Czy prawda, jak to często bywa, leży tutaj po środku?

Nowy kontra nowszy

Ostatnie lata to okres boomu i rozwoju motoryzacji. Silna konkurencja, nowe regulacje prawne ze szczególnym uwzględnieniem ekologii, presja na bezpieczeństwo ruchu drogowego oraz względy marketingowe sprawiają, że producenci wypuszczają kolejne modele w niespotykanym dotąd tempie. Wprawdzie daleko jeszcze do stworzenia motoryzacyjnego odpowiednika informatycznego Prawa Moore’a, zgodnie z którym ilość tranzystorów w procesorach podwaja się co 24 miesiące, tym niemniej postęp rozwoju samochodów i częstotliwość wypuszczania nowych modeli są w dzisiejszych czasach imponujące.

Lepsze wrogiem dobrego?

Skrócony okres życia produktu powoduje wywieranie presji na konstruktorach celem ograniczania czasu poświęconego na jego testowanie. Poza tym, dochodzi nierzadko do z lekka paradoksalnych sytuacji, gdy pojawienie się danego pojazdu jest promowane jako wielka premiera, a tymczasem zmiany dotyczą na przykład, przynajmniej z pozoru, błahej modyfikacji w gamie silnikowej, poprawienia wyglądu reflektorów, przedłużenia/skrócenia o kilka milimetrów samochodu, itp. Tempo to okupione jest oczywiście po stronie producentów pokaźnymi nakładami na rozwój produktów.

Zdarza się, że producent oferuje równolegle "starą" i "nową" wersję danego modelu, często odmiennie pozycjonując ją cenowo. Czy zatem warto "być na czasie", kupując do floty pojazdy wprowadzane na rynek, czy jednak należy zaufać sprawdzonym produktom? Należy spojrzeć na tę sprawę szeroko i - jak to często bywa - nie ma jednej, uniwersalnej prawdy.

Ktoś kiedyś powiedział, że lepsze jest wrogiem dobrego i bez cienia wątpliwości miał rację. Informatycy nieco przerabiają to powiedzenie: nowa wersja oprogramowania, to stara wersja z nowymi błędami. I też mają rację. Teraz tylko trzeba przełożyć te wszystkie mądrości na język motoryzacyjny.

Wady wieku dziecięcego

Wspomniany wcześniej krótki okres testowania, presja ze strony rynku i regulacji prawnych na postęp w branży (normy ekologiczne, standardowe systemy bezpieczeństwa, itp.), a także - powiedzmy to otwarcie - dążenie koncernów do cięcia kosztów, powodują, że do klientów trafiają nie do końca zweryfikowane rozwiązania. Każdy nowy model jest obarczony swoimi "wadami wieku dziecięcego", które znikają czasem dopiero po kilku latach produkcji.

Nowy model to także nowa technologia obsługi oraz nowe części zamienne. Nad tym zagadnieniem szczególnie warto się pochylić. Dla flotowca każdy przestój w serwisie to spore koszty i niedogodności. Producent z kolei mając do wyboru: zapewnić dostawy części na taśmę produkcyjną, bądź na rynek aftermarket wybierze - niestety - tą pierwszą opcję. Taśmy produkcyjnej nie można zatrzymać, a istotniejsze jest zapewnienie ciągłości produkcji, niż przestój już wytworzonych pojazdów w serwisie. Wynikają z tego okresowe problemy z dostępnością części, zwłaszcza tych nietypowych.

Skazani na ASO

Nowy model to również okresowa "dziura" w rynku aftermarket. Producenci komponentów często są zobligowani umowami z producentami samochodów, w których czynią zobowiązanie, by przez określony czas nie dostarczać części pod swoją marką. Mówiąc prościej - firma wytwarzająca części nie może przykleić na niej swojej metki i sprzedać w swojej sieci dystrybucji jako zamiennika, a nabywca musi skierować się po nią do ASO (Autoryzowanej Stacji Obsługi).

Rosnący poziom komplikacji budowy i konstrukcji nowych pojazdów wymaga proporcjonalnie wysokiego poziomu know-how. Szkolenia mechaników, dokumentacja serwisowa, narzędzia i szeroko pojmowana technologia serwisowa w pierwszej kolejności będą zatem osiągalne w ASO - warsztaty niezależne siłą rzeczy muszą więc poczekać. Z powyższego wynika w sumie dość oczywisty przekaz - omijać nowości łukiem szerokim. Czy tak jest faktycznie?

