- Nawet jeśli nietrzeźwy kierowca nie został uznany za bezpośredniego sprawcę wypadku, może być uznany przez sąd za współwinnego
- Żadne ubezpieczenie autocasco nie chroni nietrzeźwego sprawcy wypadku
- W przypadku szkody pokrywanej z OC nietrzeźwego sprawcy, ubezpieczyciel pokrywa szkody ofiar, a potem zwraca się do sprawcy z roszczeniem zwrotnym, czyli regresem
- Więcej takich tekstów znajdziesz na stronie głównej Onet.pl
Trudno na podstawie zdjęć ocenić, czy kolizja, w której na szczęście obyło się bez ofiar, oznacza szkodę całkowitą „pankowego” Porsche Cayman, ale zdecydowanie nie można tej opcji wykluczyć. Niewątpliwie koszt naprawy samochodu to nie kilka, lecz raczej nie mniej niż kilkadziesiąt tysięcy złotych. W normalnych warunkach, jak przyznają przedstawiciele firmy Panek wynajmującej samochody na minuty, w tym feralne Porsche Cayman, szkoda zostałaby pokryta z ubezpieczenia sprawcy zdarzenia. Gdyby auto zostało rozbite z winy kierowcy Porsche, w normalnych warunkach zapłaciłby niewielki udział własny. To niewielki problem. Firma oferuje też klientom ubezpieczenie – za 50 zł miesięcznie można zabezpieczyć się przed jakąkolwiek odpowiedzialnością wynikającą z uszkodzenia wynajmowanych samochodów. Jednak tym razem sytuacja nie jest normalna: w organizmie kierowcy Porsche wykryto niedozwoloną zawartość alkoholu.
Kierowca rozbitego Porsche niewinny, a zapłaci?
W sytuacji kolizji na drodze, gdy pojawia się policja na miejscu zdarzenia, z reguły co najmniej jednemu z uczestników zdarzenia funkcjonariusze proponują mandat. Policjant stwierdza kto – jego zdaniem – zawinił i proponuje mandat. Przyjęcie mandatu oznacza, że osoba poczuwa się do winy i to z jego ubezpieczenie będzie pokrywana szkoda, której doznał drugi uczestnik zdarzenia – poszkodowany. Jeśli chodzi o straty, których doznał sprawca, jest to jego problem: jeśli ma autocasco, rozlicza się ze swoim ubezpieczycielem. Jeśli nie ma, musi za naprawę swojego samochodu zapłącić z własnej kieszeni.
Jednak tu sytuacja się komplikuje: jeśli osoba, która siedziała za kierownicą „poszkodowanego” samochodu jest nietrzeźwa, ubezpieczyciel sprawcy tak łatwo nie wypłaci odszkodowania. W tym momencie pojawia się złowrogie słowo: „regres”. I jeszcze jedno słowo: „pozew”.
Nie jeden winny, a dwóch?
Nie jest tak, że jeśli kierowca jest nietrzeźwy, to automatycznie uznawany jest za winnego spowodowania kolizji – nic z tych rzeczy! Jeśli winny jest jeden, to jego ubezpieczyciel pokrywa koszty zdarzenia. Pijany-poszkodowany odpowiada karnie za kierowanie po pijanemu, a sprawca szkody odpowiada za spowodowanie szkody. Nie jest jednak powiedziane, że sprawca zdarzenia, w którym biorą udział dwie osoby, zawsze jest jeden. Odpowiedzialność może zostać podzielona – i wtedy mamy dwóch współwinnych. Jeśli sprawcy winni są po połowie, to ubezpieczyciel jednego sprawcy pokrywa połowę strat drugiego, a ubezpieczyciel drugiego sprawcy – połowę strat pierwszego. I wcale nie jest powiedziane, że ubezpieczyciele płacą po równo i wychodzą na zero – nie ma takiej reguły. Ustala się wartość strat obu uczestników i ten, kto ma większe straty dostaje więcej (ale tylko połowę tego, co stracił). Proste?
Czy pijany w Porsche był współwinny, to się okaże
To, że jeden kierowca dostaje propozycje mandatu, a nawet go przyjmuje, w zaistniałej sytuacji nie kończy sprawy. Po pierwsze, ten, komu policja przypisuje winę, wcale nie musi przyjąć mandatu. Po drugie, ubezpieczyciel sprawcy (tego, kto przyjął mandat) wcale nie musi zapłacić. Może stwierdzić, że nie zapłaci, bo z okoliczności sprawy wynika, że sprawa nie jest wyjaśniona. I tak czy inaczej – czy to z inicjatywy policji, czy właściciela rozbitego Porsche, czy też drugiego uczestnika kolizji – sprawa znajdzie swój finał w sądzie. A w sądzie padnie pytanie, czy kierowca Porsche, który miał we krwi niedozwoloną zawartość alkoholu, zbliżając się do skrzyżowania zachował wymaganą ostrożność. Oczywiście, że nie zachował – kto wsiada za kółko po alkoholu (mowa o niedozwolonym stężeniu we krwi czy wydychanym powietrzu), nie zachowuje szczególnej i w ogóle żadnej ostrożności. Czy gdyby był trzeźwy, to mógłby sytuację uratować? Może tak, może nie – niemniej z reguły w takich wypadkach dochodzi do stwierdzenia współwiny. Czy pół na pół, czy w innym stosunku – to już orzeknie sąd. I dopiero na tej podstawie dochodzi do rozliczeń pomiędzy stronami.
Kto i za co płaci?
Pijany kierowca nieswojego samochodu po stwierdzeniu współwiny może dostać wezwania do zapłaty z różnych stron. Pewne jest, że: po pierwsze, ubezpieczyciel Panka (autocasco), nie zapłaci za szkodę, ponieważ kierowca był nietrzeźwy. A zatem właściciel Porsche, którego straty nie zostaną pokryte ani z ubezpieczenia OC (prawdopodobnie najwyżej w połowie), ani z autocasco, będzie musiał pozwać swojego klienta – no chyba, że ten zapłaci dobrowolnie. Każdy popisuje, zawierając umowę najmu samochodu, że będzie jeździł trzeźwy pod rygorem pokrywania strat z własnej kieszeni. Po drugie, nietrzeźwość kierowcy to ta okoliczność, która daje prawo ubezpieczycielowi (teraz mówimy o OC Porsche należącego do Panka) zwrócić się z regresem do sprawcy (tu mówimy o ewentualnym współsprawcy). Jeśli więc ubezpieczyciel Porsche będzie musiał zapłacić np. za połowę szkody w drugim pojeździe, to zapłaci. A potem poprosi kierowcę Porsche o zwrot zapłaconych pieniędzy.
To wszystko oznacza, że kierowca, który kieruje pod wpływem, w każdym przypadku musi się liczyć z poważną odpowiedzialnością – nie tylko karną, lecz także finansową.
Jedź na trzeźwo, miej prawo jazdy!
Jest kilka sytuacji, w której sprawca szkody może spotkać się z regresem, czyli z żądaniem zwrotu pieniędzy wypłaconych przez swojego ubezpieczyciela. Jest tak wtedy, gdy:
- sprawca uciekł z miejsca zdarzenia;
- sprawca nie miał odpowiedniego prawa jazdy;
- sprawca był nietrzeźwy;
- sprawca wyrządził szkodę z premedytacją.
Z regresem może wystąpić też Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, który zapłacił odszkodowanie za sprawcę, który nie miał ważnego OC – ale tu nie występuje ta sytuacja.