Nie to, że było to konieczne, ponieważ ten model jest na rynku od zeszłego tygodnia. Najwyraźniej jednak inżynierów Porsche świerzbiło i musieli coś zrobić. Wzięli się za Cayenne z turbodieslem i znaleźli w nim dodatkowe 5 KM (245 KM), zmusili do bardziej efektywnej pracy (sprint do setki skrócił się o 0,2 s do 7,6 s), umyli (emisja CO2 spadła o 6 g do 198 g/km), dali kopa (prędkość maksymalna wzrosła o 2 km/h do 220 km/h)i obniżyli jego wagę o 20 kg, więc teraz Cayenne jest lekkie jak piórko (2080 kg). Model hybrydowy może się poruszać w trybie elektrycznym niezależnie od temperatury silnika (wcześniej było to możliwe tylko w przypadku, gdy silnik benzynowy osiągnął odpowiednią temperaturę pracy), ale najfajniejsze są zmiany w modelu Turbo. Otóż Porsche oferuje do 500-konnego Cayenne pakiet dodatkowych 40 KM, które nie wpływają na spalanie (wciąż średnio 11,5 l/100 km), ale skracają czas przyspieszania do setki (o 0,1 s do 4,6 s) i pozwalają szybciej pokonywać czasoprzestrzeń (281 km/h zamiast 278 km/h). Poza tym jest kilka niuansów wewnątrz i nieco bogatsze wyposażenia w wybranych modelach Cayenne. Porsche naprawdę nie ma co robić…
Porsche Cayenne ociupinkę lepsze
Konstruktorzy Porsche najwyraźniej dostają gorączki, jak czegoś nie poprawią, nie udoskonalą i nie poprzykręcają. W tym swoim fundamentalistycznym podejściu do ewolucji zabrali się za Porsche Cayenne.