Shell początkowo próbował uzasadnić zakup tańszej ropy w Rosji, ale opinia publiczna nie była zachwycona posunięciem brytyjsko-holenderskiego koncernu. W efekcie korporacja ogłasza całkowite wycofanie się z rosyjskiego rynku ropy i gazu. Jak podała Agencja Reutera, pierwszym krokiem jest natychmiastowe wstrzymanie kupowania rosyjskiej ropy, która stanowi obecnie około 8 proc. zasobów operacyjnych firmy.
Gigant rynku energetycznego zapowiedział też, że zamknie wszystkie swoje stacje paliw w Rosji i wstrzyma zatrudnienie dla pracowników. Jak podaje BBC, w Rosji działa około 500 stacji benzynowych z żółtoczerwonym logo.
Dotkliwie zdajemy sobie sprawę z tego, że nasza zeszłotygodniowa decyzja o zakupie ładunku rosyjskiej ropy naftowej nie była właściwa i przepraszamy (...) Nie możemy i nie będziemy stać z boku. (…) W rozmowach z rządami na całym świecie omówimy szczegółowo konsekwencje biznesowe, w tym znaczenie bezpiecznych dostaw energii do Europy i na inne rynki, w zgodzie z obowiązującymi sankcjami
- powiedział BBC Ben van Beurden
Shell nie zamierza poprzestać na tych krokach. W dalszej kolejności koncern ma zamiar sprzedać 27,5 proc. udziałów w projekcie wydobywczym Sachalin II oraz 50 proc. z projektu Salym w zachodniej Syberii. Gigant pozbawia się ten sposób dochodów z dwóch inwestycji, które zdaniem Business Insidera sięgnęły w ubiegłym roku 700 mln euro. Oprócz funkcjonujących placówek wydobywczych Shell jest także zaangażowany w projekty Gydan oraz Nord Stream 2, gdzie firma również obiecuje zakończyć współpracę z Rosją i Gazpromem.
Shell: koniec z biznesem w Rosji, ale to co już zarobiliśmy trafi do potrzebujących
Koncern paliwowy Shell potwierdził też dla BBC, że wszelkie zyski z pozostałej rosyjskiej ropy zakupionej w miniony weekend, trafią na konta dedykowanych funduszy, które mają pomóc ofiarom wojny w Ukrainie.