• Obniżonym podatkom nakładanym przez państwo na paliwa towarzyszy wzrost hurtowych cen dyktowanych przez państwowe koncerny
  • Podwyżki cen paliw w Polsce należą do najwyższych w Europie
  • Właściciele prywatnych stacji benzynowych kupują paliwo drożej niż klienci detaliczni Lotosu i Orlenu
  • Wzrost cen paliw w największym stopniu uderza w przedsiębiorców i pompuje inflację – ich nie broni obniżka podatku VAT, w praktyce w niewielkim stopniu mogą skorzystać z wakacyjnych promocji
  • Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl

W kilka dni po starcie wakacyjnej promocji Orlenu taką samą promocję ogłosił na swoich stacjach Lotos. Uczestnicy programu lojalnościowego tej sieci mogą trzy razy w lipcu i trzy razy w sierpniu zatankować 50 litrów paliwa ze zniżką 30 groszy na litrze. Posiadacze Karty dużej rodziny zapłacą za litr paliwa o 40 groszy taniej. Promocja nie obejmuje LPG. Oznacza to, że zamiast 7,90 zł za litr kupimy benzynę po 7,60 zł, płacąc za pełen bak 380 zł zamiast 395 zł.

Obniżka jest za mała, aby kierowcy odczuli ulgę, ale wystarczająco wysoka, aby pognębić konkurencyjne, niezależne stacje benzynowe, których w Polsce jest ok. 3,7 tys. Jednak nie tylko właściciele prywatnych stacji mają słuszny żal do Orlenu i Lotosu. Pojawiają się pytania: dlaczego po prostu nie obniżycie cen w hurcie?

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo

Absurd pierwszy: ceny ropy sobie, ceny paliw sobie

Kto wytrwale śledzi światowe ceny ropy, chcąc przewidzieć wzrosty i spadki cen paliw na polskich stacjach, ten już wie, że to coraz bardziej bez sensu. Przykład.

  • Tuż przed wybuchem wojny, 23 lutego, baryłka ropy Brent kosztowała niecałe 96 dolarów. Dziś jej cena to 112 dolarów, a zatem podrożała ona o ok. 17 proc.
  • 23 lutego za 1000 litrów benzyny 95 w polskiej rafinerii trzeba było zapłacić (bez VAT-u) 4977 zł. Dziś cena tego samego paliwa to… 7184 zł. Mamy wzrost o 44 proc.!

I, owszem, można to tłumaczyć sezonem wakacyjnym, że wzrósł popyt na benzynę, ale… w tym samym czasie olej napędowy, który sezonowo powinien stanieć... zdrożał w polskim hurcie o 38,5 proc. Znów grubo ponad wzrost cen baryłki ropy. I nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę kurs złotego, takiej podwyżki nie da się uzasadnić.

W tym samym okresie dzienna modelowa marża rafineryjna Lotosu wzrosła z 7,57 dolara na baryłce do 63,19 dolarów na baryłce. To wzrost o nieco ponad… 830 procent! Należy przy tym rozumieć, że marża modelowa to jedno, a zysk to drugie, niemniej z innych danych dobrze wiemy, że polskie rafinerie mają się doskonale, wojna im – jakby to nie zabrzmiało – pomaga osiągać znakomite wyniki.

Absurd drugi: ceny w hurcie wyższe niż w detalu

Tankowanie do "mauzera" na stacji Lotos Foto: Piotr Szypulski / Auto Świat
Tankowanie do "mauzera" na stacji Lotos

Pierwszą odsłonę tego absurdu mieliśmy po kilku tygodniach od rozpoczęcia wojny. Hurtowe ceny paliw rosły w takim tempie, że znacząco wyprzedziły ceny detaliczne. Jednocześnie na stacjach Orlen wprowadzono limit tankowania: do 50 litrów w przypadku aut osobowych. Tego, czy stacje z logo Orlen i Lotos pozyskiwały paliwo po oficjalnych cenach czy też ze sporym rabatem, już się nie dowiemy, niemniej zaobserwowano furgony z zainstalowanymi "na pace" 1000-litrowymi zbiornikami na olej napędowy, które krążyły pomiędzy stacjami Lotosu (na nich nie wprowadzono limitów) i tankowały po 1000 litrów. To właściciele mniejszych stacji kupowali olej napędowy "po taniości". W hurcie u państwowych monopolistów musieliby płacić drożej.

Absurd trzeci: paliwo w Polsce najtańsze w całej UE. Naprawdę?

Pierwsza stacja pod marką Orlen w Niemczech Foto: PKN Orlen
Pierwsza stacja pod marką Orlen w Niemczech

Koronnym argumentem polityków uzasadniającym podwyżki cen paliw na polskich stacjach są ceny w innych krajach, np. w Niemczech. To nic, że Niemca, tankującego po 2 euro, stać na o wiele więcej paliwa niż polskiego kierowcę. Faktem jest: dla nas paliwo w Niemczech jest droższe niż na naszych stacjach, obywatelom Niemiec mieszkającym przy granicy opłaca się zatankować u nas.

