- Jesteś młody, niedoświadczony, jedziesz w pierwszą swoją trasę do Hiszpanii. Wiesz, że możesz zasnąć "za kółkiem" na tych niekończących się autostradach.  Bierzesz mnóstwo "energetyków", ale po nich źle się czujesz. W końcu wracasz do Polski, opowiadasz na "bazie" o swoim pierwszym doświadczeniu kolegom z firmy i już… - opowiada swoją historią Kamil, kierowca ciężarówki.

- Dostajesz rozwiązanie, na kilka sposobów. Albo zostajesz przy napojach energetycznych, albo przesiadasz się na coś cięższego, co pozwoli ci pracować. Zawsze możesz ryzykować i jechać na czysto, choć tak uważa tylko starsze pokolenie kierowców - mówi dalej.  - Oni na przerwie wolą się napić browara a rano jechać na kacu dalej. Dla nowego pokolenia szoferów, nie jest to dobry pomysł.

Kamil od pół roku przebywa w centrum terapeutycznym dla uzależnionych, po rozmowie z terapeutą zgodził opowiedzieć się, jak wygląda narkotykowa strona "życia w trasie".

-  Nie chciałem brać narkotyków, to kolega mi poradził "pomarańczową tabletkę". Jak zje się tego 20 sztuk lub wypije pół butelki syropu, to jazda zaczyna być klarowna. Można kupić bez recepty, w każdej aptece. Wszyscy wiedzą co to jest i jak brać. No i jest to absolutnie legalnie. Później  jazda jest dużo łatwiejsza, ale nawet nie zdążysz zjechać na przerwę, jak zaczyna cię boleć głowa. Wiec robisz sobie 15 minut przerwy, szybka kawa tabletka i dalej w drogę - opowiada.

W ten sposób, rozpoczął swoje życie zawodowe, obecnie, 32-letni Kamil. Na legalnych tabletkach jeździł przez dwa lata. Każdy dzień spędzony w trasie, rozpoczynał od kilku stymulujących leków, które bez większej trudności kupował w aptece. Po dwóch latach stwierdził, że to nie wystarczy. Poznał świat, który później wpędził go w uzależnienie od narkotyków.

- W Polsce nie jest źle, bo tutaj się jedzie już do celu, więc mało się bierze. Ale u Niemca, Holendra czy Francuza, jest zupełnie inna kultura. Spotykamy się na wieczornej przerwie, robi się grilla lub ognisko. Idziemy na plaże i  zaczyna się gościna. My polskie kiełbasy, oni nam marihuanę albo amfetaminę.  Wpadniesz raz w to środowisko, to trudno z niego wybrnąć. Jest fajne, wszyscy się znają i tak cały czas. Bez przerwy. Nie mówię, że wszyscy biorą, bo oczywiście jest dużo osób, które na pauzie zamykają się w "budzie" i idą spać. My idziemy spać o drugiej, by o 6 wstać i dalej jechać. No i oczywiście potrzebna jest amfetamina. Jak tu jechać na kacu? Wielu kierowców woli być zaćpanym niż po przepiciu - mówi dalej.

Podczas  przeprowadzonych badań na przypadkych kierowcach, którzy anonimowo zgodzili się na przeprowadzenie testu, narkotyki  stwierdzono u 2,53 proc. osób. Najczęściej wykrywano je u młodych kierowców -  5,6 proc. przebadanych w wieku 18-24 lat i 2,5 proc. w wieku 25-34 lat. Jest to wyjątkowo niemiarodajna metoda, ponieważ badaniom można było się nie poddać. Ale analizując wyniki, można przypuszczać, że w na polskich drogach jeździ przynajmniej 300 tys. kierowców pod wpływem środków psychoaktywnych.

- I chyba nie jest to zawyżona liczba - mówi Adrian Jaworski, psychoterapeuta.  - do mnie bardzo często przychodzą kierowcy zawodowi. Nie tylko ciężarówek, ale też kierowców osobówek np.: taksówkarzy, przedstawicieli handlowych. Każdy z nich początkowo zaczynał od tych "magicznych tableteczek", później dopalacze, jak one się skończyły to przeszli na amfetaminę przywożoną z wyjazdów. Na zachodzie jest dużo popularniejsza niż u nas, ale w moim gabinecie mam przynajmniej 10 kierowców miesięcznie, którzy przychodzą z tym problemem. Jest to ogromna skala, ale nie każdy chce tego wyjść.

W Polsce, oraz w 11 europejskich krajach, wprowadzono specjalne terapie dla kierowców zawodowych, którzy zmagają się z problemem narkotykowym.  Statystyki organizacji pozarządowych (m.in. DRUID) wskazują, że na 100 czynnych kierowców, którzy zgłosili się po pomoc, 16 procent zmaga się z problemem narkotykowego uzależnienia, blisko 50 z alkoholizmem, a ponad 30 ma syndrom mieszany.

- Kamil jest przykładem osoby, która zrozumiała problem.  Miał w swojej rodzinnej historii śmierć w wypadku drogowym, dlatego zrozumiał, co to jest cierpienie po stracie i jak wielką szkodę można wyrządzić przez głupotę.  Przyszedł, kiedy zaczął być bardzo nadpobudliwy na drodze i staranował osobówkę na niemieckiej autostradzie.  Ale takich ludzi jak on jest bardzo mało. Z doświadczenia wiem, że "tirowcy" mocno nadużywają wszystkiego, ale dla nich to styl życia. Na przerwie piwko, dwa. Nierzadko marihuana. Rano budzą się na "zjeździe" i muszą jechać dalej. Wtedy trzeba wciągnąć amfetaminę, żeby dało się jechać, bo głowa bardzo ciężka - kończy Jaworski

Ilość uzależnionych kierowców jest trudna do oszacowania, ponieważ nie wszyscy chcą zauważyć swój problem i udać się do specjalisty, jednocześnie tworząc śmiertelne zagrożenie na drogach.

Jak zauważają policjanci i specjaliści zajmujący się ruchem drogowy, dopóki funkcjonariusze nie będą wyposażeni w urządzenia do badania obecności narkotyków w organizmie, podobne do alkomatów, walka z naćpanymi kierowcami będzie przegrana.