- Choć policjanci regularnie informują o odnalezieniu kolejnych złodziejskich dziupli, to statystyki dotyczące wykrywalności wciąż prezentują się słabo
- Odnalezienie skradzionego auta w takim stanie, żeby mogło ono wrócić do prawowitego właściciela zdarza się sporadycznie
- Najczęściej odzyskiwane podzespoły pozbawione są cech pozwalających na ich łatwe przyporządkowanie do konkretnych, skradzionych pojazdów
- Ślady złodziejskiej działalności widać m.in. w podwarszawskich lasach, gdzie trafiają resztki rozbieranych na części, niemal nowych aut
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Policyjne komunikaty brzmią dumnie: "Kradzione auto i części, o łącznej wartości około 640 tysięcy złotych, odzyskali policjanci stołecznego Wydziału do Walki z Przestępczością Samochodową i Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej". To wszystko znaleziono podczas kontroli kilka warsztatów i posesji pod Warszawą.
Na terenie wyspecjalizowanego warsztatu samochodowego jednej z marek samochodowych w Otwocku podczas przeszukania obiektów zabezpieczono 110 podzespołów samochodowych, w tym kompletne elementy zawieszenia, lampy, lusterka oraz skrzynie biegów. Mimo że usunięto z nich oznaczenia identyfikacyjne, policyjnym ekspertom udało się ustalić, do jakiego konkretnego numeru VIN została przypisana dana część. Po sprawdzeniu numerów w bazach, okazało się że podzespoły pochodzą z pojazdów skradzionych z terenu Warszawy oraz z Wielkiej Brytanii. Wartość zabezpieczonych przedmiotów wyceniono na kwotę ok. 520 tys. zł.
W kolejnym warsztacie, działającym także na terenie Otwocka, zabezpieczono z kolei podzespoły pochodzące z luksusowych samochodów, także skradzionych w Wielkiej Brytanii. Z kolei na jednej z posesji w Wawrze odnaleziono Mazdę 6 o wartości ok. 70 tys. zł z przebitymi numerami. Biegłym udało się ustalić, że samochód został skradziony w 2019 r. na warszawskich Bielanach.
Czy to resztki auta Macieja Dowbora?
To jednak nie koniec. Policjanci weszli też na teren jednej z posesji w Zielonce, na której rozbierano kradzione auta na części. Na miejscu zabezpieczyli silnik i podzespoły od Kii Stinger, skradzionej w Warszawie. Co ciekawe, takie auto kilka dni temu stracił Maciej Dowbor, o czym pisaliśmy TUTAJ. Tyle że ze złożeniem auta z takich pozostałości nie poradzą sobie nawet najbardziej zagorzali miłośnicy puzzli.
Policjanci swoje, a złodzieje i paserzy swoje
Mimo że w ciągu ostatnich miesięcy policja informowała o co najmniej kilkunastu przypadkach skutecznych przeszukań w warsztatach i dziuplach i o wielu zatrzymanych przestępcach, wciąż wygląda na to, że do rozbicia podwarszawskich gangów specjalizujących się w kradzieżach samochodów i w obrocie częściami z kradzionych aut wciąż jest bardzo daleko.
Skąd takie wnioski? Po części z informacji dotyczących tego, ile aut wciąż ginie z ulic i ile udaje się odzyskiwać – od lat tzw. wykrywalność w przypadku takich przestępstw to ok. 20 proc., co wcale nie oznacza, że co piąty samochód udaje się odzyskać. W momencie, kiedy do akcji wkraczają funkcjonariusze, ze skradzionych aut odzyskać można najwyżej nieliczne podzespoły.
O tym, że złodziejski interes wciąż kwitnie, a funkcjonariusze wcale nie robią wszystkiego, żeby rozwiązać ten problem, świadczy też to, co można znaleźć na wielu podwarszawskich łąkach i w okolicznych lasach. Regularnie pojawiają się tam kolejne sterty części, które dla przestępców miały zbyt małą wartość, lub takich, które zbyt łatwo da się zidentyfikować. Pozostałości kradzionych aut zalegają czasem tygodniami, a przedstawiciele lokalnych władz nieoficjalnie przyznają, że nawet kiedy zgłaszają takie znaleziska miejscowej policji, to funkcjonariusze nie są z reguły zainteresowani np. zabezpieczeniem ewentualnych śladów. Złodzieje wciąż muszą czuć się bezkarni, bo od lat, często w tych samych miejscach, tworzą nielegalne wysypiska – najwyraźniej nie boją się, że zostaną przyłapani na gorącym uczynku, podczas pozbywania się resztek kradzionego towaru.