W Mercedesie Klasy E miejsca za kierowcą jest tak dużo, że można by tam urządzić turniej gry w tenisa. Poza tym przestrzeń bagażowa nie przypomina typowej dla dostawczaka, lecz jest długa i elegancko wykończona. Jej wymiary to maksymalnie 2 m długości i 1,1 m szerokości – po kilka centymetrów więcej niż w poprzedniku. Godne uwagi są również wymiary otworu załadunkowego (77,1 x 105,1 cm). Mercedesem w razie potrzeby przewieziemy maksymalnie 1950 l ładunku. Przy normalnym położeniu siedzeń w bagażniku zmieści się aż 695 l.
W nowym modelu kufer pozostaje największy. W konfiguracji 5-osobowej okazuje się większy nawet od bagażników SUV-ów, takich jak ML (551 l) czy GL (620 l), a w przeciwieństwie do tych drogowych kolosów model T jest normalnym samochodem – jak na auto o długości 4,9 m wyjątkowo zwinnym i precyzyjnie się prowadzącym. Nie kołysze i zapewnia wysoki komfort jazdy – wszystko dokładnie tak, jak w wersji sedan. To samo dotyczy palety silników. Do testu wybraliśmy model 250 CGI z turbodoładowaną jednostką z bezpośrednim wtryskiem paliwa o pojemności 1,8 litra, mocy 204 KM i 310 Nm momentu obrotowego.
Wprawdzie napęd ten w zupełności wystarcza do tego, by sprawnie napędzić 1735-kilogramowe auto (waży o 85 kg więcej niż limuzyna), jednak podczas wkręcania na obroty benzynowa jednostka sprawia wrażenie przemęczonej, a 5-biegowy "automat" ma naprawdę sporo pracy. Wolelibyśmy chyba równie mocnego, 204-konnego diesla (250 CDI), choć w tym wypadku oznaczałoby to konieczność dopłaty aż 29 tys. zł (250 CGI w podstawowej wersji kosztuje 192 tys. zł, 250 CDI – 221 tys. zł).
Mercedes ma bogate wyposażenie: z tyłu konsekwentnie zastosowano zawieszenie pneumatyczne, które zapewnia stały prześwit przy dużym obciążeniu. Standardem są relingi dachowe i elektrycznie otwierana tylna klapa z pamięcią położenia. Inżynierowie ze Stuttgartu dużo uwagi poświęcili rzeczom przydatnym na co dzień. Oparcie tylnej kanapy można wygodnie złożyć od strony bagażnika (nie trzeba już osobno składać siedzisk), podłoga przestrzeni bagażowej ma możliwość blokowania w różnych położeniach (pod nią znajduje się schowek na drobne przedmioty), a dodatkowa mata ochronna, wyposażona w magnetyczną listwę, chroni krawędź załadunkową, która dostępna jest w opcji razem z rozbudowanym i łatwym w obsłudze systemem zabezpieczenia bagażu.
Gdyby komuś 5 miejsc nie wystarczyło, klasę E za dopłatą można wyposażyć w składaną kanapę montowaną w bagażniku, na której zmieści się dwoje dzieci. Czyżby więc Mercedes był idealnym kombi? Wiele mu do tego nie brakuje.
Skoda Superb Kombi
Jeśli któraś z firm nie przestrzega obowiązującej w motoryzacyjnym świecie hierarchii, to jest to właśnie czeska marka. Inżynierowie Skody, korzystając głównie z techniki koncernu Volkswagena, tworzą auta, które za te same pieniądze oferują więcej niż "bracia" z Wolfsburga – projektują samochody takie jak Superb, który jest większy niż Passat, wyposażony w te same jednostki napędowe, równie dobrze wykończony, ma zaś wewnątrz więcej miejsca i niższą cenę.
Do tego Skoda Superb dostępna jest obecnie jako pojemne kombi, tak wielkie, że czeski samochód niebezpiecznie zbliżył się do mistrza: nowy Superb Combi ma mniejszą długość od modelu T klasy E Mercedesa zaledwie o 5,7 cm. Wewnątrz również okazuje się niewiele mniej przestronny, gdyż z tyłu do dyspozycji mamy do 1865 l przestrzeni ładunkowej (Mercedes: 1950 l). Przy komplecie pasażerów w kufrze zmieści się 633 l (Mercedes: 695 l). Wartości zmierzone w Passacie kombi (1731/603 l) wyglądają przy tym mizernie.