Tu dochodzimy do dużego "ale": otóż paliwo dostarczane przez Lotos i Orlen nie jest ani najtańsze w UE, ani nawet jego cena nie jest niższa od średniej unijnej. To, że płacimy obecnie mniej niż Niemcy (ale o wiele więcej niż np. Węgrzy) wynika z czasowego obniżenia podatków. Cena netto (bez podatków) paliwa w Polsce należy do... najwyższych w Unii!

Według wyliczeń Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego pod koniec maja tylko w pięciu krajach UE paliwo przed opodatkowaniem było droższe: w Danii, Szwecji, Portugalii, Holandii i w Niemczech. Natomiast podatki nakładane na paliwo – owszem – gdy obowiązuje tymczasowa obniżka, są niższe niż gdzie indziej.

Informacja POPiHN "CENY I PODATKI OD PALIW W KRAJACH UE MAJ 2022" Foto: POPiHN
Informacja POPiHN "CENY I PODATKI OD PALIW W KRAJACH UE MAJ 2022"

Tym zabawniej brzmią oświadczenia prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka, który – ilekroć pojawia się przestrzeń do obniżania cen – sugeruje, że to zasługa przyjaznej obywatelom postawy firmy, którą kieruje.

Absurd czwarty: wakacyjna zniżka w praktyce bez limitów, ale nie dla każdego!

Jeśli chodzi o wakacyjną promocję Orlenu, do której dołączył jego "konkurent" Lotos, to jest jasne jak słońce, że limit trzech tańszych tankowań kierowcy mogą obchodzić bez problemu. Wystarczy, że aplikację ściągnie kolejny członek rodziny – i już mamy kolejne trzy zniżkowe kupony.

Niestety, w praktyce promocja nie pomoże przedsiębiorcom, którzy zajmują się transportem towarów (50 litrów to za mało, by warto było kopie kruszyć przy tankowaniu ciężarówki czy dostawczaka, który przez cały dzień jeździ), ani tych, którzy udostępniają pracownikom samochody wraz z kartą paliwową. Lotos: "Z promocji wyłączone są transakcje realizowane z użyciem kart Lotos Biznes i innych kart flotowych akceptowanych na stacjach Lotos. Promocją nie są objęte paliwa zatankowane do pojemników innych niż bak pojazdu".

Tu tylko warto wspomnieć, że w takim razie już "oficjalnie" hurtowy cennik paliw wyprzedził cennik detaliczny, choć oczywiście w ograniczonym zakresie. Tym razem jednak trudno będzie właścicielom mniejszych stacji "podkupić" tańsze paliwo, tankując do bagażnika.

Tu pojawia się wniosek: nie po raz pierwszy, konstruując "antyinflacyjne" ulgowe ceny paliw, zapomniano o przedsiębiorcach. W tym miejscu można argumentować, że co innego programy rządowe, a co innego promocje spółek Skarbu Państwa, niemniej trudno uwierzyć w całkowitą niezależność tych ostatnich.

Absurd piąty: podwyżki cen pomimo obniżonych podatków, czyli przedsiębiorca stracił dwa razy

To wydaje się skomplikowane, ale warto się skupić. Jeśli litr paliwa kosztuje 6 zł i jest w nim 23 proc. podatku VAT, przedsiębiorca, który wozi pieczywo, realnie płaci za litr paliwa 4,62 zł, bo VAT odzyskuje w całości. Jeśli litr paliwa drożeje do 7,90 zł, a zwykły kierowca płaci najpierw 6 zł za litr, a teraz realnie płaci 7,60 zł, to dla niego podwyżka wynosi 26,6 proc.

Gdy przedsiębiorca płaci za litr paliwa 7,90 zł, ale może odliczyć już tylko 8 proc. VAT (bo podatek został obniżony do tej wartości, a paliwo i tak zdrożało), to realna cena, jaką płaci, wynosi 7,27 zł za litr. Wcześniej płacił – przypomnijmy – 4,62 zł. A więc podwyżka dla przedsiębiorców od momentu, gdy paliwo kosztowało 6 zł za litr z pełnym VAT-em, wyniosła ponad 57 procent! Właśnie poznaliście jeden z głównych czynników napędzających inflację.

Na koniec przywołajmy ekspertów: jedni tłumaczą, że państwowy koncern nie może obniżyć cen paliw, bo natychmiast wykupi je konkurencja i odsprzeda nam jeszcze drożej, a poza tym menedżerowie boją się odpowiedzialności karnej za sprzedaż towaru poniżej jego wartości, zaś inni, jak np. Magdalena Ogórek, idą jeszcze dalej i twierdzą, że gdyby ceny były niższe, kierowcy z innych krajów szybko wykupiliby cały zapas i musielibyśmy jeździć rowerami.

Zresztą... ceny paliw w Polsce, w promocji czy bez są już takie, że rower staje się opcją całkiem rozsądną.