Opłata spadła do 75 zł, a kierowcy, którzy zapłacili 500 zł, zaczęli domagać się zwrotu różnicy.

Pisali do starostw, w których rejestrowali auta, wytaczali im powództwa, chcieli też odszkodowań od Skarbu Państwa za bezprawie legislacyjne. Z ostatniego podsumowania Ministerstwa Infrastruktury (z 2007 r.) wynika, że było 310 spraw sądowych o zwrot nadpłaconych 425 zł. Pozwów oddalonych albo odrzuconych było prawie dwa razy więcej niż tych prawomocnie osądzonych. W 2008 r. liczba wnoszonych spraw spadła, a w ostatnich miesiącach nowych pozwów w ogóle nie było.

Część sądów uznawała za zasadne żądania kierowców, uważając, że wyrok o niekonstytucyjności przepisu dotyczy całego okresu jego obowiązywania. Ministerstwo podkreśla, że trudności z odzyskaniem 425 zł biorą się z wątpliwości, jaki jest zakres czasowy wyroku Trybunału. Powołuje się na grudniową uchwałę Sądu Najwyższego, z której wynika, że gdy TK wyznacza określoną datę, do której niekonstytucyjne przepisy mają jeszcze obowiązywać, to w praktyce niestety wyklucza to odpowiedzialność Skarbu Państwa za szkody wyrządzone przez ich wydanie.

Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że żądanie zwrotu opłaty za wydanie karty pojazdu jest sprawą administracyjną. Możliwa jest jednak także droga cywilnoprawna dla dochodzenia roszczenia o zwrot nienależnie pobranej opłaty.

Kilka dni temu Wojewódzki Sąd Administracyjny w Olsztynie orzekł, że jeśli starosta odmawia zwrotu opłaty, to powinien wydać decyzję administracyjną w tej sprawie, która podlega dalszej kontroli. Olsztyński sąd uznał ponadto, przytaczając wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie kart pojazdu, że starostowie nie mogą powoływać się na przepisy rozporządzenia. Gdyby wyrok się uprawomocnił, starostwo straciłoby najważniejszy argument, odmawiając oddania kierowcom 425 zł.