Niższe TCO

Moim zdaniem - nie. Przed postępem nie uciekniemy. Koncerny ciągle udoskonalają swoje produkty i nawet w starym modelu znajdziemy wiele elementów nowego. Przykładem może być tu chociażby kwestia silników i szeroko pojmowanych układów napędowych. Celem unifikacji - a więc cięcia kosztów - nowe napędy trafiają też pod maski modeli będących już na rynku, a z nimi wszelkie ewentualne problemy.

Stary model to również poważny problem na rynku wtórnym. Każdy mający coś wspólnego z remarketingiem pojazdów zgodzi się z twierdzeniem, że wejście nowego modelu powoduje skokowy spadek wartości rezydualnej starego. Klient preferuje pojazd w przysłowiowej "nowej budzie", "po lifcie", czy w nowej wersji silnikowej. Skoro tak, również i wyżej go ceni.

Z czym to się wiąże - ano z niższym TCO (Total Cost of Ownership). Stary model może być korzystniej plasowany cenowo, może mieć lepszy rabat, ale rynek wyceni go niżej po okresie eksploatacji w firmie. Tak więc koszt użytkowania starej generacji może się niejednokrotnie okazać wyższy. Często zatem bardziej opłacalny będzie wybór nowego modelu, nawet jeżeli zostaniem zmuszeni na dłuższy czas oczekiwania za dostawę, czy wyższą cenę zakupu.

Tańszy serwis

Stary model to także mniejszy wybór co do wersji pojazdu. Wewnętrzna konkurencja sprawia, że producent - nie chcąc podcinać gałęzi, na której siedzi - ogranicza możliwość doboru wyposażenia oraz opcji silnikowych i nadwoziowych. Wymagający nabywca, czyli praktycznie każdy flotowiec, może zatem nie znaleźć w ofercie takiego samochodu, jaki najbardziej by go interesował.

Nowy model to często niższe koszty serwisu. Teza ta stoi wprawdzie w sprzeczności z moim wcześniejszym wywodem na temat obsługi nowych aut. Owszem - wdrożenie nowego modelu to niemała rewolucja w obsłudze posprzedażnej. Pamiętajmy jednak, że producenci czują presję ze strony konkurencji. Także klienci indywidualni, stanowiący wciąż trzon rynku, przyglądają się coraz baczniej kosztom serwisu pojazdu. Z generacji na generację ulegają zatem wydłużeniu interwały międzyprzeglądowe, zmniejszana jest ilość i pracochłonność czynności serwisowych, co w rezultacie końcowym przekłada się na ładniejsze kwoty w tabelach z kosztorysami planów serwisowych.

Na końcu, choć wcale nie najmniej ważne - nowy model to przede wszystkim nowoczesna technologia. Jak wspomniałem na wstępie, postęp w motoryzacji jest ogromny. Każda kolejna generacja pojazdów stanowi nową jakość. Zarówno pod względem precyzji wykonania, zastosowanej technologii, jak i coraz wyższego poziomu bezpieczeństwa czynnego i biernego, komfortu czy, co wbrew pozorom także należy wziąć pod uwagę, przyjemności użytkowania.

Kalkulacja kosztów

Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na to, czy wybierać model schodzący, czy też nowy. Każde z tych rozwiązań ma swoje wady i zalety. Jeden z moich guru powiedział kiedyś coś, co - chociaż z pozoru oczywiste - nie zawsze jest wcielane w życie: "Flota nie kupuje samochodu, lecz rozwiązanie transportowe. Żelazo (pojazd) jest tu tylko środkiem do osiągnięcia określonego celu". Dla fleet managera wybór pojazdu zostaje poprzedzony (a przynajmniej powinien być) długimi wyliczeniami, gdzie emocje, jakie często towarzyszą zakupowi auta zastępuje chłodna, bezduszna kalkulacja. To właśnie polecam pod rozwagę stającym przed wyborem: stare kontra nowe. Usiąść nad konkretnymi wyliczeniami, obejrzeć cyfry, uwzględnić potrzeby firmy, perspektywy rynku i dokonać właściwego wyboru.

Michał Miszewski- Stowarzyszenie Kierowników Flot Samochodowych