Wśród bogaczy uczestniczących w 15. już edycji Gumballa znaleźli się m.in. tacy celebryci, jak aktor David Haselhoff, raper X-Zibit, skater Tony Hawk czy kulturysta Robert Burneika, zwany Hardkorowym Koksem.
300 km/h po polskich drogach!
Polska ziemia powitała uczestników kultowego wyścigu trudnymi warunkami drogowymi, choć jak nieoficjalnie przyznawali niektórzy uczestnicy, zdarzało im się na niektórych odcinkach pędzić z prędkościami... 300 km/h.
Lejące się z nieba strugi deszczu nie ułatwiały podróżowania szczególnie tym, którzy prowadzą otwarte samochody, jak choćby Mercedes SLR Stirling Moss czy KTM X-Bow.
Pierwsi zawodnicy zaczęli zjeżdżać na parking przy placu Piłsudskiego około godziny 17. Niska temperatura i rzęsisty deszcz sprawił, że widzów nie było nadzwyczaj dużo, nie licząc gęstego wieńca obserwatorów znajdujących się za barierkami odgradzającymi warte w sumie dziesiątki milionów euro samochody. Na teren parkingu wejść można było wyłącznie z prasową akredytacją, której symbolem była pomarańczowa opaska na nadgarstku.
Ochroniarze początkowo skrupulatnie pilnowali porządku, a i widzowie byli bardzo zdyscyplinowani i z rzadka ktoś próbował nagiąć zasady i spróbować szczęścia przedostając się na parking.
Pijani widzowie kontra supersamochody
Kiedy jednak deszcz w końcu przestał padać, a kolejne supersamochody z ogłuszającym rykiem silników wjeżdżały na zamknięty plac, zaczęło robić się tłoczno. Z początku było to spowodowane rosnącym tłumem dziennikarzy, jednak z czasem osób postronnych zaczęło w szybkim tempie przybywać.
Obsługa wyścigu i ochroniarze próbowali wyłapywać tych bez opasek na rękach, ale już po kilkunastu kolejnych minutach tłum stawał się coraz gęstszy. Przybywało również osób pod wpływem alkoholu lub wręcz wchodzących z alkoholem w rękach, co stwarzało oczywiste zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale przede wszystkim dla niezwykle cennych pojazdów.
W końcu na parkingu zrobiło się tak tłoczno, że pokonanie stu metrów zajmowało nawet kilkanaście minut. Wystraszeni właściciele drogich aut, z przerażeniem w oczach, podchodzili do swoich czterech kółek i własnymi ciałami próbowali odgrodzić warte miliony euro cacka od rosnącego tłumu.
Około godziny 21 barierki przestały istnieć, a ochroniarze i obsługa byli bezsilni wobec tłumu ciekawskich warszawiaków.
Hardkorowy Koksu ma problemy...
Kiedy na teren parkingu wjechał samochód z Robertem Burneiką, tłum zaczął wiwatować i gęstym wieńcem otoczył potężnego SUV-a Hardkorowego Koksa. Litewski kulturysta cierpliwie rozdawał autografy i przybijał "piątki" z fanami, jednak i jego cierpliwość w pewnym momencie została wyczerpana. Kiedy podpity mężczyzna zaczął wspinać się na maskę samochodu Roberta, a za nim kolejny chłopak zrobił to samo, Koksu wyraźnie zirytowany huknął na nich mówiąc stanowczo, żeby dali spokój i natychmiast zeszli z auta.
Obsługa próbowała początkowo odpędzić tłum od samochodu Roberta, ale wezwania do osób nieposiadających bransoletek, żeby opuściły teren parkingu, padały w próżnię. Robiło się coraz bardziej gorąco i tylko anielska cierpliwość i odpowiednie podejście Burneiki nieco tonowało nastroje.
Hardkorowy Koksu, siedzący przez cały czas na dachu swojego samochodu, miał odciętą drogę wyjścia, więc nie pozostawało mu nic innego, jak spełniać oczekiwania tłumu, który domagał się kolejnych "piątek", autografów, zdjęć i prowokował Burneikę do wypowiadania jego słynnych odzywek, gdzie słowa "stejki", "lipa" i "siła" padały z częstotliwością karabinu maszynowego.
Miejmy nadzieję, że wpadka ochrony i organizatorów nie przyczyni się do ewentualnych zniszczeń wartych krocie supersamochodów, co przyniosłoby nam sporo wstydu. Oby z Polski, gdzie słynny Gumball gości w całej swojej historii dopiero po raz drugi, samochody wyjechały w takim stanie, w jakim do nas przyjechały...
