Zgodnie z obowiązującym prawem, nabywca samochodu ma 30 dni na przerejestrowanie auta na siebie. Tyle samo czasu na poinformowanie wydziału komunikacji o sprzedaży pojazdu ma jego dotychczasowy właściciel. Przepis ten jest od wielu lat martwy, bo za jego złamanie nie grożą praktycznie żadne sankcje. Wydziały komunikacji nie mają obecnie instrumentów, aby go wyegzekwować.

Ma to zmienić nowa ustawa o recyklingu pojazdów, która pozwoli nakładać kary na osoby, które nie zgłoszą w starostwie sprzedaży lub kupna samochodu. Wydziały komunikacji będą mogły zgłaszać takie przypadki łamania prawa do sądu karnego, jako wykroczenie. Zmiana przepisów ma też na celu wyegzekwowanie od ostatnich właścicieli pojazdów obowiązku przekazania aut do stacji demontażu. W praktyce wielu z nich tego nie robi, tylko odsprzedaje samochody handlarzom, którzy rozbierają je na pojedyncze części, a nieprzydatne pozostałości porzucają w lasach i rowach zanieczyszczając środowisko. Takie auta cały czas widnieją w papierach, choć w praktyce już dawno nie istnieją.

Każdego roku w Polsce utylizacji poddaje się około miliona samochodów, ale tylko 20 proc. z nich trafia na legalnie działające szroty. Stare samochody skupują za grosze właściciele nielegalnych złomowisk (najczęściej na podstawione osoby), a potem w ogóle ich nie rejestrują, chociaż istnieje taki formalny wymóg. Jest to możliwe, gdyż wydziały komunikacji nie informują się wzajemnie o wyrejestrowanych pojazdach i tym samym nie mają wiedzy o osobach, które po nabyciu pojazdu nie dopełniają obowiązku ponownej rejestracji.

Projekt nowej ustawy o recyklingu pojazdów przewiduje też zniesienie kontrowersyjnej opłaty recyklingowej. Obecnie importer sprowadzający auto z zagranicy musi wnieść opłatę w wysokości 500 zł. Zgodnie projektem ustawy, firmy zajmujące się przywozem samochodow z innych krajów będą musiały zapewnić sieć stacji demontażu. Komiu przywożącego do 1 tys. samochodów, będzie musiał zapewnić trzy stacje w różnych miastach.

Biznes.pl/Motoryzacja Foto: Onet
Biznes.pl/Motoryzacja