Zespół PKN Orlen już po raz ósmy startował w słynnym rajdzie. W 29. edycji pustynnego maratonu barwy zespołu reprezentowali motocykliści Jacek Czachor i Marek Dąbrowski (obaj KTM) oraz Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin, którzy rywalizowali Nissanem Navara.

Jacek Czachor, kapitan ORLEN Team, dla którego był to ósmy start w pustynnym maratonie wywalczył 10 miejsce i znalazł się tym samym w elitarnym gronie najlepszych motocyklistów rajdu. Wynik ten osiągnął już po raz drugi w swojej karierze. W pierwszej dziesiątce Dakaru znalazł się także w sezonie 2004. Doświadczony, polski motocyklista zawsze był na mecie podczas swoich startów w legendarnym rajdzie.

W tym roku Jacek Czachor dwukrotnieustanawiał polskie rekordy najtrudniejszego rajdu świata. Na etapie do Kayes wywalczył trzecie miejsce, a dwa dni później, podczas odcinka specjalnego do stolicy Senegalu odnotował drugi czas wśród 132 motocyklistów. Wcześniej rekordowy rezultat należał do kolegi kapitana Orlen Team – Marka Dąbrowskiego, który w roku 2004 był czwarty podczas jednej z prób sportowych.

Jacek Czachor był w tym roku liderem zespołu. Podczas wcześniejszych startów zasygnalizował bardzo wysoką formę, a świetną dyspozycję potwierdził na kamienistych i piaszczystych szlakach w Portugalii, Maroku, Mauretanii, Mali i Senegalu. Marek Dąbrowski tak jak świetnie współpracował z Jackiem Czachorem. Po długiej rekonwalescencji jechał niezwykle regularnie i uplasował się na 24 miejscu.

Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin mieli wielkie szanse na odegranie czołowej roli w rywalizacji samochodów. W realizacji ich planów przeszkodził wypadek na trzynastym odcinku specjalnym do Tambakundy. Wcześniej Hołek jechał znakomicie plasując się wielokrotnie w czołówce klasyfikacji prób sportowych. Na oesach do Ataru i Kayes dwukrotnie wywalczył siódme miejsca ulegając tylko kierowcom teamów fabrycznych.

Rezultaty uzyskane przez Krzysztofa Hołowczyca to polskie rekordy Dakaru. Wielkie wrażenie na obserwatorach wywarła także postawa załogi samochodu Orlen Team podczas etapu z Tichit do Nemy, gdy startując z 97 miejsca wyprzedzili na trasie kilkudziesięciu rywali i zajęli trzynaste miejsce.

W przyszłym roku jubileuszowa, trzydziesta już edycja Dakaru...

- Na pewno tam wrócę, na pewno będę walczył i na pewno nie będę jechał powoli.... – mówi Krzysztof Hołowczyc. W tym roku popełniłem zbyt dużo błędów. Okazało się, że wciąż brakuje doświadczenia. Za bardzo chciałem, bo... za szybko chciałem. Moim celem jest zajęcie w tym rajdzie miejsca w pierwszej dziesiątce, może nawet... wyżej. Jestem przekonany, czuje to, że mnie na to stać. Samochód Nissan spisywał się znakomicie, poza drobną przygodą z układem chłodzenia. Co ciekawe przyczyną kłopotów był drobiazg, zbyt szczelny korek do chłodnicy. Jestem przekonany, że firma Orlen będzie kontynuowała projekt Dakar. Przez cały czas trwania imprezy nie ustawał szum prasowy na temat startu naszego zespołu.

- O tegorocznej edycji Rajdu Dakar już nie pamiętam – stwierdził z uśmiechem kapitan zespołu, Jacek Czachor. Dla mnie to już przeszłość, myślami jestem już przy przyszłorocznych zawodach. Z wyniku jestem zadowolony, miejsce w dziesiątce było moim celem. Udało się, choć trzeba było wszystko postawić na jedną kartę na przedostatnim odcinku specjalnym. Gdyby nie pomyłka w nawigacji byłoby lepiej, prawdą jest, że byłem mocniejszy od przynajmniej jednego – dwóch konkurentów, którzy mnie wyprzedzili. Jako kapitan powiem tak: jesteśmy nie tylko zespołem, drużyna, ale grupą przyjaciół. Wszyscy wzajemnie sobie pomagaliśmy. My z Markiem robimy to wiele lat, ale telefony do Krzysztofa po zjechaniu z odcinka, czy wspólne narady są rzeczą zupełnie normalną, niczym nadzwyczajnym...

