Dziś widzimy dopiero początek zmian – ograniczenie zużycia paliwa i emisji dwutlenku węgla wynika z dopracowania istniejących technologii. Jeśli jednak samochody mają stać się naprawdę neutralne dla środowiska, muszą korzystać z tzw. czystej energii, czyli zerwać z uzależnieniem od ropy naftowej.
Najlepszym źródłem energii dla aut jest elektryczność – bezpieczna w magazynowaniu i przesyłaniu (zwłaszcza w porównaniu z łatwo wybuchowym wodorem). Problem polega tylko na tym, że obecnie energia elektryczna produkowana jest w ponad 80 proc. z paliw kopalnych, co nie tylko zwiększa zanieczyszczenie atmosfery (na skalę przewyższającą całą motoryzację liczoną łącznie), lecz także powoduje, że już zaczynamy widzieć koniec rezerw ropy i gazu.
„Czystego” prądu dostarczają elektrownie atomowe i wodne, ale ich łączny udział w światowej produkcji energii to zaledwie kilkanaście procent. Kluczem do sukcesu są elektrownie termojądrowe, ale dziś dopiero powstają pierwsze prototypy reaktorów, które będą w stanie wyprodukować więcej energii, niż potrzeba do ich uruchomienia. Jednak korzyści z rozpowszechnienia tej technologii są nie do przecenienia – brak zanieczyszczeń, odpadów radioaktywnych, a do tego niska cena energii.
Z cywilizacyjnego punktu widzenia będzie to skok na miarę powstania Internetu czy rozpowszechnienia telefonii komórkowej. Taka zmiana doprowadzi do ewolucji globalnej sytuacji politycznej przez osłabienie pozycji krajów, których obecna siła ekonomiczna oparta jest na złożach ropy. Choć brzmi to futurystycznie, ta perspektywa jest realna w najbliższych 20-30 latach.
Przykazania kierowcy świadomego ekologicznieStosuj zasady ekojazdy – zmieniaj biegi na wyższe przy niskich obrotach, hamuj silnikiem i maksymalnie przewiduj rozwój sytuacji na drodze (np.: nie rozpędzaj się niepotrzebnie, jeśli widzisz czerwone światło na skrzyżowaniu). Nie jeźdź z niepotrzebnym bagażnikiem dachowym, sprawdź, czy nie wozisz zbędnych rzeczy w bagażniku – dodatkowy opór i kilogramy to większe zużycie paliwa i wysoka emisja spalin.
Samym stylem jazdy możesz zaoszczędzić 30 proc. paliwa. Samochód kupuj „na miarę” – nie warto inwestować w kombi klasy średniej, jeśli masz zamiar samotnie jeździć nim do pracy. Wcale nie potrzebujesz SUV-a, żeby pojechać na zakupy do hipermarketu. Dodatkowo – mniejsze auto łatwiej zaparkować w zatłoczonych centrach miast.
Wybierając model samochodu, zwróć uwagę na jego emisję CO2. Dziś każdy producent umieszcza taką informację obok ceny auta. Niższa emisja dwutlenku węgla to także wymierne oszczędności dla ciebie, bo oznacza niższe zużycie paliwa. Informacji na temat aut szukaj w internecie, w formie elektronicznej – szkoda papieru i farby drukarskiej na kolorowe foldery, które będziesz oglądał przez kilka minut, by potem wyrzucić je do kosza.
Dbaj o samochód – terminowe przeglądy oraz usuwanie na bieżąco nawet niewielkich niedomagań i awarii pozwala utrzymać normy czystości spalin, a także zapobiega wyciekom chemikaliów groźnych dla środowiska (płyny eksploatacyjne).
Jeśli jesteś ostatnim użytkownikiem samochodu, oddaj go do profesjonalnej stacji recyklingowej. Tylko tam auto może zostać rozebrane w sposób bezpieczny dla środowiska, a część jego masy (nawet Malucha) da się przetworzyć na surowce wtórne.
Więcej za mniejDzięki downsizingowi silniki benzynowe odrabiają opóźnienie w stosunku do nowoczesnych turbodiesli. Przepis jest prosty – dzięki turbodoładowaniu można osiągnąć większą moc z mniejszej pojemności. Zamiast silnika 1.6 wystarczy 1.2, który zapewni autu identyczne osiągi. „Skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?” – mówi slogan reklamowy. Dokładnie tak jest w przypadku jednostek napędowych po downsizingu – jeżdżą tak samo, a zużywają mniej paliwa. W dodatku taki silnik nie zwiększa znacząco kosztu zakupu nowego auta. W przypadku VW Golfa różnica między tradycyjnym 1.6/102 KM, a 1.4 TSI/122 KM wynosi zaledwie 10 proc. ceny. Dla porównania – do 2.0 TDI/110 KM trzeba dopłacić dwukrotnie więcej.
