia. Wiele osób z premedytacją nagle zapomina, że na strzałce w lewo nie można zawracać. Na pewno nie raz się wam zdarzyło, że jadąc prawidłowo na zielonym, musieliście nagle zwolnić, bo przed wami wyrósł samochód, którego na tej drodze nie powinno być. To nagminne. Kierowcy, nie róbmy tak.