Kuba Brzeziński: Kiedy zrozumiałeś, że chcesz zostać profesjonalnym kierowcą?

Ben Collins: Po raz pierwszy wsiadłem do auta wyścigowego w wieku 18 lat. I to był chyba właśnie ten moment. Prowadzenie szybkich samochodów stało się obsesją. Do tego momentu nigdy na poważnie nie zastanawiałem się nad karierą kierowcy. Zatem pierwszy wyścig był dla mnie wydarzeniem, które zmieniło moje późniejsze życie.

KB: Przez całą karierę miałeś okazję milion razy doskonalić umiejętność prowadzenia auta. Na ile jednak za kierownicą odzywają się w Tobie właśnie te umiejętności, a na ile talent?

BC: Urodziłem się z ogromnym wyczuciem auta. Tak więc rozwijanie umiejętności przyszło mi niezwykle łatwo i bardzo szybko zrozumiałem jak samochód zachowuje się przy dużej prędkości. Oczywiście prowadzenie w dużej mierze zależy też od mózgu i pewnej dojrzałości. A tego uczyłem się dużo dłużej i wybrałem raczej drogę pod górkę.

Nigdy nie bałem się podczas jazdy autem, a to w pewnych sytuacjach poważny problem. Dla przykładu, gdy zaczynałem wyścigi, byłem bardzo zajęty rozbijaniem się i robieniem innych rzeczy, na które normalnym ludziom nie pozwoliłby instynkt samozachowawczy. Swój własny instynkt wyrobiłem wraz z doświadczeniem.

KB: Czy masz może jakieś zabawne historyjki motoryzacyjne? Mogą pochodzić zarówno z życia prywatnego, jak i całej kariery.

BC: Oczywiście! Najbardziej ekscytującą rzeczą, która może przydarzyć się profesjonalnemu kierowcy, są wypadki. Ja zacząłem dosyć wcześnie. Do jednego z najbardziej spektakularnych wypadków w mojej karierze doszło, gdy miałem 5 lat. Rozbiłem samochód o płot, ponieważ nie mogłem dosięgnąć do pedału hamulca.

KB: Czy czasem podobne sytuacje nie zdarzają się kierowcom, jednak już dorosłym?

BC: Tak, jak najbardziej. W tym przypadku wina leży jednak w innym miejscu, a mianowicie nieprawidłowym ustawieniu fotela. Zbyt daleko odsunięte siedzisko może nie pozwolić kierowcy na wystarczająco mocne wciśnięcie pedału hamulca i wypadek gotowy.

KB: Sądzisz, że większość kierowców traktuje samochód jako beznamiętny środek transportu czy może podchodzi do niego z dużą dozą pasji?

BC: Wiele osób ma pasję do prowadzenia samochodu. A to wynika z działania prostego mechanizmu. Istoty ludzkie z bliżej nieokreślonych przyczyn są skonstruowane w taki sposób, że uwielbiają prędkość. I wcale nie mówię o bezmyślnym pędzeniu, a po prostu osiąganiu wyższych prędkości niż pieszo. A samochód jest fantastycznym teleporterem, który znosi ograniczenie odległości.

KB: Który z pojazdów zaproponowanych przez Lexusa przypadł Ci do gustu najbardziej?

BC: Najwięcej czasu spędziłem z RC F-em. Dlatego to auto wskazałbym jako ulubione. Ale tak naprawdę moim ulubionym Lexusem jest LFA. Nie miałem okazji prowadzić go już dłuższy czas, ale cieszę się, że miałem jakąkolwiek styczność z tym samochodem. W końcu nie jest to model, którym przejechać może się każdy i który nawet kupić może każdy.

KB: Powracając do RC F-a. Co możesz o nim powiedzieć?

BC: Jedno muszę mu przyznać. Ścigam się tym autem po torze już piąty dzień. Daję z siebie wszystko, pokonuję okrążenia mniej więcej z setką osób dziennie, ale jestem zdumiony poziomem jego bezawaryjności. Jedyne co robimy, to zmieniamy opony i klocki hamulcowe, a RC F jest gotowy do dalszej jazdy. Na uwagę zasługuje też układ hamulcowy. W RC F-ie jest on niewyobrażalnie mocny, a jednocześnie pedał hamulca trzeba nacisnąć z niewyobrażalnie dużą siłą, żeby dało się tę moc wyzwolić.

KB: Jaki samochód jest samochodem marzeń Stiga? Przyjmijmy, że nie masz żadnych ograniczeń finansowych.

BC: Samochód marzeń? A więc Ferrari P4 z lat sześćdziesiątych. To auto w stylu Le Mans, w którym zakochałem się z uwagi na jego niesamowity dźwięk. Godzinami mogę słuchać tego wrzasku V-dwunastki. To naprawdę ujmujący kawałek sztuki motoryzacyjnej. Poza tym pozostało zaledwie kilka egzemplarzy Ferrari P4, a to sprawia że auto jest naprawdę wyjątkowe. Jest także swojego rodzaju dinozaurem. Ten sposób wykonywania silników zniknął na dobre. Szkoda…

KB: Jaki jest najgorszy samochód, jakim miałeś okazję jeździć?

BC: Zdecydowanie TVR. Ta firma ma naprawdę fantastyczną historię tworzenia potwornych samochodów. W związku z tym nienawidzę każdy model tej firmy. Ale słyszałem, że TVR szykuje się do premiery nowego auta i może ono okaże się lepsze.

KB: Na koniec naszej rozmowy powróćmy nieco do starych czasów. Otóż program "Top Gear", z którym kiedyś byłeś mocno związany, przeszedł w ostatnim czasie dosyć drastyczną przemianę. Czy sądzisz, że nowe "Top Gear" ma szansę powtórzyć sukces starej wersji programu?

BC: "Top Gear", które znaliśmy zniknęło. Jeżeli kochaliście starą formułę programu, musicie oglądać powtórki, a nie odcinki stworzone przez nową ekipę. Sytuacji nie zmieni także audycja nagrywana przez chłopaków dla Amazona. To będzie coś całkowicie nowego, coś co raczej nie będzie przypominać starego "Top Gear".

Złota era tego programu zakończyła się, ale to nie oznacza, że wypalił się też sam program. "Top Gear" niemalże nieustannie zmienia się od lat siedemdziesiątych i będzie się dalej zmieniać. Zatem dopóki nie zobaczymy nowej wersji oraz produkcji przygotowanej przez Clarksona, Hammonda i Maya dla Amazona, ciężko będzie rozstrzygnąć co było lepsze.

KB: Dziękuję za rozmowę. Miło było Cię poznać.

BC: Ja również dziękuję i mi również miło było poznać.