W minionym roku z polskich salonów wyjechało 320 010 aut osobowych, czyli dokładnie o 3 sztuki więcej niż w 2008 r. Teoretycznie więc sytuacja jest niezła, ale wyniki sprzedaży nie oddają faktycznego stanu rynku.

Bazując na danych z lat ubiegłych, można oszacować, że w grudniu zarejestrowanych zostanie około 27 tys. samochodów osobowych, w tym 7 tys. z homologacją ciężarową. Wynik roczny, uwzględniający ok. 3 100 samochodów osobowych kupionych przez policję i inne służby mundurowe, przekroczy zatem poziom 273 tys. sztuk, co oznacza realny spadek rynku polskiego o ok. 13,5%, porównując dane rejestracyjne za 2009 do 2008 roku.

Ze względu na masową skalę zjawiska samochodowej turystyki zakupowej w 2009 r. wystąpiła w Polsce bardzo duża różnica między liczbą sprzedanych aut a faktycznie zarejestrowanych. Zwykle różnica między raportowaną sprzedażą a rejestracjami nie przekracza kilku procent i wynika głównie z opóźnienia pomiędzy zakupem pod koniec miesiąca, a faktycznym zarejestrowaniem auta na początku następnego. W przeciwieństwie jednak do innych krajów europejskich program dopłat złomowych w Niemczech nie precyzował kraju pochodzenia nowego samochodu, na który można było dostać 2,5 tys. euro.

Dodatkowo w wyniku osłabienia się złotówki, oferta polskich salonów była niezwykle atrakcyjna cenowo dla klientów ze strefy euro. Nic więc dziwnego, że wielu nabywców zza naszej zachodniej granicy zdecydowało się na przyjazd do polskiego dilera. Z naszych szacunków wynika, że reeksport w całym roku sięgnął ok. 45 tys. aut, które z polskich salonów wyjechały do klientów z Niemiec czy Słowacji. Faktyczny poziom reeksportu może być jednak wyższy, bo część z aut, choć wyjechały z kraju, to nadal figuruje jako tymczasowo zarejestrowane. Dotyczy to samochodów zarejestrowanych w drugiej połowie 2009 r., ponieważ dane za pierwsze półrocze zostały już zweryfikowane.

Zgodnie z danymi zapisanymi w Centralnej Ewidencji Pojazdów w okresie 11 miesięcy Polacy zarejestrowali 246,7 tysiąca samochodów osobowych i osobowych z homologacją ciężarową. Od stycznia do końca listopada firmy (w tym instytucje państwowe) zarejestrowały 118,2 tys. samochodów. Do liczby tej należy dodać około 3 tys. aut kupionych przez MSWiA na potrzeby policji i służb, które nie są ewidencjonowane w podstawowym zbiorze CEP. Wśród samochodów kupionych przez firmy 35 308 egzemplarzy to auta osobowe posiadające homologację ciężarową (tzw. auta z "kratką"), przeznaczone do przewozu 4 lub więcej osób i jednocześnie dające uprawnienie do odliczenia pełnego podatku VAT.

W porównaniu do roku poprzedniego sprzedaż do firm zmniejszyła się o niecałe 9%. Pomimo notowanego spadku, ich udział w całej liczbie zarejestrowanych na polskim rynku aut wyniósł 49,1% wobec 46,6% rok wcześniej. Udział zakupów flotowych bez uwzględnienia aut z kratką wyniósł 34,8%. Obserwowany spadek sprzedaży to m.in. rezultat programów oszczędnościowych i restrukturyzacyjnych wdrożonych w firmach, zwłaszcza w polskich oddziałach zachodnich firm, uruchomionych w wyniku pogarszającego się stanu gospodarki, a także problemów związanych z dostępnością do kredytów.

Sprzedaż aut z "kratką" miała duże znaczenie dla polskiego rynku w 2009 r. Do końca listopada stanowiły one 14,3% wszystkich rejestracji aut osobowych w naszym kraju. Na podstawie danych zawartych w bazie CEP można wnioskować, że w grudniu sprzedano ok. 7 tys. samochodów osobowych z homologacją ciężarową, przeznaczonych do przewozu minimum 4 osób. Popularność "kratek" pod koniec roku wynikała z jednej strony z ciągle aktualnych planów ograniczenia przywilejów podatkowych tego typu aut przez Ministerstwo Finansów, a z drugiej z ponoszenia większych kosztów przez firmy pod koniec roku w celu uniknięcia płacenia wysokiego podatku od dochodu. Szacunkowe rejestracje "kratek" (ok. 42 tys. sztuk w całym roku) stanowiły w 2009 r. ponad 15% wszystkich rejestracji samochodów osobowych.

Warto podkreślić, że chociaż polski rynek w 2009 był słabszy niż w 2008, to nasza sytuacja w kontekście Europy nie jest najgorsza. Instytut badania rynku CAR w Essen ocenia, że obroty w 2010 r. w branży motoryzacyjnej spadną w Niemczech o jedną trzecią, zaś kilka tysięcy salonów może ulec likwidacji. Jest to katastrofalna prognoza i co najgorsze bardzo prawdopodobna, biorąc pod uwagę skalę sztucznie wywołanych wzrostów sprzedaży w ubiegłym roku. W 2009 r. 35% nowych rejestracji w Niemczech (1,4 mln aut) było spowodowanych dopłatami, z czego kilkadziesiąt tysięcy samochodów przypada na zakupy dokonane w polskich salonach.

Chociaż w Polsce ze względu na znacznie mniejszą wielkość rynku nie będzie tak dramatycznie, to w 2010 r. sukcesem byłoby uzyskanie sprzedaży na poziomie 300 tys. aut, o ok. 6% niższym w porównaniu do roku 2009.  Z jednej strony można więc spodziewać się spadku sprzedaży, z drugiej jednak pojawia się szansa na nieznaczną poprawę wyników rejestracyjnych, a co za tym idzie zmniejszenie różnicy między danymi CEP a deklarowaną przez producentów sprzedażą. Potencjalny wzrost liczby rejestrowanych aut byłby zasługą klientów instytucjonalnych. W 2007 r. firmy zakupiły ponad 140 tys. aut i w tym roku upływa trzyletni okres ich użytkowania, po którym zazwyczaj bardziej opłaca się wymienić samochód na nowy, niż serwisować używany.

Wydaje się jednak, że zakupy flotowe nie będą w stanie zrekompensować spadku sprzedaży dla zagranicznych klientów indywidualnych i wyniki producentów będą niższe, niż zanotowane w 2009 r. Na większą liczbę aut kupowanych przez klientów na potrzeby prywatne raczej trudno liczyć. Chociaż według prognoz gospodarka ma się rozwijać w tempie 2-3% to jednak niepewność na rynku pracy oraz utrzymujące się problemy z dostępem do tanich kredytów będą negatywnie oddziaływać na popyt ze strony konsumentów.