Życie po życiuSamochód jest zagrożeniem dla środowiska nie tylko w czasie swojego „życia”, lecz także po jego zakończeniu, gdy trafia na złom. Sama blacha nie stanowi większego problemu, więcej kłopotów sprawiają groźne chemikalia (płyny eksploatacyjne) oraz tworzywa sztuczne, które z punktu widzenia sił przyrody są po prostu niezniszczalne i trzeba je odpowiednio przerobić. Dlatego dziś o recyklingu auta myśli się już na etapie jego projektowania. W efekcie np. Renault oznaczone znakiem „eco2” wykonane są z takich materiałów, których 95 proc. masy można poddać powtórnemu wykorzystaniu. Dodatkowo przynajmniej 5 proc. masy takiego auta wytworzono z surowców wtórnych (np. niewidoczne elementy plastikowe).
Iskra geniuszuSamochód elektryczny kojarzy nam się z... meleksem, tymczasem w USA sukces odniósł elektryczny roadster, który pod względem wartości użytkowej nie ustępuje swoim spalinowym konkurentom. Do „setki” przyśpiesza w mniej niż 4 s i może przejechać nawet 350 km bez ładowania. Biorąc pod uwagę lokalne ceny prądu, koszt przejechania jednej mili (1,6 km) wynosi tylko 2 amerykańskie centy. Co najważniejsze, auto wprowadziła na rynek debiutująca firma Tesla Motors. Zaledwie miesiąc temu zaprezentowano prototyp elektrycznego sedana, który ma stać się konkurentem między innymi BMW serii 5. Produkcja powinna ruszyć w 2011 roku, cena podstawowej wersji to tylko 57 tys. dolarów, a maksymalny zasięg – 480 km.
Elektryczna codziennośćUznani producenci aut też nie zasypiają gruszek w popiele. Sojusz Nissan-Renault współpracuje na przykład z rządem Portugalii nad wprowadzeniem do masowej sprzedaży samochodów elektrycznych w tym kraju. Wsparcie administracji państwowej jest konieczne, bo przecież trzeba stworzyć od zera infrastrukturę umożliwiającą korzystanie z takich aut – przede wszystkim chodzi o ogólnodostępną sieć punktów ładowania. Do tego warto jeszcze pomóc naturalnym mechanizmom rynkowym przez edukację oraz zachęty finansowe, np. zwolnienie elektrycznych aut przynajmniej z części podatków. Plan jest ambitny, bo elektryczne modele francusko-japońskiego koncernu mają trafić do Portugalii już za niespełna dwa lata.
Polski akcentMiło wiedzieć, że Polacy nie są tylko biernymi obserwatorami ekologicznej rewolucji w motoryzacji. Solaris od blisko dwóch lat z powodzeniem eksperymentuje z hybrydowym autobusem miejskim, opartym na popularnym przegubowym modelu Urbino 18. Największym wyzwaniem było zmieszczenie dodatkowych modułów napędowych bez konieczności ograniczenia miejsc pasażerskich, ale udało się osiągnąć sukces: hybrydowy Solaris może zabrać 161 osób, a jednocześnie dysponuje nadal optymalnym rozkładem mas na trzy osie, dzięki czemu nie niszczy ulic. Teraz trzeba „tylko” znaleźć chętnych na zakup – niestety, polskie przepisy wcale nie zachęcają naszych samorządowców do inwestowania w ekologiczne autobusy.
Na dobry początekW ofercie kilku producentów aut można już znaleźć „ekologiczno-ekonomiczne” odmiany popularnych modeli – np. Ford ECOnetic czy VW BlueMotion. Dzięki stosunkowo prostym zabiegom konstrukcyjnym udało się w nich ograniczyć zużycie paliwa, dlatego użytkownicy płacą mniej na stacjach benzynowych, a w krajach o nieco nowocześniejszym podejściu fiskalnym – także mniejsze podatki. Przepis na „serię ekologiczną” jest prosty – „odchudzenie” konstrukcji, wydłużenie przełożeń skrzyni biegów, opony o niskich oporach toczenia i poprawienie aerodynamiki (np. poprzez dodatkowe spoilery). Kosztem nieco gorszych osiągów mamy auto, które zadowoli się mniejszą ilością paliwa.