Inżynier Władysław Skoczyński, który pojechał z nami, aby jako jedyny wiarygodny ekspert dokonać oceny kopii zniszczonej w latach 70. Syreny Sport, zatrzymuje się i długo w ciszy ogląda dzieło Mirosława Mazura. Potem podchodzi do samochodu, gładzi dłonią miękki profil tylnego błotnika i mówi tylko jedno zdanie: "Czarek byłby szczęśliwy!"

To autentycznie piękny samochód. Ponadczasowa forma zachwyca, a jednocześnie stanowi rodzaj twórczego wyzwania. Powstała przecież z pasji, tak jak jego dotychczasowe pojazdy! A poza tym to przecież kolejna możliwość - sprawdzenia i potwierdzenia dotychczasowych umiejętności i zdobytych doświadczeń. Wkrótce to już nie namowy kolegi, ale własne przekonanie i wewnętrzna potrzeba stały się głównym motywem decyzji o wykonaniu trudnego zadania. Jeszcze tylko zgoda żony i tuż przed Świętami Bożego Narodzenia rozpoczęła sie budowa kopii Syreny Sport.

Najpierw poszukiwanie "dawcy", czyli seryjnej Syreny, która w przyszłości stanie się magazynem niektórych części i stanowić będzie bazę wyjściową do określenia podstawowych danych wymiarowych podwozia.

"Niektóre części", czyli głównie standardowe elementy użyte przez konstruktorów Syreny Sport z 1959 r. Zawieszenie przednie, układ hamulcowy, układ kierowniczy, reflektory, wyłączniki, stacyjka, pedały, koło kierownicy, ale… nie silnik! Już na wstępie Mirosław Mazur podjął decyzję, że dokładne odtworzenie dwucylindrowego boxera S16 konstrukcji inż. Skoczyńskiego i inż. Andrzeja Zatonia przekracza jego możliwości budżetowe i przy środkach, jakimi może dysponować, jest niewykonalne. Po kolejnej analizie materiałów ocenił, że najbardziej właściwym rozwiązaniem będzie zastosowanie kompletnego silnika samochodu Panhard Dyna PL17.

Jak się potem okazało, żeby móc skompletować jeden silnik, trzeba było kupić aż dwa takie samochody, które po poszukiwaniach w sieci znaleziono aż we Francji w okolicach Lyonu.

Poszukiwaną Syrenę odnaleziono w garażu znajomego, gdzie przestała w bezruchu 17 lat.

Kiedy wszystkie wymiary poziome i pionowe zostały ustalone, nastąpił drugi etap prac czyli budowa płyty podłogowej. Jak podkreśla autor projektu odtworzenia "Sporta", głównym źródłem informacji w tej dziedzinie były artykuły zamieszczane w "Automobiliście". Prezentowany tam model płyty podłogowej, która miała zastąpić ramę w modernizowanej produkcyjnej wersji Syreny, wykorzystany był przecież w części przez zespół konstruktorów Syreny Sport. Mirosław Mazur postąpił podobnie i już wkrótce poszczególne, spawane w jedną całość elementy wykonane z różnej grubości blach stalowych zaczęły nabierać odpowiedniego kształtu.

Kolejny etap prac polegał na stworzeniu kształtu nadwozia, którego zarys wpisany został w ramę pomocniczą. Na uzyskanie właściwego odwzorowania zamierzonego kształtu istnieje kilka sposobów, ale inż. Mazur postanowił wykorzystać metodę na tzw. "pająka", polegającą na wykonaniu z cienkich prętów stalowych przestrzennej siatki.

Wykonaną w ten sposób siatkę wypełniono od środka różnymi materiałami, poczynając od elementów ze sklejki drewnianej i styropianu, poprzez piankę montażową i inne dostępne wypełniacze. Wszystkie powierzchnie ostatecznie zostały wygładzone i pokryte woskiem zapobiegającym przyleganiu żywicy epoksydowej do podłoża.

Kiedy cztery warstwy tkaniny szklanej o różnej gradacji, nasączanej żywicą epoksydową, po utwardzeniu stworzyły skorupę nadwozia, wewnętrzną skorupę wykonaną - jak żartuje pan Mazur - z "mchu i paproci" usunięto.

Jesienią 2010 r. nadwozie i podłoga były w zasadzie gotowe. Wcześniej wyremontowano i ukompletowano silnik, połączono go z oryginalną skrzynią biegów z seryjnej Syreny 105 i zmontowano tylne zawieszenie.

W rok po rozpoczęciu budowy kopii Syreny Sport samochód jest już niemal gotowy. Polakierowany, wyposażony we wszystkie elementy mechaniczne i oparty na własnych kołach. Do pełnego ukończenia brakuje jedynie kilku detali i ich zmontowania. Plan, by już w lutym br. auto podstawione zostało do stacji kontroli pojazdów w celu uzyskania certyfikatu poprawności technicznej, jest bliski realizacji.

Gdy rozmawiamy w Lublinie, zarówno pan Mirosław Mazur, jak i wspomagający go w każdej dziedzinie koledzy i przyjaciele z Automobilklubu Lubelskiego inż. Tadeusz Adamski i Andrzej Perczyński nie dopuszczają innego terminu. Tadeusz Adamski, nie dopuszczają innego terminu. Przecież na 1 maja zapowiedziana została oficjalna, publiczna prezentacja samochodu w Warszawie. Do tego czasu auto musi być przecież "objechane" i poddane weryfikacji.

A teraz krótkie podsumowanie. Jeden człowiek, szalona determinacja i wymuszony sytuacją pośpiech pozwoliły na wykonanie od podstaw samochodu, który w pierwowzorze powstawał ponad 2 lata. Oczywiście tamta Syrena Sport musiała zostać wymyślona od początku, od projektu silnika, zawieszeń, podwozia i każdego elementu. Nie można porównywać tego z czasem potrzebnym do odtworzenia. Tyle tylko, że odtwarzanie w tym przypadku oznacza również tworzenie! Stąd taka, a nie inna ocena dzieła inż. Mazura przez jednego z twórców tego auta. To podziękowanie za trud, wytrwałość i za to, że Syrenę Sport będzie można dotknąć i podziwiać nie tylko na kilku zachowanych fotografiach.