Wtorkowy etap podzielony był na trzy odcinki specjalne, na których znalazło się niemal wszystko: przeprawy błotne, kopalnie piachu, wąskie, leśne dróżki, mokradła, a nawet skały. Dla kierowców z klasy Trophy takie warunki to codzienność, jednak ich kumulacja na aż tak długim dystansie była dawką zabójczą. Niełatwo mieli również kierowcy z Cross-Country, których trasa teoretycznie omija ciężkie przeszkody. Leśne drogi, poprzecinane korzeniami, pełne dziur i wybojów nie pozwalały im jednak rozpędzić samochodów. Nie posiadając wyciągarek, musieli czasem pokombinować, by móc jechać dalej. Niewielu z nich ukończyło ten etap bez szwanku. W Mitsubishi Konrada Sobeckiego z Tamex Rally Team posłuszeństwa odmówiło sprzęgło, a następnie bieg wsteczny - odwrotu więc już nie było… Z kolei w Pajero Jarosława Kazberuka z Dynamic Rally Team na wysokich obrotach "gubił się" prąd. Wojciech Polowiec miał problemy ze skrzynią biegów, która nieoczekiwanie przy dużej prędkości potrafiła zrzucić bieg na "jedynkę". W klasie Trophy największym pechowcem był Rafał Płuciennik, który nie wyhamował przed poprzecznym rowem i oddał wspaniały skok, lądując na przednim kole. Ambitny kierowca z RMF Caroline Team naprawił już jednak auto i będzie kontynuował jazdę. Transgothica Maraton obfituje w niesamowite sytuacje i piękne momenty. Ozdobą rajdu jest pojedynek na czele klasy Trophy, który toczą ze sobą Robert Kufel i Marek Schwarz.Duże oklaski należą się też kobietom, które walczą tu bez taryfy ulgowej. W grupie Cross-country Anna Mańczak i Małgorzata Żebrowska, dla których jest to pierwszy rajd w karierze(!), coraz śmielej poczynają sobie na trasie, która na pewno nie została ułożona z myślą o debiutantach. W klasie Trophy Magda Gadaj, wspierana przez swego ojca, daje pokaz wytrwałości i ambicji. Choć do ostatniego oesu wystartowała już przy zapadającym zmroku, szczęśliwie dotarła do mety tuż przez północą, kiedy zamykano etap. W środę wszystkie próby na trasie klasy Trophy były przeszkodami z wodą. W jednym miejscu nieco płytszą, w innym - dużo głębszą. Czasem pod taflą niepozornego stawu kryły się prawdziwe zasadzki. Na własnej skórze przekonał się o tym Piotr "Pit Bull" Karpiuk, którego fantazyjne auto o smoczej fizjonomii niemal w całości schowało się pod wodą. Kilkudziesięciominutowa kąpiel wyraźnie orzeźwiła terenówkę, która po wyciągnięciu na brzeg, wkrótce - jakby nigdy nic - odpaliła by... kontynuować jazdę! Na kolejnej przeszkodzie, która również polegała na przeprawie przez leśny staw, "Pit Bull" miał okazję odwdzięczyć się swym wybawcom - Rafałowi Płuciennikowi i Maurycemu Wolnemu. Teraz to ich Jeep tkwił w zielonych odmętach wody zawieszony na półmetrowym pieńku. Ich własna wyciągarka mechaniczna nie była w stanie pomóc. Wspólnymi siłami Wranglera udało się wreszcie wydostać na brzeg. Dług został spłacony. Po przygodach "Pit Bulla", Płuciennika, a także Mirka Kozła, który w stawie pozrywał liny wyciągarek, niewielu odważyło się zmierzyć się z wodnymi przeszkodami. Czasem warto ominąć zadanie i zainkasować karę czasową, oszczędzając jednak samochód. Głęboka woda nie odstraszała jednak kierowców quadów. Ich pojazdy wyposażone w duże opony mają znakomitą wyporność, dlatego nieobciążone po prostu nie toną! Zawodnicy zwykle przeprawiali się przez wodę z liną wyciągarki, a następnie… przeciągali swój pojazd na drugą stronę! - Chyba faktycznie jest bardzo szczelna… - nie mógł wyjść z podziwu nad swoją Hondą Jarosław Małkus, widząc, że silnik wciąż pracuje.W klasie Trophy trwa piękny pojedynek Roberta Kufla i Marka Schwarza. Obaj zawodnicy kierują potężnymi maszynami, wyposażonymi w zwolnice i kilkusetkonne silniki. Kufel ma jednak przewagę ponad półtorej godziny, dlatego - jeśli nie zdarzy się nic niespodziewanego - może czuć się już zwycięzcą. Jego pilot, a zarazem konstruktor auta, Dominik Samosiuk, nie zostawia jednak nic przypadkowi. Wieczorem dokładnie sprawdzał każdą śrubkę w aucie. W klasie Cross-Country czołowych zawodników dzielą dużo mniejsze różnice czasowe. Tu zażarta walka o zwycięstwo trwać będzie do samego końca. Środowy etap był bardzo pechowy dla Jarka Kazberuka, w którego Pajero nieustannie gasł silnik. Zwykle jednak błyskawicznie odpalał, ale raz nie pozwalał się uruchomić przez kilkadziesiąt minut. Zawodnicy, choć rozebrali auto na drobne części, wciąż nie znają przyczyny usterki. Na czwartek przewidziano dwie próby, dające łącznie niemal 250 km OS! Jednak na trasie doszło do kolizji jadącego quadem Jacka Bujańskiego i samochodu Odejewskich. Jacek helikopterem został przetransportowany do szpitala w Bydgoszczy i - jak zapewniają organizatorzy - jego życiu nic nie zagraża. Niestety ma skomplikowane złamanie nogi. Po tym zdarzeniu odwołano drugi odcinek.Pierwsza część tego etapu dała się we znaki Robertowi Kuflowi - uszkodzony drążek kierowniczy oznaczał sporą stratę - etap V ukończył on na 7. miejscu tracąc ponad godzinę do Marka Schwarza. Jego przewaga przed ostatnim etapem zmalała do 20 min. W Cross Country prowadzenie utrzymał Hubert Odejewski, ale nad drugim w klasyfikacji Wojtkiem Tolakiem ma on zaledwie 10 min. przewagi. Strona oficjalna rajdu: www.transgothica.pl Wyniki rajdu: http://www.transgothica.pl/wyniki/index.php Fot. Arek Kwiecień/Terenowo.pl, Andrzej Jedynak
Transgothica Maraton - dalsze zmagania
Transgothica Maraton dziś osiągnie metę. Tymczasem zobaczmy co działo się w poprzednich dniach. We wtorek kierowcy zmierzyli się z etapem o długości 250 km. Niektórzy w bazie pojawili się o północy, po 16-godzinnej walce! W nagrodę za ukończenie tego etapu, kolejnego dnia na zawodników czekał "wypoczynkowy", zaledwie 70-kilometrowy odcinek. Niektórzy zbyt serio potraktowali zapewnienia organizatora o relaksacyjnym charakterze etapu i postanowili… zażyć na nim kąpieli. Czwartkowy etap skrócono ze względu na wypadek, jaki wydarzył się na trasie.