Wszystko to w testowanej przez nas wersji z benzynowym, 160-konnym silnikiem 1.8 Turbo na rynku niemieckim dostępne będzie w cenie od ok. 26 200 euro (o 700 euro więcej niż kosztuje limuzyna) – poważne wyzwanie, gdy spojrzymy na ceny konkurenta. Do Polski auto trafi na początku przyszłego roku.
Uczciwie przyznajemy, że bezpośrednie porównanie z modelem T pokazuje, iż Skodzie do Mercedesa trochę jeszcze brakuje. Przestrzeń ładunkowa jest krótsza (191,6 cm), tylna klapa węższa, krawędź załadunkowa położona ciut wyżej, a składanie siedzeń bardziej skomplikowane (najpierw musimy złożyć dzielone siedzisko). Mniej miejsca mają również pasażerowie tylnego rzędu.
Różnice nie są jednak duże, a czeskie kombi i tak jest bardzo praktyczne. Dostępną w opcji podwójną podłogę bagażnika można wysunąć i ułatwić sobie w ten sposób załadunek. Nie mogło zabraknąć również uchwytów i haków do mocowania bagażu oraz relingów dachowych (seryjne). Z tyłu natomiast znajdziemy sympatyczny gadżet: sprytnie (na magnes) mocowaną latarkę. Skodę można za dopłatą zamówić nawet z uchwytem do przewozu rowerów, dostępna jest również elektrycznie otwierana tylna klapa. Nawet gdy pominiemy brakującą regulację prześwitu tylnej osi, która naszym zdaniem w takim samochodzie powinna być seryjna, Superb i tak okazuje się prawdziwym pełnowartościowym kombi.
Skoda Superb Kombi zadziwiła nas podczas oceny wnętrza niespodziewanym poziomem luksusu – nie jest ono aż tak dopracowane, jak w klasie E, ale należy je uznać za nie mniej atrakcyjne niż w Passacie. Zastrzeżenia budzi nieprzemyślany do końca mechanizm składania tylnych siedzeń. O dziwo, kombi jest zaledwie o 4 kg cięższe od limuzyny: 1533 kg w przypadku 1.8 TSI, czyli o 202 kg mniej niż waży E 250 CGI model T. Dzięki temu słabszy o 44 KM Superb nie sprawia wrażenia wolniejszego i zużywa (według normy EU) o blisko litr paliwa mniej (7,3 l/100 km). Wykazuje przy tym wysokie maniery, które niestety nie idą w parze z harmonijnymi nastawami zawieszenia. Na seryjnych 17-calowych felgach czeskie kombi resoruje niezbyt przyjemnie i mocno przy tym hałasuje jak na samochód tego formatu. Odpowiedniego poziomu komfortu nie zapewniają również niezbyt duże przednie fotele. Skoda wyróżnia się za to rewelacyjną zwinnością. Na zakrętach mamy wrażenie, że prowadzimy znacznie mniejsze auto.
Czy to wystarczy do tego, żeby pokonać kombi klasy premium, jakim jest Mercedes klasy E model T? Byłyby to zbyt wygórowane oczekiwania, ale Skoda z pewnością namiesza w klasie średniej. Idziemy o zakład, że Superb kombi będzie hitem.
Podsumowanie
Gdyby na rynku nie było dużych, praktycznych, wygodnych kombi, któryś z producentów musiałby je w końcu zaprojektować. Suma zalet tych aut sprawia, że wszystko, co nazywane jest SUV-em czy MPV, wypada przy nich blado. Dlatego najmłodsze kombi Mercedesa i Skody zasługują na najwyższe uznanie, szczególnie że poza tymi markami żaden z producentów nie oferuje takich pojazdów. Citroën, Opel, Peugeot czy Volvo zadowalają się autami lifestylowymi, kojarzącymi się przy modelu T i Superbie z kolejką wąskotorową. Nie dziwi nas to, że Skoda dzięki swoim walorom bardziej zbliżyła się do Mercedesa, niż wynikałoby to z różnicy w cenie. W końcu mamy tu do czynienia z nowym Volkswagenem, ubranym tylko w inną karoserię. Tak wielkiego kombi za podobne pieniądze nie oferuje nikt. Honor Mercedesa ratuje jedynie stwierdzenie, że ten, kogo stać na jego zakup, otrzyma najlepsze kombi dostępne obecnie na rynku. Jeszcze bardziej komfortowe, jeszcze bardziej przestronne i jedyne, którym w razie potrzeby podróżować może 7 osób. Nie można pominąć również tego, że model T, tak jak limuzyna, ustanawia nowe standardy w dziedzinie bezpieczeństwa.