Dostrzeżone na froncie wojny w Ukrainie pojazdy to Czekany zbudowane na bazie wojskowych ciężarówek Ural-4320. Powstały na zamówienie prywatnej najemniczej armii dowodzonej przez Jewgienija Prigożyna i nie były wykorzystywane od czasu katastrofy lotniczej, w której zginął Prigożyn. Po stłumionym przez Rosję buncie najemników Grupa Wagnera została rozwiązana, a Czekany zniknęły z zaatakowanych terenów Ukrainy. Z niewiadomego powodu teraz znowu się pokazały.

Czekany Grupy Wagnera wróciły na front w Ukrainie

Powrót nietypowych opancerzonych transporterów potwierdził Rob Lee, ekspert od rosyjskiej armii i techniki wojskowej pracujący w Foreign Policy Research Institute. Przez doczepione do karoserii trały przeciwminowe Czekany wyglądają jak pojazdy z filmów postapokaliptycznych, ale dzięki nim z wyprzedzeniem aktywują miny na trasie pojazdu. Co więcej, mają też specjalnie uformowane w kształcie litery V podwozie, które – jak informuje moto.pl – ma dodatkowo rozpraszać energię w momencie wybuchu.

Serwis Defence24 dodaje, że na wyposażeniu Czekanów znalazły się też zaczerpnięte z opancerzonych transporterów BTR-80 wieżyczki strzelnicze. Umieszczono w nich wielkokalibrowy karabin maszynowy KPW 14,5 mm i dodatkowy karabin maszynowy PKT o kalibrze 7,62 mm. Wozy napędzane są dieslami V8 znanymi właśnie z ciężarówek Ural-4320.

Kto jeździ w Ukrainie pojazdami Grupy Wagnera?

Czy powrót Czekanów może oznaczać reaktywację Grupy Wagnera? To dość daleko idący wniosek. Rozsądniejszym wytłumaczeniem wydaje się to, że Rosja wykorzystuje wszystkie dostępne zasoby do prowadzenia działań bojowych na terytorium Ukrainy, dlatego wysłała na front pojazdy po Prigożynie.

Czy Putin zrobił to samo z ludźmi rozwiązanej jednostki? To pytanie, na które trudno znaleźć w tym momencie odpowiedź. Być może za kierownice Czekanów wsiedli po prostu żołnierze Federacji Rosyjskiej, by wzbudzić tym zaskoczenie i wywołać zamieszanie.