Zmiany w prawie o ruchu drogowym mają głównie na celu zmniejszenie liczby ofiar śmiertelnych w terenach zabudowanych. Stąd w życie wszedł przepis, który mówi, że za jazdę w terenie zabudowanym z prędkością większą od dozwolonej o ponad 50 km/h kierowcy zostanie odebrane prawo jazdy. Straci je na trzy miesiące. W przypadku gdy przed upływem tego okresu kierowca zostanie złapany na prowadzeniu samochodu, okres ten wydłuży się do 6 miesięcy. Jeżeli to nadal nie powstrzyma przed dalszą jazdą, to kierowca całkowicie straci prawo jazdy i odzyska je dopiero po ponownym zdaniu egzaminu państwowego. To tylko jedna ze zmian w przepisach, ale to właśnie ona spowodowała lawinę sprzeciwu na naszych forach.

Aż 80 proc. zapytanych przez nas w ankiecie internautów jest przeciwnych wprowadzonym zmianom, a 74 proc. ankietowanych uważa, że nowe zasady karania kierowców nie poprawią bezpieczeństwa.

„Ten przepis to bubel”

Specjaliści również są zdania, że przepisy mogłyby zostać bardziej dopracowane.

- To bubel prawny, ponieważ może dojść do podwójnego ukarania za ten sam czyn - mówi mecenas Marcin Piotr Sujak i dodaje, że może on zostać zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego.

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

- Żyję ponad 50 lat, zarówno milicja jak i policja nigdy w niczym mi nie pomogła. Nigdy nie udało im się znaleźć złodzieja ani odzyskać skradzionych rzeczy. Nigdy nie byli tam, gdzie było niebezpiecznie. Nigdy dzielnicowy nie powiadomił mnie, że na moim osiedlu grasuje banda złodziei włamujących się do mieszkań. Chociaż takie sytuacje powtarzają się co jakiś czas. Natomiast niezwykle żarliwie byłam karana mandatami za najdrobniejsze przewinienia. W moim odczuciu policja nie jest potrzebna. Bo jej działania są takie jakby jej nie było. Czy ktoś ma inne doświadczenia? – zapytuje na naszym forum „zosia”. Ten wpis zyskał największy odzew i poparcie wśród internautów.

- W ciągu ostatnich 6 lat dostałem dwa mandaty. Ostatni 3 lata temu. Pustkowie, wioska na Podlasiu, może 15 zapewne prawie pustych domów, żadnego człowieka na horyzoncie, droga prosta jak linijka, lipiec, sobota, 19ta godz., doskonała widoczność, żadnego samochodu przede mną, za mną jeden dość daleko. Wracam z wakacji na Mazurach, mam do przejechania jeszcze kilkaset km. Może 200 metrów zostało do tablicy "koniec terenu zabudowanego". Właśnie mijamy ostatnie domy i przyśpieszam do 80 km/h. Okazało się, że ten za mną, jedyny samochód na horyzoncie to nieoznakowany radiowóz. Dopadają mnie przed tablicą "koniec terenu..". Dumni, że złapali przestępcę. Poprzedni mandat dostałem w prawie identycznych okolicznościach. Ja rozumiem, że gdybym jechał tak przez centrum miasta, koło chodzących ludzi, przy krętej niebezpiecznej drodze... Ale tam ich nie ma! Policja nie dba o bezpieczeństwo, tylko poluje na kierowców. A mafiozi z Pruszkowa zostali uniewinnieni lub otrzymali śmieszne wyroki – irytuje się użytkownik o pseudonimie „O co chodzi?”, który jednak nie zdobywa poklasku u „toli”:

- Jestem z Mazur i widzę, że kompletnie nie rozumiesz problemu. Te znaki mają sens, bo chronią Twoje bezpieczeństwo. U nas drogi są wąskie i bardzo kręte, nawet jak myślisz, że jest prosto, to za chwilę jest zakręt, przed którym nie wyhamujesz. Dlatego jest masa wypadków, szczególnie turystów. Te znaki po coś postawiono i nie turystom na złość – pisze „tola”.

Część wpisów na naszych forach dotyczyła (i słusznie) jakości dróg

- To ja poproszę o drogi, po których da się jechać NORMALNIE!!! Przez teren zabudowany z prędkością 40 - 50km/h, to ja mogę jechać przez 20 kilometrów do pracy. Ale jeżeli muszę dojechać na drugi koniec Polski, przede mną 600km trasy, a ja mam co chwilę ograniczenie prędkości, traktory, rowerzystów, to naprawdę wściec się można. I niech nadgorliwi nie przytaczają przykładu karania w Niemczech, Szwajcarii czy gdzie bądź, bo w krajach w miarę rozwiniętych drogi zwane u nas "krajowymi" nie ciągną się w 80 proc. przez teren zabudowany!!! A o autostradach wciąż możemy sobie pomarzyć... – pisze „Aagata”.

- Najlepsze w naszych drogach to jest to, że wiele głównych dróg prowadzi przez wiochy z ograniczeniami po 40 km/h i innej alternatywy nie ma, a co lepsze są odcinki, że jedna wiocha się kończy i następna zaczyna. Do tego tiry ciągniki i trasę 100 km robi się w 2,5 godziny. Prosty przykład: znajomy z Niemiec przyjeżdża zgodnie z przepisami 750 km w ciągu 7 godzin, a mógłby szybciej tylko szkoda mu paliwa. Ja na pokonanie 320 km w kraju zgodnie z przepisami potrzebuje 5,5 godziny i to pod warunkiem, że na drodze nie ma utrudnień – dodaje „sma1”.

Tradycyjnie już zmiany mają swoich przeciwników i zwolenników. Warto jednak pamiętać, że zdając egzamin na prawo jazdy otrzymujemy wraz z nim nie tylko „przywilej” poruszania się samochodem po drogach publicznych, ale również na naszych barkach spoczywa duża odpowiedzialność za życie i zdrowie wszystkich uczestników ruchu drogowego.

- Prawo jazdy to dokument stwierdzający nasze umiejetnosci poruszania się samochodem.W Polsce nabywamy go bezterminowo i na własny koszt. Odbieranie tego dokumentu to zabór mienia. Łamanie prawa powinno być karalne. Od tego są mandaty. Manipulując prawem w ten sposób, "władza" pokazuje swoja arogancję i przemoc wobec obywateli - uważa "oli".

A jakie jest Wasze zdanie na temat wprowadzonych zmian? Na propozycje zmian w prawie czekamy pod adresem moto@portal.onet.pl oraz na naszym fanpage'u.