• Sebastian M., kierowca BMW podejrzany o spowodowanie tragicznego wypadku na autostradzie A1, wyszedł; z aresztu ekstradycyjnego za kaucją
  • Według prokuratury nie jest człowiekiem wolnym, ale jest na wolności
  • Nie wiadomo, ile potrwa i jak się zakończy procedura ekstradycyjna

W tej sprawie wszystko poszło nie tak. Najpierw policjanci działający na miejscu wypadku nie zorientowali się, że Kia spalona wraz z pasażerami oraz BMW rozbite kilkaset metrów dalej to nie są dwa odrębne zdarzenia. Zanim policja powiązała fakty, Internauci zrobili publiczne śledztwo, w sieci zaczęły pojawiać się filmy dokumentujące przebieg wydarzeń. Miała miejsce interwencja poselska.

Co więcej, okazało się, kilkusetmetrowa odległość pomiędzy zniszczonymi samochodami wynikała z ogromnej prędkości, z jaką poruszało się BMW przed uderzeniem w tył samochodu Kia, które w efekcie zjechało na bok drogi i spłonęło wraz z pasażerami. Wstępnie biegli stwierdzili, że w momencie wypadku prędkość tego pojazdu była "nie mniejsza niż 253 km/h", kolejna rekonstrukcja wypadku mówi o ponad 300 km/h.

Sebastian M. uciekł przez Turcję do Dubaju

Sebastian M., zanim został zatrzymany, uciekł z Polski. Okazuje się, że 32-letni mężczyzna ma dwa paszporty – niemiecki i polski. Uciekł przez Turcję do Dubaju, gdzie został zatrzymany i przekazany do aresztu deportacyjnego.

Prawdopodobnie nie wiedział, że Polska od niedawna ma podpisaną ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi umowę o ekstradycji. A jednak zarówno polskie organy ścigania, jak i służby dyplomatyczne mają problem z "odzyskaniem" podejrzanego.

Sebastian M. opuszcza areszt w Zjednoczonych Emiratach Arabskich

Procedura ekstradycyjne przeciąga się, polscy prokuratorzy od wielu dni nie byli w stanie uzyskać żadnych informacji w sprawie statusu Sebastiana M. Teraz okazuje się, że podejrzany został wypuszczony z aresztu za kaucją.

Jak przekonuje rzecznik prokuratury Anna Adamiak w wypowiedzi dla TVN24, podejrzany nie jest człowiekiem wolnym, ale jest na wolności. Ma zakaz opuszczania terytorium ZEA, odebrano mu niemiecki paszport.

Wcześniej polskie organy ścigania odmówiły wydania podejrzanemu listu żelaznego, który gwarantowałby mu odpowiadanie z wolnej stopy.

Cały czas obowiązuje w jego sprawie czerwona nota Interpolu, co w praktyce oznacza, że podejrzany ma bardzo ograniczone pole manewru. Cały czas toczy się też procedura ekstradycyjna w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Decyzja o ewentualnym wydaniu podejrzanego polskim władzom należy jednak do tamtejszego sądu. Stuprocentowej gwarancji, że zostanie wydany, brak.

Wygląda też na to, że podejrzany może stale liczyć na środki niezbędne do utrzymania poza granicami Polski. Gdyby jednak Sebastian M. pojawił się w dowolnym kraju Europy, zostanie aresztowany.