Przed rezydencjami ambasadorów czuwają żołnierze w wyglancowanych oficerkach. W tej dzielnicy także Volkswagen ma swoją siedzibę - szklaną "kostkę", która mieści 400 pracowników. Wielu z nich ma na razie tylko jedno zadanie: igrzyska olimpijskie. Pan Qing (Pan to imię) siedzi w swoim biurze nad rozłożoną mapą Państwa Środka. Ten 40-latek jest volkswagenowskim Mr Olympia. Jego głównym zajęciem jest koordynowanie poczynań Volkswagena jako głównego sponsora igrzysk olimpijskich, które zostaną oficjalnie otwarte 8 sierpnia 2008 roku w Pekinie. Taka praca wymaga wysiłku jak podczas maratonu i jest skomplikowana jak dziesięciobój. Ten wykształcony w Berlinie naukowiec zajmujący się paliwami potrzebuje wiele sprawności i talentów, by pokonać wszystkie przeciwności losu, które stają mu na drodze. Podobnie jak 14,5-milionowe miasto, również Mr Olympia ma na swojej mapie wiele rozpoczętych budów. Dziś nasz bohater martwi się o bieg z olimpijskim zniczem. Dlatego ten zapalony pingpongista w myślach biegnie przez swoją olbrzymią ojczyznę, tak jak biegacze, którzy przez 97 dni będą nieść olimpijski ogień. W prawie wszystkich 113 miastach-etapach czekają na niego coraz to nowi lokalni partnerzy do rozmów (zazwyczaj przedstawiciele władz regionu). Ale Pan Qing nie jest tym w ogóle zrażony i podąża zgodnie z planem. "Bieg z ogniem jest najbardziej emocjonującym wydarzeniem" - mówi. I do tego bardzo nośnym marketingowo. Biegacze niosą nie tylko ogień, ale w najdalszym nawet zakątku kraju pojawiają się z trzema markami: VW, Audi i Skodą. Wzdłuż całej trasy będą otwierane nowe salony sprzedaży, VW eskortuje olimpijski ogień na każdym kilometrze. Wolfsburg chce pozostać tu liderem rynku, a w tym roku plany koncernu przewidują sprzedaż ponad miliona aut i tym samym powiększenie udziału w rynku z 18 do 20 proc.Dlatego właśnie Pan Qing chce zrobić z tych za-wodów igrzyska Volkswagena. 9 tys. kierowców i 5 tys. samochodów VW będzie rozwoziło olimpijczyków i działaczy. Ale kto będzie wożony jakim samochodem? "Tu obowiązują twarde reguły" - mówi. A to oznacza, że szef delegacji małego Lichtensteinu będzie jeździł Passatem, tak jak jego kolega z USA. Wszyscy kierowcy przeszli specjalny kurs jazdy i... zachowania. "Niewłaściwa postawa czy niezbyt płynny styl jazdy nie pasują do naszych produktów" - mówi Pan, podczas gdy jego Multivan dojeżdża do stadionu olimpijskiego. Żebyśmy mogli zrobić zdjęcie, do akcji wkracza Frank, asystent Qinga. Nie wiadomo, w jaki sposób ten energiczny i zawsze przyjacielski mężczyzna przekonuje strażników. "Przy wszystkich interesach w Chinach obowiązuje zasada: musisz potrafić budować relacje z ludźmi" - mówi Qing.W zasięgu wzroku wokół stadionu widać 20 nowych i 11 wyremontowanych obiektów sportowych. Na ulicach Pekinu mają zostać wytyczone specjalne pasy ruchu, którymi na zawody będą wożeni sportowcy. "Tu będzie można zobaczyć tylko auta należące do koncernu VW". A co zrobić z coraz gorszą jakością powietrza nad metropolią? Na 2 tygodnie przed olimpiadą w Pekinie zostanie wprowadzone rozporządzenie, w myśl którego w dni parzyste będą mogły jeździć tylko auta z parzystymi numerami rejestracyjnymi. Proste, prawda?Numer 1 w Chinach od wielu latVolkswagen był pierwszym zagranicznym producentem, który zaczął działać w Chinach. Nadal jest liderem rynku i z 13 modelami w ofercie ma najbogatszą paletę produktów. Udział w rynku (2007 r.) - 18 proc.Dzięki programowi oszczędnościowemu firmie udało się odrobić straty z 2005 roku. W zeszłym roku sprzedano blisko 900 tys. pojazdów, co oznacza zbliżenie się do możliwości produkcyjnych koncernu (fabryki w Anting i Changchun). Dopiero w 2007 r. w Anting zaczęto produkować Skody. Ulubionym modelem VW Chińczyków pozostaje Jetta II (cena ok. 8000 euro).
Pekin miastem Volkswagena
W dyplomatycznej dzielnicy Pekinu jest spokojnie. Kilka ciemnych limuzyn cichutko mknie przez ulice.