W konferencji uczestniczyli Prezes zarządu PKN Orlen, Jacek Krawiec oraz Dyrektor Wykonawczy ds. Marketingu PKN Orlen, Leszek Kurnicki.

Wśród licznie zgromadzonych mediów zawodnicy opowiadali o przeżyciach związanych z udziałem w tegorocznym najtrudniejszym rajdzie świata.

Motocykliści Orlen Team i Automobilklubu Polski w komplecie ukończyli tegoroczny Dakar. W swoim drugim starcie w tej arcytrudnej rywalizacji Jakub Przygoński zajął ósmą pozycję – jest to najwyższe miejsce polskiego motocyklisty w tej imprezie.

Do historii przechodzi również Jacek Czachor (16.), który jako jedyny zawodnik w Dakarze wystartował 10 razy i za każdym razem dojechał do mety. Na wielkie uznanie zasługuje Marek Dąbrowski (33.), który wrócił do sportu po ciężkiej kontuzji i przejechał 9000 km morderczej trasy wiodącej po argentyńskich i chilijskich bezdrożach.

Rajdu na skutek awarii nie ukończyła samochodowa załoga Orlen Team i Automobilklubu Polski:,Krzysztof Hołowczyc i Jean-Marc Fortin.

Po raz drugi Dakar został rozegrany w Ameryce Południowej – wystartował i zakończył się w Buenos Aires w Argentynie. Do mety dojechało 187 z 362 pojazdów, czyli niewiele ponad połowa. Spośród motocyklistów rajd ukończyło 88 śmiałków ze 151 (58,3 proc.), wśród quadów 14 z 25 (56 proc.), samochodów 57 ze 134 (42,5 proc.) i ciężarówek 28 z 52 (53,8 proc.).

– Najcięższe chwile przeżyłem, gdy zaczął psuć mi się motocykl. Stanąłem na trasie, rozkręciłem motocykl, zdjąłem zbiorniki paliwa, zdjąłem kask i pomyślałem, że to koniec, trzeciego dnia kończę jazdę. Poskładałem jednak wszystko i pojechałem dalej. Później jeszcze miałem jedną poważną wywrotkę, która kosztowała mnie trochę zdrowia. Podczas tak długiej imprezy zawsze przychodzą momenty utraty sił. Są również chwile, gdy następuje zmęczenie psychiczne – ono jest największym wrogiem zawodnika. W tym roku rajd był dla mnie dużo cięższy niż w zeszłym. Trasa była poprowadzona poza szlakiem, po strasznych dziurach i kamieniach, po których jest naprawdę ciężko jechać na motocyklu. Do tego doszło niewiarygodne tempo jazdy. Żeby walczyć o pierwszą dziesiątkę liczyła się każda sekunda, każdego dnia – powiedział Jakub Przygoński, najszybszy polski motocyklista.

– Z całego Orlen Team do mety nie dojechał tylko Krzysiek Hołowczyc, ale on walczył o wszystko, a wówczas takie rzeczy się zdarzają. Jestem zadowolony ze swojego startu.. Na początku rajdu nie mogłem opanować motocykla z silnikiem o ograniczonej mocy, było bardzo wiele poważnych wypadków przy małych prędkościach. Podczas jednej z nich motocykl przygniótł mi nogi i przez trzy minuty nie mogłem się wygrzebać. Zabrało mi to wiele sił. Później było już tylko coraz lepiej. Bardzo liczę na powrót Rajdu do Afryki. Nie wiem, czy osiągnę tam lepszy wynik, ale zapewne będę się lepiej czuł na bezdrożach tego kontynentu – podsumowuje Jacek Czachor.

– Dwa razy odwiedzałem szpital w Copiapo i to właśnie to miejsce kosztowało mnie w życiu najwięcej zdrowia. Może to nie złe duchy, tylko trudne ukształtowanie powierzchni nie było mi sprzyjające, tym razem jednak jechałem z wielkim respektem do tego miejsca. Długo nie startowałem i myślę, że proces powracania do sportu jeszcze trochę potrwa. Jestem jednak dobrej myśli. Dakar był dla mnie dobrą lekcją. Przejechałem go, jedzie mi się świetnie i co najważniejsze coraz szybciej. Był to dla mnie najtrudniejszy Dakar. Pojechałem go dla drużyny i dla siebie na przyszłość – mówi Marek Dąbrowski.

– Kiedy wyskoczyliśmy z jednej z wydm spadliśmy wyłącznie na tylne koła i cały napęd został przekazany na tylną oś. Ukręcił się wałek atakujący w moście. Próbowaliśmy z Jean-Marc’kiem wymontowywać wał żeby móc jechać wyłącznie na przednim napędzie, jednak nie było to możliwe. Zepsuł się nam największy element samochodu – most. Kiedy przyjechała pomoc z częścią zamienną – ciężarówka serwisowa T4, która została wcześniej wycofana z rajdu – wreszcie usunęliśmy awarię, ale nie mogliśmy powrócić do rywalizacji. Byłoby to niezgodne z regulaminem, po prostu oszustwo. W związku z powyższym podjęliśmy decyzję o wycofaniu się z rajdu. Kiedy obudziłem się następnego dnia i zamiast na OS musiałem jechać na lotnisko, czułem się okropnie. To był dla nas wspaniały rajd. Od jego początku nie spadliśmy poza pierwszą dziesiątkę. Jechaliśmy bardzo szybko – nieskromnie powiem, że byliśmy najszybszą benzyną. Sprawiało nam to ogromną satysfakcję, gdyż wiadomo, że dzisiejsza technologia silników wysokoprężnych jest bardziej zaawansowana, a samochody te są szybsze. Bardzo ważne, że ponownie wdrożyłem się w tempo Dakarowe. Wracamy na tarczy, ale z dużą wiarą, że w tym rajdzie możemy walczyć naprawdę o wszystko – prognozuje Krzysztof Hołowczyc.