Następca Omegi?

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki

Każdy fan motoryzacji uważnie przygląda się concept carom prezentowanym podczas salonów motoryzacyjnych. Ten, kto choć trochę orientuje się w temacie, wie, że modelami studyjnymi producenci chcą wybadać, z jakimi reakcjami będą spotykać się ich nowe propozycje designerskie.

Następca Omegi?
Zobacz galerię (4)
Auto Świat
Następca Omegi?

Wiadomo, klienci kupują auta "oczami". O decyzji wyboru tego, a nie innego samochodu, zazwyczaj decyduje jego wygląd - przy bardzo wyrównanym obecnie poziomie technicznym preferowanie tego kryterium wydaje się być zupełnie zrozumiałe. Oczywiście nie wszystkie pomysły mają szansę na szybką realizację, ale prezentowana przez Opla Insignia wydaje się nam być niemalże pewniakiem.Tęsknota za OmegąStyliści i inżynierowie Opla pracują chyba 24 godziny na dobę. Motto firmy brzmi: pokażemy całemu motoryzacyjnemu światu, na co nas stać. Na wiosnę firma zaprezentowała funkcjonalną Merivę, w maju luksusowe Signum, a zaledwie trzy tygodnie temu trzecią generację Astry i najnowszą koncepcyjną propozycję Insignię - samochód, który według nieoficjalnych doniesień ma zastąpić wycofaną z produkcji Omegę. Czy jednak tak się stanie? Prezentowany we Frankfurcie model miał napęd na tylną oś, ale na tym podobieństwa do Omegi kończąsię. Nadwozie nie jest już klasycznym sedanem, lecz opływowym liftbackiem i prezentuje wiele ciekawostek, jak choćby sposób otwierania przesuwanych tylnych drzwi, które tylko na pierwszy rzut oka korzystają ze zwykłego szynowego mechanizmu - tak naprawdę w każdej fazie otwierania drzwi znajdują się równolegle do karoserii. Podobnie otwiera się też tylna klapa, dzięki czemu można dostać się do bagażnika nawet wtedy, gdy inne auto zaparkowane z tyłu znajduje się bardzo blisko. Insignia mierzy 4,80 metra długości, a rozstaw osi wynosi 2,91 m (dla porównania mercedesowska klasa E ma rozstaw 2,85 m), co dobrze wpływa na komfort podróżowania pasażerów z tyłu. Elementami charakterystycznymi najnowszego Opla są: szeroki, chromowany wlot powietrza do chłodnicy, brak środkowego słupka oraz olbrzymie, 21-calowe, aluminiowe felgi. Standardowo wnętrze Insigni przeznaczono dla 4 osób. Tylne oddzielne siedzenia są odseparowane tunelem, w którym zainstalowano odtwarzacz DVD z rozkładanym ekranem. Jeśli urządzenie nie jest używane, daje się je złożyć i przesunąć do tyłu, pod podłogę bagażnika. Piąty pasażer może usiąść w aucie na rozkładanym elektrycznie dodatkowym fotelu. Kufer pomieści 410 litrów bagażu. Jeśli tylny rząd siedzeń zostanie elektrycznie złożony, pojemność wzrasta do 970 litrów. Nostalgia?Środek Insigni został ubrany przez Opla w brązową skórę, co przypomina trochę auta z lat 70. Górną część deski rozdzielczej wykonano ze szlachetnego drewna, aluminium i elementów pokrytych ciemnobrązowym lakierem o wysokim połysku. Diody LED oświetlające wnętrze zielonym, niebezpośrednim światełem znajdą w przyszłości zastosowanie także w przednich i tylnych światłach. Do napędu auta posłużył przejęty z Corvetty silnik V8 o mocy 344 KM, co ma zapewnić Insigni rozpędzanie się do 100 km/h poniżej 6 s.O ile Opel chciał pokazać, jak będzie wyglądał w przyszłości jego samochód klasy luksusowej, o tyle Toyota postawiła sobie zupełnie inny cel. Swoją europejską premierę podczas salonu we Frankfurcie miał Prius drugiej generacji - hybrydowe auto, które dzięki zestawieniu dwóch silników (spalinowego i elektrycznego) spala niewielką ilość paliwa (średnio około 4,5 litra), co przekłada się także na mniejsze zanieczyszczenie środowiska. Prius jest jednak autem kompaktowym, a więc gdyby nie cena (około 23 tys. euro), byłby propozycją dla przeciętnej rodziny mającej zwykłe potrzeby. Toyota chce jednak pokazać, że napędy hybrydowe nie są przeznaczone jedynie do zwyczajnych, rodzinnych aut, ale także nadają się do wykorzystanie w innych klasach pojazdów. Właśnie dlatego powstał koncepcyjny CS&S - pojazd, który ma zmienić sposób postrzegania auta z napędem hybrydowym. Hybryda także na sportowoJapończycy pozycjonują swojego koncepcyjnego roadstera z nadwoziem 2+2 (dwa miejsca z przodu i dwa mniejsze z tyłu) pomiędzy Celicą a MR2. 