- Sebastian M. podejrzewany jest o to, że we wrześniu 2024 r., kierując BMW z prędkością nie mniejszą niż 253 km na godz., uderzył w inny samochód, doprowadzając do wypadku
- Rodzina jadąca autem uderzonym przez samochód Sebastiana M. spłonęła
- Z powodu potężnej różnicy prędkości oba samochody zatrzymały się w dużej odległości od siebie, co sprawiło, że policjanci w pierwszej chwili uznali, że doszło do niezależnych od siebie zdarzeń
- Sebastian M. został zwolniony do domu, a następnie uniknął zatrzymania, uciekając przez Turcję do Zjednoczonych Emiratów Arabskich
- Obecnie trwa procedura ekstradycyjna
Jak poinformowała prokuratura na swoim profilu w serwisie X, Sebastian M., który podejrzany jest o spowodowanie śmiertelnego wypadku na autostradzie A1, złożył odwołanie od niekorzystnego dla siebie orzeczenia sądu z 9 stycznia 2024 r.
W orzeczeniu tym Sąd Apelacyjny w Dubaju stwierdził prawną dopuszczalność ekstradycji, przed którą broni się podejrzany Sebastian M.
Jak doszło do wypadku?
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że BMW poruszało się prędkością nie mniejszą niż 253 km/h, a według jednej z analiz ok. 315 km/h. Do wypadku doszło po zmroku – BMW podejrzanego poruszało się z ekstremalną prędkością lewym pasem. Gdy jadący przed nim samochód marki Kia, którym podróżowała rodzina, próbował ustąpić mu drogi, doszło do zderzenia na środkowym pasie. Kia uderzona w tył zapaliła się na poboczu drogi; rozbite BMW sunęło jeszcze kilkaset metrów.
Jak to się stało, że Sebastian M. znalazł się w Dubaju?
Policja zbagatelizowała sygnały, że to Sebastian M. mógł być winnym spowodowania tragicznego wypadku. Dlatego Sebastian M. jeszcze przez dość długi czas nie był niepokojony przez policję. Gdy stało się jasne, że to zderzenie z BMW doprowadziło do wypadku Kii, było już za późno – Sebastian M. był już za granicą. Ekipa pościgowa o włos minęła się z Sebastianem M. w Turcji, został on aresztowany dopiero w Dubaju (Zjednoczone Emiraty Arabskie). Trafił do aresztu. Polska złożyła wniosek o ekstradycję podejrzanego, jednak na początku stycznia Sebastian M. został wypuszczony z aresztu za kaucją. Został też pozbawiony niemieckiego paszportu (miał dwa paszporty).
Od tego czasu trwają procedury mające sprowadzić podejrzanego do Polski. Ubiegał się on o wydanie listu żelaznego (na jego podstawie mógłby odpowiadać w Polsce z wolnej stopy), ale spotkał się z odmową.
Od tego czasu podejrzany ustami swoich przedstawicieli przekonuje, że w Polsce nie może liczyć na sprawiedliwy proces.
9 stycznia Sąd Apelacyjny w Dubaju wydał postanowienie o dopuszczalności ekstradycji do Polski. W poniedziałek, 17 lutego, polska prokuratura poinformowała, że dotarła do niej wiadomość ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich o złożeniu odwołania przez podejrzanego.
Procedura więc trwa nadal, ale zbliża się do końca.