- Jestem szczęśliwy, że udało mi się osiągnąć metę – komentował Tomek Dąbrowski. Startowałem po raz pierwszy po poważnej kontuzji. Przygód nie brakowało, szczególnie kłopoty z amortyzatorami dały mi się bardzo we znaki. Myślę że tylko ja i najbliżsi obserwatorzy wiedzą, ile sił i energii mnie to kosztowało.

Czachor, Dąbrowski i Hołowczyc nie potrafią o rajdzie mówić obojętnie, bez zaangażowania i wielkiej pasji. Podobnie chyba jak i ci, którzy im w rajdzie towarzyszyli: mechanicy, dziennikarze. Do symbolu urasta poszukiwanie przez Marka śrubki do przykręcenia nawigacji w motocyklu Jacka. Drobna śrubka stanowiła wielki problem, stała się kluczem do dalszej jazdy. Ktoś ją miał, udało się wynegocjować pożyczenie.Inne przykłady: Czachor stracił kilka minut, bo zatrzymał się, aby pomóc jednemu z rywali, którzy przewrócił się i nie mógł sam dać sobie rady. Stracił w ten sposób prawdopodobnie swoje pierwsze etapowe zwycięstwo w rajdzie. Hołowczyc ustąpił drogi podczas OS-u jednemu z konkurentów, dał się wyprzedzić. Obserwuję karierę „Hołka” od ponad dwudziestu lat i wiem, że taki gest jeszcze kilka lat temu byłby dla niego z powodów ambicjonalnych bardzo trudny. Tu był rzeczą normalną... Dakar zmienia ludzi!

29. edycja rajdu dobiegła końca. Na metę w stolicy Senegalu dotarli najlepsi z najlepszych. Innych pokonały trudy rajdu, niektórym zabrakło po prostu odrobiny szczęścia. Z 245 motocyklistów, którzy wystartowali z Lizbony,do stolicy Senegalu dojechało 132. Wśród tych, którzy dotarli na metę w Dakarze znaleźli się Jacek Czachor i Marek Dąbrowski.

Był to już ósmy start Jacka Czachora w Dakarze. Reprezentant Orlen Team i Automobilklubu Polski kontynuuje swoją znakomitą serię i po raz ósmy osiągnął wymarzoną przez wszystkich metę. Znalazł się w pierwszej dziesiątce najlepszych motocyklistów Dakaru. Wyrównał tym samym swoje najlepsze osiągnięcie z roku 2004, ale dwukrotnie poprawiał polski rekord Dakaru. Najpierw na etapie do Kayes odnotował trzeci rezultat odcinka specjalnego, a dwa dni później był jeszcze szybszy i zajął drugie miejsce.

Marek Dąbrowski (także zawodnik Automobilklubu Polski) i tym razem świetnie współpracował z kolegą. Tym razem to nie on był liderem, jemu przypadła rola wożenia części zamiennych by ewentualnie pomóc koledze na trasie. Wywiązał się ze swojej roli znakomicie. Jechał z wielką regularnością i zajął 24 miejsce.

Bez zarzutu spisał się także zespół mechaników: Holger Roth, Zbigniew Radzikowski i Adam Wujakowski.Gdy Jacek i Marek kładli się spać to wspomniana trójka jeszcze pracowała przy rajdowych KTM-ach. A rano serwisowy Nissan Patrol udawał się w drogę do kolejnego biwaku i kolejnego miejsca serwisowania motocykli.

Wszyscy bardzo przeżyli niepowodzenie Krzysztofa Hołowczyca i Jean-Marka Fortin’a. Zajmując dwukrotnie siódme miejsce na odcinkach specjalnych, „Hołek” udowodnił, że liczy się w stawce, ma szanse żeby powalczyć o czołowe miejsce. Tym razem zabrakło doświadczenia, ale na takim rajdzie zbobywa sie je latami...

Jak stwierdził "Hołek", po wypadku czuje sie coraz lepiej i wkrótce zamierza rozpocząć treningi jeżdżąc samochodem po "swoich" odcinkach w pobliżu Olsztyna. Pozwoli mu to przygotowac się do startu w Rajdzie Polski.

A na koniec informacja dla fanów "Hołka" w Olsztynie: Automobilklub Warmiński i Dakar Club organizują spotkanie z Krzysztofem poświęcone Rajdowi Dakar. Odbędzie się ono w czwartek, 8 lutego o godzinie 18:00 na osiedlu Jaroty, przy ul Jaroszyka 3.