1,5-litrowy silnik spalinowy napędza koła tylne, a wysoko wydajna jednostka elektryczna przednie. Jednak co do zasady technika zastosowana w koncepcie Toyoty niczym nie różni się od tej w Priusie II. Przy gwałtownym przyspieszaniu obydwa rodzaje silników napędzają koła. Jeśli pojazd np. zjeżdża z góry, silniki elektryczne magazynują energię w akumulatorach, która później jest wykorzystywana. Wszystkim steruje oczywiście komputer. Dzięki temu pojazd ma napęd na obie osie, co korzystnie wpływa na prowadzenie. Ekologiczny CS&S udowadnia, że może być zostosowany także w autach o sportowym usposobieniu. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że koncepcyjna Toyota jest pojazdem 2-miejscowym. Po zdjęciu osłony za pałąkami przeciwkapotażowymi widać dwa dodatkowe siedzenia. Trik z ukrytymi tylnymi fotelami to jednak niejedyna niespodzianka CS&S-a. Trzeba się dobrze przyjrzeć, by w ogóle odróżnić przód i tył pojazdu - wysoko umieszczone, okrągłe tylne lampy na pierwszy rzut oka mogą pomylić się z przednimi reflektorami. Samo opływowe ukształtowanie bagażnika także niewiele pomaga - sytuację ratuje centralnie umieszczona rura wydechowa.Utrzymany w jasnej tonacji kokpit concept cara także nie jest pozbawiony nowatorskich rozwiązań, choć za sprawą powszechnie użytego do wykończenia wnętrza aluminium sprawia wrażenie chłodnego. Toyota Space Touch to najnowocześniejszy system, który polega na projekcji hologramowych znaków. Kierowca musi "dotknąć" ich, by uruchomić poszczególne funkcje auta. W ten sposób obsługiwana jest klimatyzacja, system audio, satelitarna nawigacja czy nawet połączenia internetowe. Hybrydowe auta sportowe to jednak dopiero nieśmiałe próby i droga do seryjnej produkcji może okazać się bardzo długa.W stylu NuvolariLosy następnego pojazdu wydają się już niemal przesądzone - propozycja niemieckiego Audi, Le Mans - trafi do seryjnej produkcji najprawdopodobniej już w 2006 roku. Model ten nawiązujący do pokazywanego wcześniej, znacznie większego konceptu Nuvolari i obecnie produkowanej "TT" został zaprojektowany przez jednego z najsławniejszych designerów ostatnich lat - Waltera de Silvę - stylista ten ma już na koncie takie przeboje rynkowe, jak Alfa Romeo 156 i 147 czy Seat Ibiza. Tym razem de Silva nie oparł się pokusie, by pokazać serce auta - ogromna tylna szyba nie przyda się przy manewrowaniu na parkingu. Za "wystawką" można zobaczyć jedynie 10-cylindrowy, widlasty motor.Jak na rasowe sportowe auto przystało, rozruch silnika odbywa się za pomocą przycisku znajdującego się na desce rozdzielczej. Po jego naciśnięciu za oparciami foteli budzi się "potwór" - Le Mans napędzany jest jednostką o mocy 610 KM i maksymalnym momencie obrotowym 750 Nm, co pozwala na rozpędzenie tego dwumiejscowego, ważącego zaledwie 1530 kg samochodu do "setki" w 3,7 s (0-200 km/h w 10,8 s). Prędkość maksymalną określono na 300 km/h. Napęd jest przenoszony na obie osie w proporcji 20 proc. momentu na przednią i 80 proc. na tylną oś. W zależności od przyczepności i warunków drogowych proporcje mogą się zmieniać (nawet 70:30). Mierzące zaledwie 4,37 metra długości i 1,25 wysokości auto jest wyposażone w olbrzymie, 20-calowe felgi - z przodu opony mają rozmiar 255/30, z tyłu aż 295/30. Dwumiejscowe nadwozie Audi Le Mans zostało wykonane z aluminium i włókien węglowych. Ilość bagażu na wycieczki trzeba będzie jednak drastycznie ograniczyć - kufer ma zaledwie 100 litrów pojemności. Przednie światła, podobnie jak w innych prezentowanych we Frankfurcie konceptach, wykonane zostały w technice emitujących światło diod LED. Najnowszy gracz w lidzeW związku z tym, że decyzja odnośnie wprowadzenia do produkcji w przypadku Le Mans właściwie już zapadła, dla pierwszych chętnych mamy niezbyt dobrą wiadomość - samochód ma kosztować około 400 tys. euro (czyli około 1,8 mln złotych). Czyżby Ingolstadt chciało wkroczyć w rewiry Mercedesa SLR i Porsche GT także pod względem ceny?Czy tak będą wyglądały samochody już za kilka lat? Z pewnością nie wszystkie pomysły designerów i konstruktorów znajdą odzwierciedlenie w autach seryjnych. Trzeba się im jednak dokładnie przyglądać. Jeszcze kilka lat temu ksenonowe reflektory czy kurtyny powietrzne wydawały się czystą abstrakcją dostępną jedynie w drogich limuzynach, dziś trafiają nawet do małych samochodów.

Autor Robert Rybicki
Robert Rybicki
Powiązane tematy:
materiał promocyjny

Sprawdź nr VIN za darmo

Zanim kupisz auto, poznaj jego przeszłość i sprawdź, czy nie jest kradziony lub po wypadku

Numer VIN powinien mieć 17 znaków